Hej
He he jak widać nie uciekniemy od tej rusczyzny
Marciano pisze:Zdecydowanie tak, a nie o samoloty z bombą zamiast pilota, jakich używali Rosjanie. Z tego co pamiętam, to chyba jeden z pocisków był (Kelt?) był wersją któregoś z MiGów? Oczywiście inny byłby efekt trafienia względenie niewielką rakietą np. Exocet czy Sea Eagle a inny takim "grzmotem" jak rosyjskie Kelty, Kitcheny itp.
KS-1 Kometa (AS-1 Kennel) był może nie tyle wersją ale mocno oparty na konstrukcji MiGa-15, stanowił jakby jego pomniejszony model w skali powiedzmy 2/3, ze skrzydłami o zwiększonym skosie i silnikiem turboodrzutowym RD-500 (taki jak w Jak-23, mniejszy od MiGowego RD-45). Podobieństwo podkreśla dodatkowo fakt, że dla uproszczenia prób w locie 4 prototypy Komety wykonano w wersji załogowej, z zainstalowaną w miejsce głowicy bojowej kabiną pilota i chowanym podwoziem. Te już w ogóle wyglądały bardzo MiGowato.
KSR-2/KSR-11 (AS-5 Kelt) jest powiedzmy w jakimś sensie rozwinięciem Komety, ale zmieniono w nim w zasadzie praktycznie wszystko, została właściwie tylko część kadłuba i skrzydła. Kelt miał napęd rakietowy na paliwo ciekłe i tu jakieś pokrewieństwo z myśliwcami było nader już odległe, jeśli w ogóle można o nim mówić.
Efekty działania rosyjskich pocisków także były inne niż tych zachodnich. W większości nie były one zaprojektowane do zagłębiania się w cel, a raczej wręcz przeciwnie. Mialy szybki zapalnik uderzeniowy bez opóźnienia i ogromną głowicę kumulacyjną. Być może Rosjanom zależało na zachowaniu sobie możliwości atakowania pancerników i ciężkich krążowników których w latach 50-60 było we flotach jeszcze trochę. Wbić się kinetycznie w taki opancerzony cel to jednak nie jest takie hop siup, a kumulacyjnie oczywiście można przyŁoić, jakie by były z tego efekty to inna sprawa ale może nawet i niezłe, kto wie.
domek pisze:
A to idzie o przebijalnosc czy wytworzenie odpowiednio wielkiej ilosci odlamkow
Wydawałoby się że raczej o to pierwsze, bo odłamki i tak powstaną, z rozerwanych elementów konstrukcji celu. Ale czasem jednak najwyraźniej i o odłamki z głowicy też chodzi, w niemieckim Kormoranie konstruktorzy potraktowali ten problem niezwykle poważnie i zrobili w bocznych ściankach głowicy 12 czy 16 półsferycznych wgłębień. W momencie detonacji powstają z nich wybuchowo formowane pociski czy penetratory (EFP, SFF, XFP... różnie się na to mówi), które przebijają, ściany, grodzie i pokłady i dewastują dodatkowo wnętrze okrętu. Być może chodzi nie tylko o spotęgowanie skutków trafienia ale i skutków nietrafienia

niektóre pociski (np. Harpoon i Exocet, ale może i Kormoran też tak ma?) posiadają dodatkowo zapalnik zbliżeniowy, który ma za zadanie wywalić w momencie gdyby na skutek np. problemów z kontrolą wysokości pocisk nie pacnął w burtę ale śmignął sobie nad pokładem celu. Taki wybuch nad pokładem pewnie nie zatopi okrętu ale uszkodzi nadbudówki, wszelkie anteny, no krótko mówiąc jakaś tam demolka zawsze będzie a nie że pocisk se tylko poleci w dal. A jak jeszcze ma takie SFF jak Kormoran no to jeszcze większe zniszczenia spowoduje...