stajek pisze:Jeśli nie ma nawet słowa o czymś w dokumentach mam chyba bardziej prawo sądzić, że coś takiego nie istniało, niż że istniało
stajek pisze:Nie ma potwierdzenia dokumetowego, dlatego nie wierzę w nic co jest tu określane jako Plan Świrskiego (nie jest możliwe indywidualne działanie KMW bez wiedzy Naczelnego Dowództwa, ponieważ byłoby to traktowane jako zdrada, dodatkowo twierdzę, że nie istniały szczegółowe plany działania w oparciu o porty neutralne, ponieważ placówki dyplomatyczne musiałyby otrzymać w tym względzie szczegółowe instrukcje o konieczności działania na korzyść naszych okrętów i zabezpieczać ich działania, nawet jeśli taki pomysł istniał został odrzucony, a to że tak mówiono w Londynie nic nie znaczącemu komandorowi brytyjskiemu...)
Tu popełniasz podstawowy błąd.
Na wiele rzeczy dokumentów nie ma choćby dlatego, ze takie dokumenty nie zostały sporządzone albo zostały celowo zniszczone. Tak patrząc choćby na naszego wschodniego sąsiada, to czy z faktu, że nie ma żadnego dokumentu wskazującego, że Stalin chciał zaatakować w lecie 1941 roku wynika, ze nie chciał zaatakować? Czy też z analizy okoliczności "towarzyszących" można wywnioskowac coś zupełnie innego? Podobnie z czasow nam bliższych - czy z dokumentów wynika, ze to "miłujący pokój" Układ Warszawski planował atak na NATO i zbroił się na potęgę właśnie po to? A czy w rzeczywistości tak właśnie nie było?
Dokumenty to nie wszystko, trzeba je jeszcze umieć odczytać... albo wnioskować o istnieniu takich dokumentow na podstawie różnych okoliczności.
A dokumentów nie ma... bo zostały znisczone: to, co było na Helu - przed kapitulacją, to, co na Orle - w Tallinie, z Wilka - w WB zas z pozostałch trzech internowanych OP - najpóźniej podczas misji Morgensterna a najprawdopodobniej - też zapewne zaraz po internowaniu, wraz z całą dokumentacja tajną. Dokumenty z KMW były w zasięgu ręki Świrskiego... i po sprawie. Wyczyszczone i zamiecione.
Dalej - także w postępowaniu karnym (a z nim mamy do czynienia) bardzo często nie ma dowodów bezpośrednio wskazujących na czyjąś winę, a tylko dowody pośrednie (tzw. poszlaki), ktorych spójny łańcuchh daje podstawy do skazania (bądź ich brak - do uniewinnienia). To samo czynią np. analitycy wywiadu, składający do kupy obraz calości z małych fragmentów.
Dedukcja, stajku, dedukcja...
Wydanie rozkazów naszym OP wcale nie musiało wiązać się z dyspozycjami dla placówek dyplomatycznych. Zwłąszcza, jeżeli plan był co najmniej częściowo opracowany i realizowany
bez wiedzy NW i MSZ... na co wiele wskazuje. Bo gdyby Świrski powiedział Śmigłemu i Beckowi, co szykuje, to właśnie: najpierw zostałby pewnie wyśmiany przez Becka (który chyba jednak wiedział coś więcej niż attaszaty... mam nadzieję.. a może wcale nie...) a potem poszedłby pod mur za zdradę, tchórzostwo i defetyzm. Natomiast w ten sposób nasi podwodniacy byli upewniani, ze będą mieli oparcie w portach neutralnych... a jeśli zostaną intrernowani, to nic się nie stanie.
BTW: czytałeś rozkaz do planu "Peking"? Niszczyciele też miały przewidywaną możliwośc działania w oparciu o porty neutralne, gdyby co...
Odrzucenie takiego pomysłu - przez kogo? Przez Świrskiego, ktory był jego autorem? masz jakiś dowód na "odrzucenie"? No właśnie.
Jedyna "wyższą instancją" nad Świrskim był NW... a gdyby się dowiedział, to Swirski przestałby być Świrskim a stałby sie pewnie rozstrzelanym bez rozgłosu / zdymisjonowanym defetystą i zdrajcą.
Problem nie leży tu w zwalaniu przze Świrskiego odpowiedzialności za plan działania na podwładnych, ale na ukrywaniu przez niego faktu, że działał
wbrew rozkazom NW nakazującym obronę wybrzeża i użycie okrętów PMW do walki. Zauważ, proszę, jaka była reakcja Śmigłego na propozycje odesłania wszystkich naszych okrętów nawodnych (ew. z pozostawieniem tylko Gryfa) do WB - NW kazał zostawić przynajmniej jeszcze jeden okręt, właśnie dla walki a nie żeby wszystko uciekało. Stąd, jeśli Swirski chciał OP takze "przechować", musiał działać tak, żeby się "naczalstwo" nie połapało - czyli wydać rozkazy takie, jakie nasi podowodnicy dostali: oficjalnie - walka w obronie wybrzeża (plan "Worek"); w rzeczywistości - unikanie walki a po "zademonstrowaniu" oporu ucieczka, najlepiej do WB, a w braku możliwości - internowanie (=> patrz kolejne rozkazy DF/KMW, wyznaczenie sektoró działania, ograniczenia w atakowaniu wrogich statków i okrętów...). Nasze OP miały sie broń Boże nie angażować w walkę... ale nie mógł tego przecież powiedzieć Rydzowi (bo poszedłby pod mur za zdradę i sabotaż) ani też za bardzo powiedzieć d-com OP (bo miałby bunt za złamanie regulaminu i nakłanianie do tego podwładnych plus i tak proces o zdradę etc.). Dlatego rozkazy były wydawane "po kawałku".
stajek pisze:Ale chyba nawet KMW, nie było tak głupie, żeby uwierzyć w to, że kraje nadbałtyckie w tak rażący sposób naruszą ustawę o neutralności, aby stać się bazami dla naszych op. Sądzę że te pare tysięcy dolarów nic tu nie zmienia. Poza tym już pisałem wcześniej, jeśli nawet byłby taki plan, placówki dyplomatyczne musiałyby posiadać określone wytyczne z MSZ jak wspierać działania dowódców.[/b]
A dlaczego nie? Masz przecież dowód calkiem wyraźny - protokoły z konferencji z sojusznikiem, i mówi to sam Szef KMW... na okrętach znajdowała się instrukcja ze stanem prawnym na 1937 rok i nic nowszego nie było... a z drugiej strony skoro nawet ataszaty nie miały pojęcia, jakie przepisy obowiązują w krajach, gdzie znajdowały się nasze placówki (patrz: Szczekowski w Tallinie, opowiadający banialuki, ze wszystko będzie OK, a potem niespodzianka! internowanie...), to dlaczego miałby coś wiedzieć MSZ czy KMW, bazujące przecież na informacjach z pionu ataszatów, no nie?. Świrski w te bajki wierzył... albo co najmniej udwał, ze wierzy i jednocześnie wmawiał swoim d-com OP, że to prawda (patrz np. Grochowskiego w Szwecji, co chciał kupić paliwo i peryskop... tak sam z siebie o to zapytał?), między innymi po to, zeby pokazać, ze nasi będą walczyli dzielnie na Bałtyku nawet w oparciu o kraje neutralne.
Tu akurat Kłoczkowski zachował sie OK - Estończykom nie ufał, wybrał port taki, ze nie tylko mógł w razie najgorszego uciec ale też i marynarka wojena tegoz kraju mogła mu jakby co soli na ogon nasypać... i wpakował go w szambo własny attache...
Kwestia złamania rozkazu przez Orła - tu się cały czas kłania choćby sprawa wyznaczenia sektorów działania OP przez dowództwo a potem rozkazow wydawanych Orłowi. DF kazało mu iśc "pod Gdańsk"... no to poszedł, niezależnie od tego, czy było to w jego sektorze czy też nie. Zwłaszcza, gdy bylo to poza sektorem, to mamy zarzut z głowy - bo to sztab każe Orłowi wyjść z sektora.
Po czym okazało się, ze pod Gdańskiem nie ma celów wartych atakowania (i mieszczących się w kategoriach narzuconych rozkazem), za to jest w kij okrętow ZOP, które na tak ciasnym akwenie raczej prędzej niż później posadzą Orła na dnie na amen i będzie po okręcie i jego załodze. Cos musiał w tej sytuacji zrobić i to szybko, zanim spuszczą gop na dno na amen. I tu się kłania "planu Świrskiego", w powiązaniu z Regulaminem Służby Okrętowej => d-ca OP miał zadbać o to, zeby okrętowi nie stała się krzywda (plan) - no to skoro w wyznaczonym sektorze siedzieć nie można, to trzeba się wynieść tam, gdzie można chwilę odsapnąć. Zauważ, że RSO także upoważnia dowodcę do działania samodzielnego gdy wymaga tego sytuacja bojowa a nie ma kontaktu z dowództwem. Okręt podwodny to nie pluton piechoty w natarciu aż do zdobycia wzgórza lub bohaterskej śmierci wszystkich żołnierzy podczas kolejnej proby... a w tamtej sytuacji wystawienie anteny równało sie co najmniej poważnym kłopotom; "Ryś" właśnie dostawał po d... tak, ze mało kto spodziewał się zobaczyć go jeszcze na powierzchni... Zatem Kłoczkowski zaryzykował... i ocalił okręt.
Gdybyś ewentualnie odwoływał sie do punktu RSO mówiącego o "obronie honoru bandery" kosztem utraty okrętu, to akurat siedzenie w kaluży pod bombami raczej obronie honoru nie służy a świadczyłoby co najwyżej o głupocie wykonawcy takiego rozkazu. Poczytaj sobie np. Romanowskiego, co sobie myśleli podwodniacy na "Wilku" pod bombami - "zamiast, w razie potrzeby, na dnie z honorem lec, potopimy się tutaj bez pożytku jak szczury". Po czym Kłoczkowski melduje DF... i spokój - wzystko jest OK, nie ma sprawy, wyznaczamy teraz nowy sektor... zero problemu.
Po czym kwestia Tallina - melduje prawie dobę wcześniej, ze chce tam wejść, na krótko, i jaka reakcja DF i KMW? Żadna - zero sprzeciwu.
Czyli jak to z tymi zarzutami było?
1. narażenie OP na internowanie - skoro taki był jeden z wariantów działania przewidywany przez dowództwo, to zarzut obala się sam
2. nie zaatakowanie statku "Bremen" - takiego statku jako żywo nie było, co można bylo ustalić już w 1946 roku.
3. symulowanie choroby w celu doprowadzenia do internowania - symulacji nikt nie stwierdził, raczej wprost przeciwnie
4. opuszczenie sektora bez rozkazu - usprawiedliwione sytuacją
5. unikanie walki/tchórzostwo - to pierwsze to realizacja dyrektyw dowództwa (patrz punkt 1), to drugie - jakoś wiarygodnych dowodów brak
I co nam zostaje?
Dowódca OP wpuszczony w maliny przez własne dowództwo i placówkę dyplomatyczną.