Piter pisze:Shinano; Nie koniecznie sie z Tobą zgodze, bo pamiętajmy że Tirpitz popłynąłby ZAMIAST Prinza Eugena.
Wtedy, istotnie ryzyko odkrycia jest mniejsze, ale mniejsza siła ognia. Trzy okręty, to lepiej niż dwa. A gdyby się w pewnym momencie rozproszyły? Dwa z nich np. zrobiły gdzieś dywersję, a trzeci z nich poszedł w ślady Graffa Spee i robił swoje na jakimś wygwizdowie, gdzie konwoje teoretycznie chodziły bezpiecznie? To byłaby moim zdaniem kusząca alternatywa.
Czyli dalej mamy w zespole dwa okręty. Co do tajemnicy...no cóż wydaje sie, ze samo przejście Bismarcka do Norwegii w dzień , przez gesto uczęszczany szlak morski było prezentem dla wywiadu Anglików.
I głupotą naczelnego dowódcy Kreigsmarine, głupotą na etapie planowania. Inna rzecz, że alternatyw za wiele nie było, bo wszystkie możliwe wyjścia na Atlantyk, czy Morze Północne i tak są dość blisko wysp Brytyjskich, lub ichnich baz lotnictwa, ze można je mieć stale pod obserwacją (prócz nocy i trudnych warunków pogodowych).
Wydaje sie ze przejscie B i T przez kanał kiloński, lub nawet przez Bełt ale nocą byłyby lepszym pomysłem. Znikniecie jednego okretu z eteru też nie jest problemem , bo mozna przecież na jego miejsce postawić radiostacje i kod ..i dla nasłuchu okret stoi nadal w Gdyni.
Istotnie, można zrobić szum, nie pomyślałem o tym (podobny manewr zrobili Japce przed wyjściem zespołu Nagumo- nie pamiętam na ile to faktycznie zatuszowało zniknięcie tego zespołu). Tyle, ze oprócz nasłuchu istnieje wywiad. Skoro działał dobrze we Francji, to na terenach okupowanych Europy Wschodniej, gdzie niechęć do okupanta była zdecydowanie większa, tym lepsze powinny być kanały informacyjne wywiadu brytyjskiego. Zawszeć ten wywiad skądś dane wyciągnie. Nie mówię przy tym, że z całą pewnością nei dałoby się ukryć wyjścia Tirpitza i Bsimarcka.
Ryzyko utraty obu okrętów oczywiście istnieje, ale będąc na miejscu Readera wiem ile anglicy mają okrętów, mniej wiecej wiem gdzie sa rozmieszczone i zdaje sobie sprawe ze do zniszczenia zespołu B i T potrzeba bedzie znacznych sił angielskich a te sa bardzo rozproszone.
Zgadza się, siły były rozproszone bo używano ciężkich okrętów do celów niekoniecznie zgodnych z ich założeniami taktycznymi, ale wobec dużej ich ilości można zawsze wygospodarować jakiś zespół pościgowy, lub śledzący. Fakty pokazały, ze jak kolwiek wykończenie Bismarcka było trudne, to duże zasługi miało w tym użycie krążowników i lotnictwa, a tego w morzu Anglicy trochę mieli. A każde starcie artyleryjskie z okrętami niemieckimi zmniejszało ich zdolność do działań korsarskich. W końcu po to Bismarck wyszedł w morze- by dezorganizować żeglugę, a nie topić brytyjskie pancerniki (to nie Yamato hehe).
Wydaje mi sie że wbrew pozorom ryzyko operacji Bismarcka i Tirpitza razem było mniejsze niz "B" i PE.
Według mnie, ryzyko w sensie możliwości nieodwracalnej utraty pancerników niemieckich, bo i zespół bytyjski w jego historycznym składzie (tym, który rozstrzelał Bismarcka) mógłby być wysoce nieadekwatny do zniszczenia dwóch tym razem wrogich okrętów. Każda akcja bojowa niesie za sobą ryzyko (utraty okrętu, odniesienia uszkodzeń- wyeliminowania z walki na jakiś czas, etc). Natomiast, pewnym jest, że brytyjskie postępowanie musiałoby być dużo ostrożniejsze, a tym samym korzystniejsze dla strony niemieckiej (np. czasowa koncentracja dużych sił w jednym sektorze mogłaby umożliwić jakąś śmiałą akcję Kriegsmarine w innym sektorze).