Rysiu, żaden tam "Blackhawk"... Od 10 lat pracuję w firmie produkującej turbiny energetyczne i nie żebym był jakimś specem od silników i turbin lotniczych, ale trochę się napatrzyłem na te wirujące ustrojstwa wszelkiej maści i rozmiarów. "Turbinologia" to cała gigantyczna odrośl wiedzy technicznej. Typów i rodzajów tego sprzetu jest taka mnogość, że życia potrzeba na jakie takie poznanie tematu (nie wspomnę o inzynierskim specjalistycznym wykształceniu).RyszardL pisze:Alfredzie, fajnie, że zamiesciłes te linki. Tych nie znałem.
Wiadomo, sporo jest w necie na ten temat i coś może umknąć.
Ten wirnik pochodzi prawdopodobnie z samolotu "Black Hawk", wyjątkowo lekkiej konstrukcji, stosowanej do lotów szpiegowskich, który może pozostawać w powietrzu przez 35 godzin. Ma tylko jeden silnik o niewielkich rozmiarach.
Wirniki od Boeinga 757 maja średnicę 2,7 metra !!!
Amerykańska armia twierdziła wówczas, że dwa takie samoloty utracono w "ongoing operations"., ale szczegółów nie podano.
No i tak się "analizuje" miejsce zdarzenia i informuje opinię tzw., za przeproszeniem, publiczną.
Ryszard
Nawet moje skromne rozeznanie mówi mi, że to co widać na fotce to jest tarcza wirnika (stopień) pracująca w części wysokoprężnej. Skąd to wiem? Popatrz na kształt i rozmiary (maluśkie) łopatek. Jeżeli toto pracuje w części wysokoprężnej (najprawdopodobniej na stopniu sprężającym) i ma takie rozmiary to znaczy, że część niskoprężna (ten rotor fan - czyli wentylator wlotowy) takiego silnika lotniczego ma średnicę ok. 4-5 razy większą (turbiny gazowe też oglądałem w kawałkach i w całości). W części wysokoprężnej silnika lotniczego jest kilka takich tarcz i każda ma inne rozmiary. Część niskoprężna (ta z wielkimi fajoskimi łopatkami) nawet w sytuacji gdy wypadnie z gniazda tylko jedna łopatka, zamienia się w totalny rozp.... czyli grzechotkę no i przestaje istnieć, pozostawiając po sobie jedynie pogięty wał. Oglądałem kiedyś zdjęcia jak w El. Kozienice przez dach wyfrunęła sowiecka turbina 500 MW (kolos!)... Bracie to cud boski był, że nikomu nic złego sie nie stało... łopatkami siała po całej gminie i części powiatu.
Materiały z których wykonuje się turbiny (energetyczne i te do silników lotniczych) są różne w zależności od zastosowania, ale jedną cechę mają wspólną ... to technologie kosmiczne nieomal. Taki silnik czy turbina w charakterze pocisku to straszna rzecz, która niszczy, niszczy i niszczy wszystko dookoła zanim się na czymś rozpłaszczy czy zatrzyma. Obroty ich wirników liczone są w tysiącach rpm... a w takim silniku lotniczym jak Rolls-Royce RB211-535 to w turbinie wysokociśnieniowej masz 10000 rpm (czyli końcówka takiej łopatki porusza się z prędkością tuż poddźwiękową) i coś takiego pracuje w temperaturze 1600 C (czyli rozszerza się i kurczy, nagrzewa się i stygnie).... acha i ma pracować kilkanaście lat.
To co dziwi wszystkich "sensacjologów" tzn, że nie ma śladu po silnikach takich jak widać je w TV czy na lotnisku... mnie nie dziwi, a więcej zdziwiłoby mnie gdyby taki silnik po takim "eksperymentum" przypominał coś co wisi pod skrzydłem (wtedy to ja bym trąbił o conspiracy czyli spisku).
PS; Sprawdzałem specyfikacje silnika RR RB211-535. Wirnik LP ma 1,88 m średnicy. Te 2 metry z hakiem to wraz z kadłubem silnika i obudową
http://www.luftfahrt-archiv.de/Flugzeug ... =RB211-535