Co mogliśmy dostać po II wojnie św. od Aliantów ?
Hmmm... pelnosprawny krazownik za kadlub-barak....jareksk pisze:W ramach podziału flot krajów pokonanych pewnie byśmy coś dostali. Np.:
1.Nurnberg (za Bałtyk)
2. Friedrich Inn (za Wichra)
3. Karl Galster (za Groma)
4. kilka R-botór
Mysle, ze ten tak czy tak poszedlby do zwiazkowcow.
Z niszczycieli zrobily by sie pewnie Txx.
Stalin mialby cos przeciwko uzbrajaniu jakiegos kraju tuz pod jego granica.
Za to: mielibysmy na pewno dobre szanse w koncu lat 50-tych zakupienia w Wlk.Bryt. kilku fregat i Huntow czekajacych na zlomowanie. W ten sposob Bundesmarine doszla do czterech fregat szkolnych typu Black Swan .
Pozdr., Peterator
nam? co Waść pleciesz, nasze tą głupio nieubezpieczoną operację zaplanowali i nieudolnie, jak wszystko u Limies, prowadzili?Nemo 1 pisze:Co do wątpliwych szans na przyznanie nam wiekszych jednostek niż krążowniki, to ja zwracam uwagę Panów na M. J. Whitley, Cruisers of World War Two. Oto co pisze on o stosunku Admiralicji do polskich krążowników (może to i podał mu Marek T., ale autorstwo niżej wymienionego zapisu nie jest istotne):
"Britain wished Poland to man ships no larger than destroyers, wchich the Poles were already operating with great elan and sucess". I miała racje ta Britain, ale myśmy wielcy być chcieli i to nam, a nie brytyjczykom, neger krążownika ustrzelił.
Anglicy - jak mi sie wydaje - spokojie zamieniliby KRAKOWIAKA i ŚLĄZAKA na BURZĘ i WICHRA.
Na przeszkodzie stanęło stanowisko Warszawy, która - w mojej opini - nie była zainteresowana takim rozwiąaniem i wszelkie pertaktacje z Anglikami odnośnie PSZ prowadziła tak, aby Anglikom sprawić jak najwięcej kłopotu oraz z gracją ślepego słonia-inwalidy w wiadomym składzie.
Sam pomysł dokonania zamiany wyszedł (jak mi sie wydaje) nie od Warszawy, ale z Polskiej Misji Morskiej - jako inicjatywa oddolna.
Anglicy mieli do dyspozycji po wojnie na przykład: krążowniki typu ARETHUSA, DIDO, niszczyciele typu "Hunt" oraz typów "A-I", okręty podwodne typu "U", ścigacze - wszystko już w 1945 roku określono jako "nieperspektywiczne" - zbyt małe do modernizacji albo przestarzałe moralnie.
Sprawa podziału floty niemieckiej: tutaj byliśmy uzależnienie od Rosjan, bo nasze okręty były z ich puli.
Poza tym pamiętajmy, że kupiliśmy z demobilu 4 trałowce BYMS, ileś tam kutrów desantowych LCPL i trochę taboru pływającego dla portów: warsztaty pływające, dźwigi pływające i sam nie wiem jeszcze co więcej.
Na przeszkodzie stanęło stanowisko Warszawy, która - w mojej opini - nie była zainteresowana takim rozwiąaniem i wszelkie pertaktacje z Anglikami odnośnie PSZ prowadziła tak, aby Anglikom sprawić jak najwięcej kłopotu oraz z gracją ślepego słonia-inwalidy w wiadomym składzie.
Sam pomysł dokonania zamiany wyszedł (jak mi sie wydaje) nie od Warszawy, ale z Polskiej Misji Morskiej - jako inicjatywa oddolna.
Anglicy mieli do dyspozycji po wojnie na przykład: krążowniki typu ARETHUSA, DIDO, niszczyciele typu "Hunt" oraz typów "A-I", okręty podwodne typu "U", ścigacze - wszystko już w 1945 roku określono jako "nieperspektywiczne" - zbyt małe do modernizacji albo przestarzałe moralnie.
Sprawa podziału floty niemieckiej: tutaj byliśmy uzależnienie od Rosjan, bo nasze okręty były z ich puli.
Poza tym pamiętajmy, że kupiliśmy z demobilu 4 trałowce BYMS, ileś tam kutrów desantowych LCPL i trochę taboru pływającego dla portów: warsztaty pływające, dźwigi pływające i sam nie wiem jeszcze co więcej.
W 100, 200 procentach popieram opinię Acana Karolka, iż operacje okrętów brytyjskich były i głupio planowane i nieudolnie, jak w żadnej innej marynarce, prowadzone. Przykładów na - od Wielkiej Armady - poprzez Trafalgar - do Wojny o Falklandy - zliczyć nie idzie. Ale co tu pisać, o takich wielkich sprawach. Toż nawet w drobnych, rutynowych operacjach ta ich nieudolność wyłaziła. Na dowód rozważ Acan poniższe zdarzenie, i powiedziedz, czy coś takiego w jakiejś innej, niż brytyjskiej Flocie, przydarzyć by się mogło? Otóż na początku Wojny Wielkiej, stawiacz min potężny, w śmiercionośny ten sprzęt należycie opatrzony, miny swoje na podejściach do bazy nieprzyjacielskiej a groźnej w wód morskich głębiny niezmierzone miał rzucić, coby nieprzyjacielowi szpetnemu przeszkadzać i szkody wielkie czynić. Takie groźne przedsięwziecie się, wiadomo, pod osłoną nocy czyni. A coby się wszystko udać należycie a skutecznie, umyślono wszystko niszczycielem strasznym ubezpieczyć. I wypłynął ten niszczyciel w morze, pływał i ubezpieczał i tak tajności operacji minowej strzegł, co nawet nieprzyjaciela beztrosko płynącego nieopodal torpedować nie próbował. I po tym skutecznym operacji minowej ubezpieczeniu wrócił ten niszczyciel do portu swego, a tu się, Panie Dzieju, okazało, iż operacji minowej żadnej nie było, bo stawiacz min potężny, w konsekwencji naloty miny za burtę, ot tak wyrzucił. A niszczyciela nie powiadomiono i sobie rejs, pokojowy bez mała zaliczył. Raz jeszcze się pytam, czy ktoś poza "Limones" do czegoś takiego mógł być zdolny?
A wracając do naszych krążownikowych baranów, to ja się uprzejmie pytam:
- za co, w kraju tak wyniszczonym po II Wojnie, jak Polska, chcielibyście okręt taki utrzymać?
- jakie byłyby jego zadania?
Przecież żeby chociaż trochę sobie popływał, a nie zaraz z honorem na dnie legł, trzeba by mieć gigantyczną infrastrukturę logistyczną, obronę przeciwlotniczą, liczne okrety osłony itp. Oczywiście, możliwe byłoby się obejście bez tego, ale wtedy cenny okręcik musiałby przed wybuchem wojny (wiadomo, z kim) gdzieś poza akwen zagrożony. No, ale z tym nie byłoby problemu, precedens był.
A nawet, jakby krążownika dali, wojny by nie było, to kto by miał z tego korzyść? Tak po prawdzie, to chyba tylko my: shiploverzy!!!!!!!!!!
A wracając do naszych krążownikowych baranów, to ja się uprzejmie pytam:
- za co, w kraju tak wyniszczonym po II Wojnie, jak Polska, chcielibyście okręt taki utrzymać?
- jakie byłyby jego zadania?
Przecież żeby chociaż trochę sobie popływał, a nie zaraz z honorem na dnie legł, trzeba by mieć gigantyczną infrastrukturę logistyczną, obronę przeciwlotniczą, liczne okrety osłony itp. Oczywiście, możliwe byłoby się obejście bez tego, ale wtedy cenny okręcik musiałby przed wybuchem wojny (wiadomo, z kim) gdzieś poza akwen zagrożony. No, ale z tym nie byłoby problemu, precedens był.
A nawet, jakby krążownika dali, wojny by nie było, to kto by miał z tego korzyść? Tak po prawdzie, to chyba tylko my: shiploverzy!!!!!!!!!!
Waść tu zaraz z dwururki do mnie, jak sama nazwa moowi, Rurka z tego Waszmościu, a tego też winne Angielczyki ssonce te swoje Limie
nieudolne te Angole, oj nieudolne, zobacz Waść sam, dorwali one chyżego Bismorcka, a komtur Mullnehaim go puścił na dno jem na pohybel, toż to nieudolnośc krańcowa, takom tratwę se nie zabordażować i nie zaprowadzić do Szkapa Florka aby tam pozwolić mu utopić się spokojnie, okaz nieudolności...
a te goopie jeszcze Go wyratowali (komtura znaczy sie) i ten jech zdemaskował, że nie byli zdolne do niczego wzgledem tegoż łokrentu... 



no shyplowerzy na pewno, ale czy te no... Ruskie nie daliby trocha dularów na utrzymanie takiego okaza? W końcu to my mogli być najlepszejszy sojusznik, a nie VolksmarineNemo 1 pisze: A wracając do naszych krążownikowych baranów, to ja się uprzejmie pytam:
- za co, w kraju tak wyniszczonym po II Wojnie, jak Polska, chcielibyście okręt taki utrzymać?
- jakie byłyby jego zadania?
Przecież żeby chociaż trochę sobie popływał, a nie zaraz z honorem na dnie legł, trzeba by mieć gigantyczną infrastrukturę logistyczną, obronę przeciwlotniczą, liczne okrety osłony itp. Oczywiście, możliwe byłoby się obejście bez tego, ale wtedy cenny okręcik musiałby przed wybuchem wojny (wiadomo, z kim) gdzieś poza akwen zagrożony. No, ale z tym nie byłoby problemu, precedens był.
A nawet, jakby krążownika dali, wojny by nie było, to kto by miał z tego korzyść? Tak po prawdzie, to chyba tylko my: shiploverzy!!!!!!!!!!


Karolku! Będą 2 wątki:
1) "złośliwości"
Ja bym był ostrożny w zarzucaniu jakimś siłom zbrojnym które, albo wojnę wygrały, albo skutecznie i długo walczyły, że wszystko źle robiły. Jedne operacje się udawały, inne nie. Zależało to od róznych czynników. I Kriegsmarine odnosiła zwycięstwa i Royal Navy też. Ta druga jakby więcej, ale to inna historia.
2) krążownik
Tu się można zadyskutować, sklócić itp. na śmierć, ale ja się upieram, że nas nie było stać na krążownika po II Wojnie. Teraz też, ale to inna bajka.
Rosjanie dostali podczas wojny dość różnych nowych broni, sprzętu itp., to by chyba za bardzo na krążowniku naszym nie skorzystali. Nie chcę mi się kwerendy robić, ale na polskim "krążowniku" nie przyszłoby chyba nic nowszego niż na pancerniku "Royal Sovereign" czy krążowniku "Milwaukee". Skądinąd, jak już o tym mówimy, to Rosjanie mnóstwo rodzajów różnego uzbrojenia kupowali na Zachodzie za pieniądze przed II w., w trakcie - a nawet chyba i zaraz po.
Ten krążownik, to by zresztą i tak tylko stał, jak to robią "Lubliny", które widziałem we wrześniu 2004 w Świnoujściu. Tylko w niedzielę ruch majtków było widać.
1) "złośliwości"
Ja bym był ostrożny w zarzucaniu jakimś siłom zbrojnym które, albo wojnę wygrały, albo skutecznie i długo walczyły, że wszystko źle robiły. Jedne operacje się udawały, inne nie. Zależało to od róznych czynników. I Kriegsmarine odnosiła zwycięstwa i Royal Navy też. Ta druga jakby więcej, ale to inna historia.
2) krążownik
Tu się można zadyskutować, sklócić itp. na śmierć, ale ja się upieram, że nas nie było stać na krążownika po II Wojnie. Teraz też, ale to inna bajka.
Rosjanie dostali podczas wojny dość różnych nowych broni, sprzętu itp., to by chyba za bardzo na krążowniku naszym nie skorzystali. Nie chcę mi się kwerendy robić, ale na polskim "krążowniku" nie przyszłoby chyba nic nowszego niż na pancerniku "Royal Sovereign" czy krążowniku "Milwaukee". Skądinąd, jak już o tym mówimy, to Rosjanie mnóstwo rodzajów różnego uzbrojenia kupowali na Zachodzie za pieniądze przed II w., w trakcie - a nawet chyba i zaraz po.
Ten krążownik, to by zresztą i tak tylko stał, jak to robią "Lubliny", które widziałem we wrześniu 2004 w Świnoujściu. Tylko w niedzielę ruch majtków było widać.
Zakładając temat miałem na myśli otrzymanie okrętów, które w innych krajach były niepotrzebne. Nie chodzi mi czy było nas stać czy nie. Podobne pierdoły i dywagacje odpadaja.
Czy inne kraje w czasie wojny za swoje okręty płaciły czy tylko wypożyczały? Np. Holandia, Norwegia? I co później stało się z tymi okrętami. Czy USA rozdawało okrety?
Czy inne kraje w czasie wojny za swoje okręty płaciły czy tylko wypożyczały? Np. Holandia, Norwegia? I co później stało się z tymi okrętami. Czy USA rozdawało okrety?
Beneficjentami okrętów brytyjskich po II Wojnie były m. in. Dania i Norwegia. W przypadku tej pierwszej sprawa zapłaty jest - uwzględniając, iż badam to "na gorąco", bez głębszych badań - w miarę jasna. Conway's 1947 - 1995 podaje, że 2 fregaty klasy "River" - "Holger Danske" i "Niels Ebbesen" zostały w 1945 zakupione. Ponadto otrzymano 3 okręty podwodne klasy "U" (w tym był i "Dzik") - które zostały wyczarterowane w końcu wojny. W przypadku Holandii lotniskowiec "Karel Doorman" został wypożyczony w 1946 i zwrócony w 1948. W przypadku 7 niszczycieli (w tym i "Garlanda"), mowa jest jedynie o transferze, bez zagłębiania się w płatności. Otrzymano też m. in. w 1946 8 trałowców, nie wiadomo czy za jakąś odpłatnością, wykorzystywanych jako korwety.