I ginąć jeden po drugim.
To nie żaden poziom abstrakcji tylko rzeczywistość. A koncepcja ze zmniejszaniem się trochę mi przypomina XIX wieczne topienie pancernika torpedowcami. Jakoś nie wyszło

Kwestia sprowadza się do czegoś innego, Musimy mięć drobnoustroje które są na tyle sprawne, by mimo małej wielkości być w stanie atakować praktycznie zawsze niezależnie od pogody. Do tego na tyle zjadliwe by były w stanie zaszkodzić każdemu ( nie muszą zaraz topić jednym ciosem, wystarczy
poważne uszkodzenie ) do tego na tyle tanie ( pod każdym względem ) by było ich duużo i by utrata ich wieelu nie robiła specjalnej różnicy.
Wtedy mamy taki efekt jak przy kopcu mrówek czy roju pszczół. Załatwią nawet krowę.
Ale już ze słoniem czy nosorożcem będą miały kłopot, bo skóry nie przebiją. Tu trzeba takiego mocniejszego szerszenia.
I wtedy wrócimy do podstaw - jedna mrówka czy szerszeń jak ma być bardziej zjadliwa/mądra to się robi droga, na zniszczenie/unieszkodliwienie jednego "nosorożca" zużyje się ich wiele. Pytanie co taniej - chmary szerszeni czy własny nosorożec.
Co do tych „straszliwych” uszkodzeń od granita czy czego tam.
Weźmy sobie takiego PoW i Hood w starciu z Bismarckiem. Jakby zamiast 15 calówki w Hooda wyrżną granit to jestem mocno przekonany, że tego bum by nie było, ale oczywiście tego nie udowodnię bo jak? A księciuniu? W oryginale dostał 7 pocisków z czego jeden nie wiadomo czy 15 cy 8 calówką. Reszta po równo po trzy. Stracił jeden czy dwa directory dział uniwersalnych, miał uszkodzona jedną wieżę 133 ( znaczy barbetę do niej, nie pamiętam czy naprawili na morzu ) i trochę uszkodzeń od odłamków.
Trafienie w pomost – większe bum ( w oryginale niewybuch ) i wielka dziura w nadbudówce dziobowej. Trafienia kolejnego pewnie by nie było ( tego w dalocelowniki ) bo by była dziura.
Trafienie w kadłub co to pocisk latał po kadłubie jak kot z pęcherzem. Znów wielka dziura w kadłubie, bez tragicznych konsekwencji.
Trafień pod linią wody nie ma ( bo się granit rozbija o fale ), więc kolejne trafienia odpadają.
A zostaje jeszcze ewentualnie to co wybuchło od trafienia w dźwig. Powiedzmy, że wygł by się drugi komin.
Efekt – skasowana dziobowa nadbudówka ( częściowo ), dziura w kadłubie w rejonie katalulty. Skosowane dziobowe DCT.
I tu niespodzianka.
PoW miał jeszcze rufowe DCT i z niego może prowadzić ogień, główne przeliczniki są pod pokładem w cytadeli. A jeśli i rufowe się skasuje, to może kierować centralnie z wieży B.
A jak i to to z każdej wieży niezależnie.
Reszta jak znajdę czas.