Flota Czerwona w latach 20- i 30-tych

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 5085
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Ksenofont pisze:Czy ja gdzieś dawałem jakiekolwiek gwarancje sukcesu?

Jedynie twierdziłem, że PMW nie była bez szans w starciu z Sowietami.
I przypominałem, że w latach dwudziestych Flota Bałtycka to nie to samo, co w 1914 roku.
Nasza dyskusja jak zwykle poszła w innym kierunku niż powinna.
Ja tylko zapytałem jakie było wyszkolenie marynarzy radzieckich i polskich, bo uznałem, że mimo wyszystko niedocenia się jednych, a przecenia drugich. Stąd też chciałem merytorycznie rozwinąć wątek poświęcony owemu wyszkoleniu i zrobiłem to całkowicie bez docinek. To co miało miejsce później jest wynikiem "forumowej atmosfery", a na czymś zgoła odmiennym mi zależało.
Ksenofont pisze:
Marmik pisze:Nie powiem by nasi byli bez szans, ale przekucie szans na zwycięstwo nie jest jedynie wynikiem problemów z wyszkoleniem u przeciwnika.
I tu zgadzam się z Tobą w 100%!
Nas nie byli bez szans!
Zwłaszcza, że jakoś nie za specjalnie widzę szeroką inicjatywę w działaniach ze strony ZSRR. Może jedynie OOP, ale na to nie byliśmy przygotowani.
Cały problem polega na tym, żeby postronny czytelnik po lekturze tych postów nie wyszedł za założenia, że wyszkoleniem mozna nadrobić braki w okrętach. Owszem do pewnego stopnia można, ale przy ocenie sił nie powinno sie kierować wyszkoleniem jako kryterium zasadniczym. Faktycznie wyszkolenie pokazywane jest dopiero w boju i wtedy mozna mówić, że ktoś wygrał bitwę między innymi dzieki lepszemu wyszkoleniu (i trzeba podać co konkretnie mamy na myśli - sprawniejsze manewrowaie, szybkie usuwanie niesprawności, duża celność i szybkostrzelność itd, itd.)
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Gangut
Posty: 157
Rejestracja: 2007-07-21, 19:48
Lokalizacja: Z.Góra

Post autor: Gangut »

Ksenofont pisze:Witam!...Czy ja gdzieś dawałem jakiekolwiek gwarancje sukcesu?

Jedynie twierdziłem, że PMW nie była bez szans w starciu z Sowietami....

Nas nie byli bez szans!

Pozdrawiam
Ksenofont
Tylko te słowa oznaczają ni mniej ni więcej Panie Tymoteuszu, że podobnie nie bez szans była druga strona . I warto pomimo swoich poglądów o tym pamiętać .

Z Poważaniem Andrzej Kliszewski
Navigare...
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 5085
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Przeglądając starsze posty w wątku natrafiłem na informację, która wymaga komentarza.
Forteca_69 pisze:
Co do kampanii to ta w Zatoce Fińskiej z uwagi na znaczne zalodzenie trwała zazwyczaj od maja do końca października i nie wynikało to bynajmniej z nieudolności Sowietów.
Tia, a w grudniu i styczniu pływało się swobodnie (w Wawie -15, w Helsinkach +2) - pewnie zalodzenie zapomniało zalodzić... Nie uogólniajmy.
Rocznie Finowie wydają około 20 mln Euro na pracę samych tylko lodołamaczy (a maleństwa to nie są - patrz zdjęcia) udrażniających podejścia do kilkunastu (lista obejmuje maksymalnie 23) kluczowych portów Zatoki Finskiej, Botnickiej i Morza Archipelagowego (informacja od dyrektora VTS Helsinki). Polacy nie wydają ani złotówki.

Zlodzenie Zatoki Fińskiej czasami sięga 50-80% powierzchni (we wschodniej części 100%), a grubość pokrywy lodowej waha się w przedziale 20-50 cm.

Warto też wspomnieć, że sezon lodowy 2006/2007 był jednym z łagodniejszych w historii regionu (ostatni raz tak ciepło było w 1930 roku). Co do 2007/2008 danych nie czytałem.

Obrazek
Obrazek
Zdjęcia: Fińska Administracja Morska
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Post autor: Ksenofont »

Gangut pisze:
Ksenofont pisze:Witam!...Czy ja gdzieś dawałem jakiekolwiek gwarancje sukcesu?

Jedynie twierdziłem, że PMW nie była bez szans w starciu z Sowietami....

Nas nie byli bez szans!
Tylko te słowa oznaczają ni mniej ni więcej Panie Tymoteuszu, że podobnie nie bez szans była druga strona . I warto pomimo swoich poglądów o tym pamiętać .
Oj warto! warto!

Warto też wrócić do mojego artykułu i powtórnie go przeczytać.
Bo za Chiny Ludowe nie znajdzie się tam nic innego, ponad to, że PMW nie była bez szans w starciu z Sowietami...
Może to być szokujące dla kogoś, kto przyzwyczaił się do mitów na temat niezwyciężoności i potęgi Sowietów.
Ale to nie oznacza, że gwarantowałem tam zwycięstwo Polaków.

Napisałem tylko, że PMW nie była bez szans w starciu z Sowietami....

I takie zdaje się są rezultaty dwutygodniowej dyskusji.
Marmik pisze:Cały problem polega na tym, żeby postronny czytelnik po lekturze tych postów nie wyszedł za założenia, że wyszkoleniem mozna nadrobić braki w okrętach.
I na tym, żeby postronny czytelnik po lekturze tych postów nie wyszedł za założenia, że wyszkoleniem nie można nadrobić braków w okrętach.

Przyjmując, że ta nieprecyzyjna fraza ("braki w okrętach") oznacza przewagę materiałową, dyskusje na temat "siła vs. morale" trwa od wieków, i nie podejrzewam, żebyśmy doszli do jakichś spójnych wniosków.

Możemy najwyżej przedstawić własne poglądy.
Marmik pisze:Nasza dyskusja jak zwykle poszła w innym kierunku niż powinna.
Ja tylko zapytałem jakie było wyszkolenie marynarzy radzieckich i polskich, bo uznałem, że mimo wyszystko niedocenia się jednych, a przecenia drugich. Stąd też chciałem merytorycznie rozwinąć wątek poświęcony owemu wyszkoleniu
Merytoryczne rozwinięcie tego wątku jest chyba niemożliwe. Nie można - z wystarczającą precyzją - ocenić wyszkolenia marynarzy dwóch flot sprzed siedemdziesięciu lat. Nie ma do tego narzędzi badawczych.
Można jedynie - poprzez znane dziś wyniki walk - dokonać zgrubnego szacunku. Bardzo zgrubnego.
Nie wiem, którzy z nas przeceniają Polaków i nie doceniają Sowietów, a którzy z nas - odwrotnie: przeceniają Sowietów i nie doceniają Polaków.
Mi - po tej dyskusji - wydaje się, że - do tej pory - przeceniałem Sowietów.
Komuś innemu może wydawać się coś innego.
Nasza dyskusja poszła (idzie) w innym kierunku, ale to dobry kierunek...

Pozdrawiam
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Awatar użytkownika
Forteca_69
Posty: 85
Rejestracja: 2005-09-05, 09:58
Lokalizacja: Przasnysz
Kontakt:

Post autor: Forteca_69 »

W starciu dwa na dwa typowałbym Polaków, ale unikałbym lekceważenia przeciwnika, bo ma stare okręty i jest "gorzej" wyszkolony.
Marmiku, nikt nie lekcewarzy przeciwnika - tylko - na podstawie wielu czynników (w tym i wyszkolenia) - przeciwstawia sie tanowczo pogladowi prezentowanemu tutaj między innymi przez Smoka e. że "sowieci roznieśli by nas w proch i pył w 2-3 godziny"
Nie powiem by nasi byli bez szans, ale przekucie szans na zwycięstwo nie jest jedynie wynikiem problemów z wyszkoleniem u przeciwnika.
100% zgoda - z tym że nie możemy też liczyć starcia wszystkie sowieckie niszczyciele kontra nasze. Sowieci jeżeli wypchną je na daleki Bałtyk z bazą w Kronsztadzie, to nie starczy im paliwa. Wiec będą musieli posłać zbiornikowiec, który siłą rzeczy bedzie wymagał stosownej eskorty. Czyli kilka odpadnie. Zapewne będą musieli tez kilka zostawić do ochrony podejścia do swojej bazy. czy zostanie im tyle aby wypracować przewagę 2:1 :roll: Szczególnie gdy my będziemy mieć już Błyskawicę i Groma - czyli nie tylko w lufach 8 x 130, ale też 14 x 120 czyli 22 lufy. Sowieci powinni mieć - chcąc mieć dwykrotnę przewagę 44 lufy przynajmniej analogicznego kalibru - Nowiki miały 100 mm działa - więc pewnie trzeba by pomnożyć jeszcze co najmniej x 1.2. Nowików było 7 - 28 x 102 mm. Policzmy nowoczesne

Leningrady były (na Bałtyku) dwa = 10 x 130 mm

Gniewnych było 9 (ale w 1939 7 z nich dopiero było wykańczanych - więc 2) = 8 x 130 mm

Opytnyj - 4 x 130 mm

Czyli 22 x 130 mm

Jeszcze trochę brakuje do dwukrotnej przewagi (póki co jest 1:1), zakałdając nawet jakby wszystkie na raz wyszły na Bałtyk.

Z Nowikami (wszystkimi) jest ledwo dwukrotna przewaga w lufach.
Cały problem polega na tym, żeby postronny czytelnik po lekturze tych postów nie wyszedł za założenia, że wyszkoleniem mozna nadrobić braki w okrętach. Owszem do pewnego stopnia można, ale przy ocenie sił nie powinno sie kierować wyszkoleniem jako kryterium zasadniczym.
Owszem, jednak jest to jakieś kryterium. Teoretycznei Włosi powinni wygrać wszystkie (a przynajmniej większość) starć na M. Śródziemnym, a ile wygrali wiemy.

Problem w tym ,zęby czytelnik postów nie odniósł wrażenie że flota ZSRR była tak wszechpotężna, ze w ogóle by nas pozamiatali pierwszego dnia.
Wiec pancerniki przeorają porty, inne jednostki postawią miny i jesteśmy skończeni.

Raczej było by tak jak opisał Gangut, tylko bez limitu czasowego

Co do starcia MSBM-PMW byłby bezbramkowy remis - po prostu Sowiecinie wysunęli by się z poza zasłoniętej podwójnej gardy a PMW nie zapędzałaby się na tyle daleko by ponieść straty od działań sił lekkich MSBM

A przecież o to nam chodziło, żeby bez problemu dochodziły do nas konwoje z zaopatrzeniem :wink: Wiec ten remis to de facto nasze zwycięstwo.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 5085
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Ksenofont pisze:Przyjmując, że ta nieprecyzyjna fraza ("braki w okrętach") oznacza przewagę materiałową, dyskusje na temat "siła vs. morale" trwa od wieków, i nie podejrzewam, żebyśmy doszli do jakichś spójnych wniosków.
W kwestii formalnej, to fraza "braki w okretach" jest IMO jak najbardziej precyzyjna. Już tłumaczę dlaczego. Otóż jakby nie patrzeć to wszelkie znane mi szacowania (włącznie z zawartymi w 6-letnim...) dowodziły że okretów mamy za mało, by realizować założone cele. Stąd braki w okrętach. Jeżeli użyłbym "przewagę materiałową" musiałbym uwzględniać wiele innych czynników takich jak stan zapasów czy zaplecze remontowe itd, itd. Dlatego użyłem prostego i jednoznacznego określenia (tak mi się przynajmniej wydało).
Forteca_69 pisze:Marmiku, nikt nie lekcewarzy przeciwnika - tylko - na podstawie wielu czynników (w tym i wyszkolenia) - przeciwstawia sie tanowczo pogladowi prezentowanemu tutaj między innymi przez Smoka e. że "sowieci roznieśli by nas w proch i pył w 2-3 godziny"
Będę w pierwszym szeregu osób, które przeciwstawiają się tego typu twierdzeniom. Nie mniej uważam, że niektóre zagadnienia nadmiernie spłycamy, a to prowadzi do utrwalania stereotypów (analogicznych do tego typu co: "polski lotnik i na drzwiach od stodoły poleci").
Problemu wojny, której nie było nie da sie rozwiązać kilkoma czy kilkunastoma postami. Tysiącstronicowa książka z rzetelnymi analizami to byłoby mało. Ja tylko chciałbym żeby o tym pamiętano, a nie wysuwano kategoryczne czasami tezy na podstawie jednostronnej analizy kilku wydarzeń historycznych.
Forteca_69 pisze:100% zgoda - z tym że nie możemy też liczyć starcia wszystkie sowieckie niszczyciele kontra nasze. Sowieci jeżeli wypchną je na daleki Bałtyk z bazą w Kronsztadzie, to nie starczy im paliwa. Wiec będą musieli posłać zbiornikowiec, który siłą rzeczy bedzie wymagał stosownej eskorty. Czyli kilka odpadnie. Zapewne będą musieli tez kilka zostawić do ochrony podejścia do swojej bazy.
Zacznę od końca. Do ochrony bazy mieli sporo drobnicy czyli w myśl zasady, że nikt nie zostawia myśliwskiego ogara w budzie by pilnował obejścia, trzeba uwzględniać wszystkie większe okręty.
Co do uzupełniania zapasów to rozważałem jedynie pancerniki. Krążownik nie potrzebowałby go, a dla niszczycieli trzeba byłoby policzyć/oszacować.
Zbiornikowiec o ile w ogóle to mogłby iść pod eskorta mniejszczych okrętów (które sam by uzupełniał zapasami).

Jeżeli chcemy rozważać warianty działań to zawsze trzeba zacząć od najgorszego dla nas.
Forteca_69 pisze:Szczególnie gdy my będziemy mieć już Błyskawicę i Groma - czyli nie tylko w lufach 8 x 130, ale też 14 x 120 czyli 22 lufy. Sowieci powinni mieć - chcąc mieć dwykrotnę przewagę 44 lufy przynajmniej analogicznego kalibru - Nowiki miały 100 mm działa - więc pewnie trzeba by pomnożyć jeszcze co najmniej x 1.2. Nowików było 7 - 28 x 102 mm.
W przypadku nieopancerzonych celów, jakimi są niszczyciele, czy to 100 mm czy 130 mm nie ma większego znaczenia prócz zasięgu prowadzenia ognia. A ten jest uzalezniony raczej od prędkości początkowej i kąta odniesienia.
Forteca_69 pisze:Owszem, jednak jest to jakieś kryterium. Teoretycznei Włosi powinni wygrać wszystkie (a przynajmniej większość) starć na M. Śródziemnym, a ile wygrali wiemy.
Spodziewałem się, że w końcu przyład włoski wyjdzie na forum. Obawiam, się, że w tym wypadku nie chodziło o wyszkolenie, a o złe założenia taktyczne i asekuracyjne podejście dowódców. Czy ktoś może zagwarantować, że mając tylko 4 niszczyciele, polscy dowódcy wykarzą się ponadprzeciętną inicjatywą? Czy nie będa uwiązani jakimiś restrykcyjnymi obostrzeniami taktycznymi czy materiałowymi (tak jak jednotorpedowy atak na Ihna!!!)?
Forteca_69 pisze:Problem w tym ,zęby czytelnik postów nie odniósł wrażenie że flota ZSRR była tak wszechpotężna, ze w ogóle by nas pozamiatali pierwszego dnia.
Fakty sa takie, że potencjałem ilościowym (a to jest akurat proste do policzenia) zdecydowanie górowali nad nami. Potencjałem jakościowym (co jest bardzo trudne do policzenia) szacuję, że również. W przypadku konfliktu z pełnym wykorzystaniem dostępnych sił, uważam, że dostalibyśmy niezłe baty. Natomiast uwzględniając specyfikę akwenu i oceniając późniejsze działania obu stron, uważam, że jedynym poważnym zagrożeniem były radzieckie okręty podwodne, które wbrew obiegowej opinii nie potopiłyby sie same w drodze na Bałtyk Południowy :wink: .
Forteca_69 pisze:Co do starcia MSBM-PMW byłby bezbramkowy remis - po prostu Sowiecinie wysunęli by się z poza zasłoniętej podwójnej gardy a PMW nie zapędzałaby się na tyle daleko by ponieść straty od działań sił lekkich MSBM
A przecież o to nam chodziło, żeby bez problemu dochodziły do nas konwoje z zaopatrzeniem :wink: Wiec ten remis to de facto nasze zwycięstwo.
I z tym się zgadzam, z jednym małym wyjątkiem. Nie nalezy zapominać o okretach podowodnych. Mozliwe, że to one rozwiązały sprawę i przechyliły szalę na korzyść ZSRR. Nie ulega wątpliwości, że nasz potencjał sił przeciwpodowdnych nie był rewelacyjnych, choć 10 okrętów z czego 4 "długodystansowe" to wcale nie tak mało.
Zatem, co ciekawe, konflikt polsko-radziecki mógłby przybrać wygląd tego co polskie niszczyciele realizowały w czasie DWS u boku Royal Navy.
Ostatnio zmieniony 2008-07-13, 13:29 przez Marmik, łącznie zmieniany 1 raz.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Adam
Posty: 1771
Rejestracja: 2005-09-06, 12:58

Post autor: Adam »

Forteca_69 pisze: 100% zgoda - z tym że nie możemy też liczyć starcia wszystkie sowieckie niszczyciele kontra nasze. Sowieci jeżeli wypchną je na daleki Bałtyk z bazą w Kronsztadzie, to nie starczy im paliwa. Wiec będą musieli posłać zbiornikowiec, który siłą rzeczy bedzie wymagał stosownej eskorty. Czyli kilka odpadnie. Zapewne będą musieli tez kilka zostawić do ochrony podejścia do swojej bazy. czy zostanie im tyle aby wypracować przewagę 2:1 :roll: Szczególnie gdy my będziemy mieć już Błyskawicę i Groma - czyli nie tylko w lufach 8 x 130, ale też 14 x 120 czyli 22 lufy. Sowieci powinni mieć - chcąc mieć dwykrotnę przewagę 44 lufy przynajmniej analogicznego kalibru - Nowiki miały 100 mm działa - więc pewnie trzeba by pomnożyć jeszcze co najmniej x 1.2. Nowików było 7 - 28 x 102 mm. Policzmy nowoczesne
Tylko, że jest mało prawdopodobnym by w ogóle wysłali na Bałtyk okręty nawodne! A jeśli już to byłby to rajdy sił lekkich. Ze zbiornikowca mogły tankować choćby na wyjściu z Zatoki Fińskiej - stąd już Bałtyk był w ich zasięgu (skoro był w czasie I wojny, to był i później).

Zapewne, bazując na doświadczeniach I wojny, wysłali by na trasy konwojowe okręty podwodne - a tych mieli sporo, a budowali całą masę bardzo nowoczesnych jednostek. Dodatkowo zapewne zaminowali by potencjalne szlaki konwojowe i to nie na Zatoce Gdańskiej, a w rejonie Ławicy Słupskiej, Rugii, Bornholmu itd.

I tu trafili by nas w miękkie podbrzusze, bo sił eskortowych, wyspecjalizowanych w działaniach ZOP u nas nie było, a na niszczycielach takie działania traktowano jako drugorzędne. Nie było też sił przeciwminowych zdolnych do trałowania, ale przede wszystkim określenia granic pól minowych na otwartym Bałtyku.

To trochę przypominało sytuację z konwojów arktycznych we czasie II WŚ - tam Tirpitz "straszył" swoją obecnością i angażował duże siły floty, podczas gdy realne straty zadawały okręty podwodne i samoloty. Tu też, tworzyliśmy siły przeciw dość mało prawdopodobnemu wypadowi "strasznego Ganguta i reszty", podczas gdy realnym i bardziej prawdopodobnym zagrożeniem dla szlaków konwojowych byłby op i miny.
Saddam
Posty: 140
Rejestracja: 2006-05-03, 14:25

Post autor: Saddam »

A co na takie panoszenie się Sowietów na Bałtyku powiedzieliby inni mieszkańcy jego wybrzeża?
Awatar użytkownika
Forteca_69
Posty: 85
Rejestracja: 2005-09-05, 09:58
Lokalizacja: Przasnysz
Kontakt:

Post autor: Forteca_69 »

W przypadku nieopancerzonych celów, jakimi są niszczyciele, czy to 100 mm czy 130 mm nie ma większego znaczenia prócz zasięgu prowadzenia ognia.
No nie tylko - pocisk 102 mm 17,5 kg, donośność 13,6 km (Obuchowski od Nowików)

Pocisk 130 mm 33,5 kg, donośność 24 km (B-13, czyli ta od projektu 7)

Ja bym powiedział że to kolosalna różnica, te 10 km które Nowiki musiał by płynąć bez możliwości odpowiedzi.

Nie nalezy zapominać o okretach podowodnych. Mozliwe, że to one rozwiązały sprawę i przechyliły szalę na korzyść ZSRR.
Tylko, to nie rok 1945. OP musi zatrzymać okręt pod francuską flagą i skontrolować - czyli musi to robić w wynurzeniu. W zasiegu naszych sił nawodnych i naszego lotnictwa morskiego.

Owszem, może toredować bez ostrzeżenia - ale to igranie z ogniem
Nie ulega wątpliwości, że nasz potencjał sił przeciwpodowdnych nie był rewelacyjnych, choć 10 okrętów z czego 4 "długodystansowe" to wcale nie tak mało.
No właśnie, na działania jak wyżej wystarczy.
Zapewne, bazując na doświadczeniach I wojny, wysłali by na trasy konwojowe okręty podwodne - a tych mieli sporo, a budowali całą masę bardzo nowoczesnych jednostek. Dodatkowo zapewne zaminowali by potencjalne szlaki konwojowe i to nie na Zatoce Gdańskiej, a w rejonie Ławicy Słupskiej, Rugii, Bornholmu itd.
ryzykowne, ze względu na możliwe reperkusje.
A jeśli już to byłby to rajdy sił lekkich. Ze zbiornikowca mogły tankować choćby na wyjściu z Zatoki Fińskiej - stąd już Bałtyk był w ich zasięgu (skoro był w czasie I wojny, to był i później).
Nie, W I wojnie mieli port w Libawie, Rydze, archipelag Alandzki i Moonsundzki. A teraz nie.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 5085
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Forteca_69 pisze:
W przypadku nieopancerzonych celów, jakimi są niszczyciele, czy to 100 mm czy 130 mm nie ma większego znaczenia prócz zasięgu prowadzenia ognia.
No nie tylko - pocisk 102 mm 17,5 kg, donośność 13,6 km (Obuchowski od Nowików)

Pocisk 130 mm 33,5 kg, donośność 24 km (B-13, czyli ta od projektu 7)
Ja bym powiedział że to kolosalna różnica, te 10 km które Nowiki musiał by płynąć bez możliwości odpowiedzi.
Hmmm..., Forteco, czy mógłbyś się odnosić do całości mojej wypowiedzi w rzeczonej kwestii. Zdaje się, że pisałem coś o kącie podniesienia i prędkości poczatkowej.
Posiłkując się Navweaps (nic lepszego nie mam pod ręką) wychodzi:
Nowiki:
donośność 15,6 km przy kącie podniesienia 30 stopni, prędkość początkowa 823 m/s.

Siódemki:
donośność 25,7 km przy kącie podniesienia 45 stopni, prędkość poczatkowa 870 m/s

Dla Nowików wziąłem niższe parametry, dla 7-ek wyższe. Dlatego powtarzam, że w przypadku niszczycieli kaliber ma drugorzędne znaczenie. Zresztą przydałyby się dane odnośnie objętości strefy rażenia odłamkami, bo zdolność penetracji raczej nie musi być tu rozważana.

Kolejna sprawa to dystanse walki okrętów czyli jednym słowem różnica pomiedzy zasięgiem ognia skutecznego, a donośnością. Czy ktoś pamieta na jakich dystansach odbywała się wymiana ognia w typowych starciach niszczycieli? Założę się o flaszkę, że nie było to 25 km. Jaka bya celnośc na dystansach powyżej 18 km? Czy nie było to strzelanie na wiwat?
Forteca_69 pisze:Tylko, to nie rok 1945. OP musi zatrzymać okręt pod francuską flagą i skontrolować - czyli musi to robić w wynurzeniu. W zasiegu naszych sił nawodnych i naszego lotnictwa morskiego.
Lotnictwa jakiego? :o Bądźmy poważni :-D .
Poza tym od którego roku zaczęto atakować cele z pominięciem jakichkolwiek konwencji? Z tego co mi wiadomo, jeżeli jednostka płynęła w eskorcie okrętów strony wojującej to nic nie trzeba było kontrolować. Mogę się mylić, ale zapis dotyczył jedynie nieuzbrojonych, nieeskortowanych statków.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
PawBur
Posty: 492
Rejestracja: 2006-06-06, 22:13
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: PawBur »

Marmik, bo nie do końca rozumiem - czemu potencjałem jakościowym sowieci mieli przewagę według Ciebie?

A co ilości luf, to fakt że w przypadku niszczycieli różnica kalibru nie ma takiego znaczenia, ale sądzę że skoro 130 miały zasięg ok.25 km, a 100 15 km, to nawet jeśli na tą odległość (25km) nie ma sensu strzelać, to w odległości ok. 15 km większe działo będzie już chyba celniejsze niż mniejsze strzelające na max swoich możliwości - ale to sobie tak gdybam.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 5085
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

PawBur pisze:Marmik, bo nie do końca rozumiem - czemu potencjałem jakościowym sowieci mieli przewagę według Ciebie?
Potencjał jakościowy to nie jakość produktu, tylko wynik skomplikowanych obliczeń uwzględniających charakterystyki (głównie techniczne, ale też część taktycznych) wszystkich okrętów floty. Dlatego jedynie szacuję, że pod względem potencjału jakościowego (którego nie jestem w stanie obliczyć) flota radziecka także miała znaczącą przewagę.
PawBur pisze:A co ilości luf, to fakt że w przypadku niszczycieli różnica kalibru nie ma takiego znaczenia, ale sądzę że skoro 130 miały zasięg ok.25 km, a 100 15 km, to nawet jeśli na tą odległość (25km) nie ma sensu strzelać, to w odległości ok. 15 km większe działo będzie już chyba celniejsze niż mniejsze strzelające na max swoich możliwości - ale to sobie tak gdybam.
Pragnę podkreślić, że polskie 130-ki miały donośność 18,1 km przy kącie podniesienia 35 stopni i predkości poczatkowej 725 m/s, więc przewaga topnieje w niezłym tempie, co nie?
Polskie 120-ki miały donośność 19,5 km przy kącie podniesienia 30 stopni i prędkości początkowej 900 m/s (i to głównie jej zawdzięczają to, że górowały nad 130-kami Wichrów).

Czy działo 130 mm na 15 km będzie celniejsze od 100 mm? Możliwe, ale na pewno nie będzie to zasługą kalibru, a prędkości początkowej (w uproszczeniu wynikającej z ładunku miotającego i długości lufy) oraz (!) z jakości przyrządów celowniczych.

Z lekka demagogicznie mógłbym powiedzieć, że "Leningrady" czy 7-ki mogły rozstrzelać "Wichry" nie dopuszczając ich na odległość skutecznego użycia uzbrojenia. Fajnie nie?
"Gromy" bronią sie dużą prędkością, która umozliwiłaby im szybkie zbliżenie.

Ja jednakże w każdym straciu widzę wiele czynników, które mogą odegrać istotą rolę w wyłonieniu zwycięzcy. Dlatego daleki jestem od uznawania, że nalezy kierować się głównie donośnością. Nie twierdzę też, że właśnie coś takiego forsuje Forteca, ale pragnę uwypuklić nieco przedstawione zagadnienie.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
Forteca_69
Posty: 85
Rejestracja: 2005-09-05, 09:58
Lokalizacja: Przasnysz
Kontakt:

Post autor: Forteca_69 »

Dla Nowików wziąłem niższe parametry, dla 7-ek wyższe. Dlatego powtarzam, że w przypadku niszczycieli kaliber ma drugorzędne znaczenie. Zresztą przydałyby się dane odnośnie objętości strefy rażenia odłamkami, bo zdolność penetracji raczej nie musi być tu rozważana.
Nie tak zaraz. Kąt owszem - tylko...

donośność 15,6 km przy kącie podniesienia 30 stopni, prędkość początkowa 823 m/s.

4 diumowaja puszka była tak zrobiona, że te 30 stopni to MAKSYMALNY kąt podniesienia.

Po prostu nie dało się wyżej... (bo część zamkowa ryła o pokład). A i to na stanowisku M3 wz. 1916, bo wcześniej zaledwie +15. Taki feler...

Ale nie wiem - czy dostały tę podstawę okręty ostatniej serii, czy zmieniono na wszystkich... ale może jakiś spec od "Nowików" się wypowie.

Stąd te 3 km minimum przewagi naszych niszczycieli (W i B) nad Nowikami.

B-13 ma świetne parametry, tylko...

Pierwsze działa był tak fatalnej jakości, że żywotność lufy była nie wyższa niż 130 wystrzałów.

Czyli niszczyciele serii 7 i 7U nie migły nawet wystrzelać zapasu amunicji na działo :lol:

Próbowano zaradzić i do 1941 r. oprócz dział z miękim gwintem wprowadzono działa z gwintem ANIMI i NII-13- tylko że każdy z gwintów potrzebował innego rodzaju amunicji (nie był wymienne !), innych tablic strzelań i innych przyrządów celowniczych :-D

Szirokorad określił to jednym zdaniem "W 1941 moriakam stało wiesieło" - mieli 3 rodzaje niby tych samych dział z nie pasującą do siebie amunicją, a na kilku niszczycielach mieli żywotność lufy 130 strzałów. ;)

To już tłumaczy szybkostrzelność 1.8 na minutę (normatyw 10/minutę) i oszczędzanie amunicji, czyli lufy.

Oczywiście przy pełnym ładunku - można było strzelać przy osłabionym, ale to na dystansie Nowików i prędkości początkowej daleko mniejszej od 130 Wichrów.

To tyle w temacie "potencjału jakościowego" :D
Lotnictwa jakiego? Bądźmy poważni .
Znaczy, sugerujsze że Polska nie miała lotnictwa morskiego :? :shock: Ale może jednak miała
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4915
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

To ja jeszcze się wtrącę.
W przypadku niszczyciela tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia maksymalny zasięg dział. Doświadczenia wojny ( czy ćwiczeń ) wykazały dobitnie, że przy stanie morza innym niż płaskie jak stół to strzelanie na odległość większą niż jakieś 5-7 km to strzał na wiwat. Po prostu niszczyciel nie jest dobrą ( stabilną ) platformą artyleryjską. A pełna stabilizacja 3 osiowa na niszczycielach to nie u nas ( i nie sowietów ) w tym czasie.
Natomiast jeśli zwiększenie zasięgu pochodzi ze zwiększenia prędkości wylotowej to ma to znaczenie. Po prostu zwiększa się strefa zagrożenia, więc łatwiej trafić. Tak dla uproszczeni. Moździerz ma strefę zagrożenia bliską zeru - musimy trafić w wodę w tym miejscu gdzie znajduje sie okręt by trafić w okręt. Działo o ogromnej prędkości wylotowej daje tak płaski tor, że nawet jak przestrzelimy cel o kilkadziesiąt metrów, to i tak cel dostanie.
Niemniej różnice pomiędzy tymi działami nie były aż tak ekstremalne ( trzeba by przeliczyć, ale nie mam zacięcia :( ).

Co do kalibru. Jednak ma to znaczenie, choć nie tak duże jak dla okrętów opancerzonych. W przypadku trafienia w kotłownię czy maszynownię eliminujemy to pomieszczenie z walki niezależnie czy będzie to pocisk 100 czy 130 mm. ( dla Wichra maszynownia to stop ). Ale są inne rejony okrętu i tu przydaje się większy kaliber do szybszego wyeliminowania go z walki - przypominam brytyjskie rozważania o kalibrze artylerii pomocniczej na pancernikach. Tam zasięg też miał znaczenie - stabilniejsza platforma, ale tzw. stoping power jest taki sam dla pocisku niezależnie czy wyleciał on z niszczyciela czy pancernika.

Konkludując kaliber ma znaczenie, szybkostrzelność też. Zasięg dział ( dla niszczycieli z tego okresu ) nie. Albo bardzo niewielkie znaczenie.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 5085
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Forteca_69 pisze:To tyle w temacie "potencjału jakościowego" :D
Muszę Cię zmartwić, ale zagadnień potencjału jakościowego floty nawet nie liznąłeś w powyższej wypowiedzi :D . Niemniej są to cenne informacje o ograniczeniach we flocie radzieckiej. Przydałoby się teraz co nieco o stronie polskiej. Zadałem w tym wątku szereg pytań, które byćmoże pozostną bez odpowiedzi, ale zawsze wskazują to co jest pomijane w rozważaniach, a co trzeba byłoby uwzględnić.
Forteca_69 pisze:
Lotnictwa jakiego? Bądźmy poważni .
Znaczy, sugerujsze że Polska nie miała lotnictwa morskiego :? :shock: Ale może jednak miała
W stanie agonii.
Zatem pytam o możliwości tego "lotnictwa". Swoją drogą jestem ciekaw i razy RXIII wykonywały rekonesans pod Bornholm (pytanie retoryczne). Jakiez to szalenie wyrafinowane uzbrojenie ZOP miały RXIII? Ile bomb hydroistatycznych zabierały? No chyba, że ktoś sądzi, że ruskie atakowali by podłodkami na Zatoce Gdańskiej i bezpośrednich podejściach do niej.
Sytuacja mogłaby się zmenić wraz z Cantami, ale zdawało mi się, że póki co kręcimi sie wokół lata 1939 roku.
Maciej3 pisze:Ale są inne rejony okrętu i tu przydaje się większy kaliber do szybszego wyeliminowania go z walki...
Ja bym powiedział, że wpływ ma również rodzaj zastosowanego pocisku.
Jak juz wspomniałem, nie jestem w stanie podac objętości strefy rażenia odłamkami, więc nie wiem na ile 130 mm góruje nad 100 mm, ale na pewno góruje. Zaś jezeli mówimy o wyeliminowaniu z walki i tak trzeba trafić w któreś z żywotnych miejsc na okrecie.
Ostatnio zmieniony 2008-07-13, 19:01 przez Marmik, łącznie zmieniany 2 razy.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
Zelint
Posty: 800
Rejestracja: 2005-09-24, 08:20
Lokalizacja: Władysławowo

Post autor: Zelint »

Zapytaj jeszcze o radiostacje na tych Lublinach...

Tak na marginesie. Jaka była szybkostrzelność praktyczna polskich 130 mm z Wichra?
ODPOWIEDZ