Strona 10 z 11

: 2010-07-21, 16:46
autor: Maciej3
Moze inaczej. Wycofanie sie po nalotach ktore wykonczyly Musashi mialo sens. Szczegolnie jesli by to polaczyc z wycofaniem Ozawy I Nishimury. Wycofanie sie z pod Samar to jakas porazka. A tlumaczenie ze zwial przed lotniskowcami uderzeniowymi to wrecz zakrawa na sabotaz.

Zeby nie bylo, ja tam jestem generalnym przeciwnikiem wojen na granicy pacyfizmu, ale czasem trzeba patrzec inaczej.

: 2010-07-21, 16:55
autor: Sławomir Lipiecki
Ja jestem wrogiem wojen, przemocy, niszczenia środowiska, kłamstw, chamstwa, systemu, polityki, religii itd. itp.
To akurat jest teraz nieważne.

Jeszcze raz powtarzam, Kurita jako dowódca zespołu w myśl taktyki "wkalkulowanego ryzyka" zachował się całkowicie poprawnie i logicznie.
Japończycy nie dysponowali wyrafinowanymi radarami obserwacyjnymi (o artyleryjskich nie wspomnę), systemem IFF, a nawet kodowaną łącznością między okrętami TBS - dane jakie dostawał Kurita były szczątkowe. Poniesione wcześniej straty w wyniku ataku okrętów podwodnych i samolotów to tylko część całej układanki.
Facet po prostu nie miał rozpoznania!
Do tego dochodziło zmęczenie załóg, niecelny ogień artylerii, ciągłe ataki samolotów, utrata kolejnych krążowników itd.

Z perspektywy dowódcy - i to w dodatku ocenianego z poziomu czasów współczesnych - tym bardziej postąpił logicznie i prawidłowo, gdyż wiemy, że niebawem czekałaby go bitwa z pancernikami Oldendorfa, jak nie dodatkowo z 6 szybkimi superdrednotami typów Iowa, S. Dakota i N. Carolina, z których każdy w pojedynkę mógł się SPOKOJNIE mierzyć nawet z "Yamato" (notabene kilka BB Oldendorfa także, a na bank "WeeVee")... Kilka trafień pociskami HC/HE w te bajeczne nadbudówki i byłyby japońskie pseudo-pancerniki workami treningowymi.

P.S. Czasem żałuję, że "Książę Walii" miał pecha (połączonego z nonszalancją i arogancją Anglików).
Gdyby wówczas doszło do starcia morskiego, Japończycy mogliby szybko skreślić z listy floty dwa Kongo... Może uświadomiło by to ich oficjalnie, co warte są ich pseudo-BB i wojna zakończyłaby się szybciej? Trudno powiedzieć...

: 2010-07-21, 23:15
autor: Maciej3
z 6 szybkimi superdrednotami typów Iowa, S. Dakota i N. Carolina, z których każdy w pojedynkę mógł się SPOKOJNIE mierzyć nawet z "Yamato" (notabene kilka BB Oldendorfa także, a na bank "WeeVee")
Przypomina mi się pytanie do instruktora nauki jazdy
"z jaką prędkością można wejść w ten zakręt?"
"jak się nie myśli o wyjściu to SPOKOJNIE z każdą"

A jeśli chodzi o samego Kuritę. Wylano na niego już chyba wystarczająco dużo pomyj i nie mam co dodawać nowych, więc parę faktów.
1. Japończycy doskonale wiedzieli, że jak padną Filipiny to zostaną odcięci od dostaw ropy ( w zasadzie to już byli, ale po ich upadku to jeszcze dokładniej ). W takim układzie posiadanie jakiejś floty, nawet najsilniejszej na świecie to nawet fleet in being nie może spełniać, bo bez ropy to i straszyć nie bardzo jest jak.
2. Ozawa szedł do walki w przeświadczeniu, że zostanie rozbity do ostatniego najmarniejszego niszczyciela i był gotowy to zrobić, byle umożliwić Kuricie dojście do transportowców.
3. Co tam sobie myślał Nishimura to ciężko powiedzieć, ale sprawiał wrażenie pogodzonego z rolą samobójcy i robił co mu nakazano.
4. Kurita zachował się rozsądnie, logicznie i zrozumiale zawracając po serii nalotów zakończonych zniszczeniem Musashi.
5. Po otrzymaniu dość jasnych rozkazów wrócił. Po dostaniu się w okolice Samar spotkał wymarzone lotniskowce. Po serii nalotów z tychże miał prawo uważać że nie dostanie się do transportowców. A nawet jak dostanie to wiele nie zdziała, bo niszczyciele wyprztykały się z torped, a ciężkie okręty wyposażone głównie w pociski przeciwpancerne jakoś słabo się nadają do topienia statków ( zresztą naloty wskazywały, że pewnie i tak dojść się nie uda ), a ilość pocisków w komorach spadała dramatycznie.
6. Nagle w jakiś sposób dostrzegł w tych puszkach lotniskowce uderzeniowe ( przynajmniej gdzieś czytałem takie uzasadnienie ). Cóż - transportowce były nieosiągalne, ale zniszczenie lotniskowców już dążyło nagle zostać czymś w rodzaju świętego graala. Miał go w zasięgu ręki i wycofał się. Musiał wiedzieć, że potem to flota będzie tylko malowana, a nie walcząca i zostanie po prostu zniszczona do ostatniego okrętu ( bez ropy cała waleczność na nic się zda, a te informacje miał ). A tu mógł zadać dodatkowe straty. Sytuacja, podobna do ja wiem, Glowworma? Może nie całkiem, ale coś w tym stylu.
Wcześniejsza przymusowa kąpiel, stres walką, dezorientacja, brak rozpoznania, straty itd dają pewne wytłumaczenie podjętej decyzji. Ale nie usprawiedliwiają jej. Była błędna i mając ówczesną wiedzę można było stwierdzić że była błędna.
Usprawiedliwieniem byłby humanitaryzm i chęć oszczędzenia iluś tam ludzi. Ale jakoś o to nie podejrzewam wojskowego, zresztą nie tym kierują się wojskowi w czasie wojny. Humanitarnie to by było np. samozatopić Bismarcka po trafieniu z Ark Royala ( to na poważnie ) i poprosić przeciwnika o ratowanie ludzi. A jeszcze humanitarniej zaraz to otworzyć zawory zaraz po wyjściu z portu ( to już mniej poważnie ), wtedy Hood by ocalał i paru ludzi posiekanych potem odłamkami też.
Raczej nie zostałoby to ocenione specjalnie pozytywnie. Wojna raczej nie służy szerzeniu humanitaryzmu.
Gdyby wówczas doszło do starcia morskiego, Japończycy mogliby szybko skreślić z listy floty dwa Kongo... Może uświadomiło by to ich oficjalnie, co warte są ich pseudo-BB i wojna zakończyłaby się szybciej? Trudno powiedzieć...
Jakoś nie wierzę by się zaraz wycofali. Plany były dość jasne - zdobyć ile się da a potem podpisać pokój na własnych warunkach. Po wywołaniu awantury i reakcji USA wskazującej, że raczej nie da się podpisać pokoju nie sądzę żeby cokolwiek z tego uświadomienia tu zmieniło. Brak tych dwóch krążowników mógł co najwyżej zmniejszyć dynamikę innych walk, ale nie przesadzałbym z wpływem na przebieg wojny. Prince na pewno byłby postrzelany i musiał się wycofać na naprawy. Nie bardzo było czym go zastąpić. Reszta już dość oczywista.

: 2010-07-22, 10:01
autor: specjalista ds. ogólnych
Sławomir Lipiecki pisze:Ja jestem wrogiem wojen, przemocy, niszczenia środowiska, kłamstw, chamstwa, systemu, polityki, religii itd. itp.
To akurat jest teraz nieważne.

Jeszcze raz powtarzam, Kurita jako dowódca zespołu w myśl taktyki "wkalkulowanego ryzyka" zachował się całkowicie poprawnie i logicznie.
Japończycy nie dysponowali wyrafinowanymi radarami obserwacyjnymi (o artyleryjskich nie wspomnę), systemem IFF, a nawet kodowaną łącznością między okrętami TBS - dane jakie dostawał Kurita były szczątkowe. Poniesione wcześniej straty w wyniku ataku okrętów podwodnych i samolotów to tylko część całej układanki.
Facet po prostu nie miał rozpoznania!
Do tego dochodziło zmęczenie załóg, niecelny ogień artylerii, ciągłe ataki samolotów, utrata kolejnych krążowników itd.

Z perspektywy dowódcy - i to w dodatku ocenianego z poziomu czasów współczesnych - tym bardziej postąpił logicznie i prawidłowo, gdyż wiemy, że niebawem czekałaby go bitwa z pancernikami Oldendorfa, jak nie dodatkowo z 6 szybkimi superdrednotami typów Iowa, S. Dakota i N. Carolina, z których każdy w pojedynkę mógł się SPOKOJNIE mierzyć nawet z "Yamato" (notabene kilka BB Oldendorfa także, a na bank "WeeVee")... Kilka trafień pociskami HC/HE w te bajeczne nadbudówki i byłyby japońskie pseudo-pancerniki workami treningowymi.

P.S. Czasem żałuję, że "Książę Walii" miał pecha (połączonego z nonszalancją i arogancją Anglików).
Gdyby wówczas doszło do starcia morskiego, Japończycy mogliby szybko skreślić z listy floty dwa Kongo... Może uświadomiło by to ich oficjalnie, co warte są ich pseudo-BB i wojna zakończyłaby się szybciej? Trudno powiedzieć...
Proponuje odrzucić elementy polityki w naszej dyskusji bo ,żaden z decydentów na statkach o niej nie decydował.
Moim zdaniem decyzja Kurity była błędna bo IJY była i tak stracona - ostatnim momentem kiedy mogła coś zdziałać były walki wokół Guadal.
Więkość ludzi, których rzekomo ratował Kurita i tak za chwile zgineła i to w znacznie mniej sensowych akcjach (bo jak nazwać rajd samotnego Y pod Okniawą?)
od 1943 roku IJY pełniła rolę pływających celów dla USAF i tyle.
Nie zmienia to faktu, że japoński plan pod L. zadziałał bo amerykanie wystawili swoje tyły na strzał - i stąd pytanie czy strzał był możliwy - tj. kiedy US BB mogły dopłynąć do Kurity. No i co mógł ewentualnie potopić ?

: 2010-07-22, 11:35
autor: Sławomir Lipiecki
specjalista ds. ogólnych pisze:
Sławomir Lipiecki pisze:Ja jestem wrogiem wojen, przemocy, niszczenia środowiska, kłamstw, chamstwa, systemu, polityki, religii itd. itp.
To akurat jest teraz nieważne.

Jeszcze raz powtarzam, Kurita jako dowódca zespołu w myśl taktyki "wkalkulowanego ryzyka" zachował się całkowicie poprawnie i logicznie.
Japończycy nie dysponowali wyrafinowanymi radarami obserwacyjnymi (o artyleryjskich nie wspomnę), systemem IFF, a nawet kodowaną łącznością między okrętami TBS - dane jakie dostawał Kurita były szczątkowe. Poniesione wcześniej straty w wyniku ataku okrętów podwodnych i samolotów to tylko część całej układanki.
Facet po prostu nie miał rozpoznania!
Do tego dochodziło zmęczenie załóg, niecelny ogień artylerii, ciągłe ataki samolotów, utrata kolejnych krążowników itd.

Z perspektywy dowódcy - i to w dodatku ocenianego z poziomu czasów współczesnych - tym bardziej postąpił logicznie i prawidłowo, gdyż wiemy, że niebawem czekałaby go bitwa z pancernikami Oldendorfa, jak nie dodatkowo z 6 szybkimi superdrednotami typów Iowa, S. Dakota i N. Carolina, z których każdy w pojedynkę mógł się SPOKOJNIE mierzyć nawet z "Yamato" (notabene kilka BB Oldendorfa także, a na bank "WeeVee")... Kilka trafień pociskami HC/HE w te bajeczne nadbudówki i byłyby japońskie pseudo-pancerniki workami treningowymi.

P.S. Czasem żałuję, że "Książę Walii" miał pecha (połączonego z nonszalancją i arogancją Anglików).
Gdyby wówczas doszło do starcia morskiego, Japończycy mogliby szybko skreślić z listy floty dwa Kongo... Może uświadomiło by to ich oficjalnie, co warte są ich pseudo-BB i wojna zakończyłaby się szybciej? Trudno powiedzieć...
Proponuje odrzucić elementy polityki w naszej dyskusji bo ,żaden z decydentów na statkach o niej nie decydował.
Moim zdaniem decyzja Kurity była błędna bo IJY była i tak stracona - ostatnim momentem kiedy mogła coś zdziałać były walki wokół Guadal.
Więkość ludzi, których rzekomo ratował Kurita i tak za chwile zgineła i to w znacznie mniej sensowych akcjach (bo jak nazwać rajd samotnego Y pod Okniawą?)
od 1943 roku IJY pełniła rolę pływających celów dla USAF i tyle.
Nie zmienia to faktu, że japoński plan pod L. zadziałał bo amerykanie wystawili swoje tyły na strzał - i stąd pytanie czy strzał był możliwy - tj. kiedy US BB mogły dopłynąć do Kurity. No i co mógł ewentualnie potopić ?

Czasy dojścia szybkich super-drednotów muszę sprawdzić, natomiast tym, co jedyne mógł Kurita zniszczyć, to te nieszczęsne lotniskowce eskortowe, bowiem kolejnym jego przeciwnikiem byłyby pancerniki Oldendorfa i tu kończy się jego przygoda.

: 2010-07-22, 19:23
autor: domek
Maciej3 pisze:

6. Nagle w jakiś sposób dostrzegł w tych puszkach lotniskowce uderzeniowe ( przynajmniej gdzieś czytałem takie uzasadnienie ). Cóż - transportowce były nieosiągalne, ale zniszczenie lotniskowców już dążyło nagle zostać czymś w rodzaju świętego graala. Miał go w zasięgu ręki i wycofał się. Musiał wiedzieć, że potem to flota będzie tylko malowana, a nie walcząca i zostanie po prostu zniszczona do ostatniego okrętu ( bez ropy cała waleczność na nic się zda, a te informacje miał ). A tu mógł zadać dodatkowe straty. Sytuacja, podobna do ja wiem, Glowworma? Może nie całkiem, ale coś w tym stylu.
Wcześniejsza przymusowa kąpiel, stres walką, dezorientacja, brak rozpoznania, straty itd dają pewne wytłumaczenie podjętej decyzji. Ale nie usprawiedliwiają jej. Była błędna i mając ówczesną wiedzę można było stwierdzić że była błędna.
Usprawiedliwieniem byłby humanitaryzm i chęć oszczędzenia iluś tam ludzi.
Panowie od dziś jesteśmy humanitarni My nie zatopimy lotniskowce tylko samoloty tch lotniskowców zatopią Nas :D Z bardziej bezpiecznego dla siebie dystansu :)

Jaki wpływ miało by zatopienie czterech lotniskowców uderzeniowych na
zapewnienie osłony lotniczej wojsk inwazyjnych :?:

pozdrawiam

: 2010-07-22, 19:38
autor: domek
specjalista ds. ogólnych pisze:
Sławomir Lipiecki pisze:Ja jestem wrogiem wojen, przemocy, niszczenia środowiska, kłamstw, chamstwa, systemu, polityki, religii itd. itp.
To akurat jest teraz nieważne.

Jeszcze raz powtarzam, Kurita jako dowódca zespołu w myśl taktyki "wkalkulowanego ryzyka" zachował się całkowicie poprawnie i logicznie.
Japończycy nie dysponowali wyrafinowanymi radarami obserwacyjnymi (o artyleryjskich nie wspomnę), systemem IFF, a nawet kodowaną łącznością między okrętami TBS - dane jakie dostawał Kurita były szczątkowe. Poniesione wcześniej straty w wyniku ataku okrętów podwodnych i samolotów to tylko część całej układanki.
Facet po prostu nie miał rozpoznania!
Do tego dochodziło zmęczenie załóg, niecelny ogień artylerii, ciągłe ataki samolotów, utrata kolejnych krążowników itd.

Z perspektywy dowódcy - i to w dodatku ocenianego z poziomu czasów współczesnych - tym bardziej postąpił logicznie i prawidłowo, gdyż wiemy, że niebawem czekałaby go bitwa z pancernikami Oldendorfa, jak nie dodatkowo z 6 szybkimi superdrednotami typów Iowa, S. Dakota i N. Carolina, z których każdy w pojedynkę mógł się SPOKOJNIE mierzyć nawet z "Yamato" (notabene kilka BB Oldendorfa także, a na bank "WeeVee")... Kilka trafień pociskami HC/HE w te bajeczne nadbudówki i byłyby japońskie pseudo-pancerniki workami treningowymi.

P.S. Czasem żałuję, że "Książę Walii" miał pecha (połączonego z nonszalancją i arogancją Anglików).
Gdyby wówczas doszło do starcia morskiego, Japończycy mogliby szybko skreślić z listy floty dwa Kongo... Może uświadomiło by to ich oficjalnie, co warte są ich pseudo-BB i wojna zakończyłaby się szybciej? Trudno powiedzieć...
Proponuje odrzucić elementy polityki w naszej dyskusji bo ,żaden z decydentów na statkach o niej nie decydował.
Moim zdaniem decyzja Kurity była błędna bo IJY była i tak stracona - ostatnim momentem kiedy mogła coś zdziałać były walki wokół Guadal.
Więkość ludzi, których rzekomo ratował Kurita i tak za chwile zgineła i to w znacznie mniej sensowych akcjach (bo jak nazwać rajd samotnego Y pod Okniawą?)
od 1943 roku IJY pełniła rolę pływających celów dla USAF i tyle.
Nie zmienia to faktu, że japoński plan pod L. zadziałał bo amerykanie wystawili swoje tyły na strzał - i stąd pytanie czy strzał był możliwy - tj. kiedy US BB mogły dopłynąć do Kurity. No i co mógł ewentualnie potopić ?
Napewno wzorem amerykanów ostrzelać piechotę morską znaczy palmy na plaży. bo transportowce by się dość szybko zmyły :P

pozdrawiam

: 2010-07-22, 19:43
autor: domek
Strach pomyśleć jak by się przebił jeszcze jakiś kapitan liberty wypchany amunicją zaparkował by swoją krype na burcie jamaciaka albo jamaciak w nim :lol:

Wtedy to dopiero byłby wstyd :D

pozdrawiam

: 2010-07-22, 19:43
autor: Maciej3
Ależ z tym humanitaryzmem to sobie trochę żartuję. Co jak co, ale oszczędzanie przeciwnika ( uzbrojonego i sprawnego a nie bezbronnych rannych ) to na wojnie raczej nie jest przejaw humanitaryzmu a nierozsądku.
Przynajmniej w realiach XX wiecznych, bo paręset lat wcześniej różnie to bywało.
I o humanitaryzm to akurat bym Japończyków nie podejrzewał, więc jedyny "rozsądny" argument wycofania odpada.
W sytuacji w jakiej był Kurita jedyne co miało sens to walczyć do końca. Choć oczywiście ci co ocaleli mogą uważać inaczej a i sam Kurita o ile się nie mylę wojnę przeżył, a tak to by pewnie poszedł na dno razem ze swoim Yamato, więc w sumie decyzja logiczna - ratować się i tyle.

Co do zatopienia lotniskowców to piszę o uderzeniowych, bo tak się Kurita potem tłumaczył - że widział w nich uderzeniowe. To już zakrawa na uzasadnienie do rozstrzelania. Jakby się tłumaczył, że widział eskortowe a nie wiadomo skąd przylatywały samoloty i topiły mu kolejne jednostki, to co innego. Wtedy to bym nawet taką decyzję rozumiał. Ot wydaje się, że w tle są lotniskowce uderzeniowe ( bo przylatują samoloty ), albo jakaś nowa super baza, w związku z tym przebicie się dalej jest nierealne, a zatopienie paru puszek nie uzasadnia kolejnych strat.
Ale jeśli uzasadniał to tym, że widział tam lotniskowce uderzeniowe i się ich wystraszył ( upraszczam, ale do tego się to sprowadza ), to jest to paranoja - bo przecież te lotniskowce były głównym celem, priorytety z początku wojny nieco się zmieniły a transportowce stają się mniej ważne jak można zatopić ileś lotniskowców uderzeniowych.
Odnoszę wrażenie, że Kurita sam nie wiedział czemu się wycofał, ot pogubił się i tyle, a potem szukał jakiegoś logicznego uzasadnienia.
Czy ja bym na jego miejscu zrobił inaczej, to nie wiem, ale ja się na zawodowego wojskowego nie piszę, a jak kto chce nim być to musi się liczyć z konsekwencjami. A jakoś nie sądzę by Kurita był z poboru i został dowódcą pod przymusem.

: 2010-07-22, 20:09
autor: domek
Maciej3 pisze:Ależ z tym humanitaryzmem to sobie trochę żartuję. Co jak co, ale oszczędzanie przeciwnika ( uzbrojonego i sprawnego a nie bezbronnych rannych ) to na wojnie raczej nie jest przejaw humanitaryzmu a nierozsądku.
Przynajmniej w realiach XX wiecznych, bo paręset lat wcześniej różnie to bywało.
I o humanitaryzm to akurat bym Japończyków nie podejrzewał, więc jedyny "rozsądny" argument wycofania odpada.
W sytuacji w jakiej był Kurita jedyne co miało sens to walczyć do końca. Choć oczywiście ci co ocaleli mogą uważać inaczej a i sam Kurita o ile się nie mylę wojnę przeżył, a tak to by pewnie poszedł na dno razem ze swoim Yamato, więc w sumie decyzja logiczna - ratować się i tyle.

Co do zatopienia lotniskowców to piszę o uderzeniowych, bo tak się Kurita potem tłumaczył - że widział w nich uderzeniowe. To już zakrawa na uzasadnienie do rozstrzelania. Jakby się tłumaczył, że widział eskortowe a nie wiadomo skąd przylatywały samoloty i topiły mu kolejne jednostki, to co innego. Wtedy to bym nawet taką decyzję rozumiał. Ot wydaje się, że w tle są lotniskowce uderzeniowe ( bo przylatują samoloty ), albo jakaś nowa super baza, w związku z tym przebicie się dalej jest nierealne, a zatopienie paru puszek nie uzasadnia kolejnych strat.
Ale jeśli uzasadniał to tym, że widział tam lotniskowce uderzeniowe i się ich wystraszył ( upraszczam, ale do tego się to sprowadza ), to jest to paranoja - bo przecież te lotniskowce były głównym celem, priorytety z początku wojny nieco się zmieniły a transportowce stają się mniej ważne jak można zatopić ileś lotniskowców uderzeniowych.
Odnoszę wrażenie, że Kurita sam nie wiedział czemu się wycofał, ot pogubił się i tyle, a potem szukał jakiegoś logicznego uzasadnienia.
Czy ja bym na jego miejscu zrobił inaczej, to nie wiem, ale ja się na zawodowego wojskowego nie piszę, a jak kto chce nim być to musi się liczyć z konsekwencjami. A jakoś nie sądzę by Kurita był z poboru i został dowódcą pod przymusem.
Powiniem od razu atakować siłami lekkimi na maksymalnie małym dystansie a Y dobijał by jedynie ranne jednostki :)

Moim zdaniem kluczowy był by ostrzał artyleri średniej i torpedy

Ciekawym jest pytanie czy Ozawa potrzebował na wabika zuikaku

sto zer osłony lotniczej :lol:

pozdrawiam

: 2010-07-23, 12:22
autor: specjalista ds. ogólnych
Ale jeśli uzasadniał to tym, że widział tam lotniskowce uderzeniowe i się ich wystraszył ( upraszczam, ale do tego się to sprowadza ), to jest to paranoja - bo przecież te lotniskowce były głównym celem, priorytety z początku wojny nieco się zmieniły a transportowce stają się mniej ważne jak można zatopić ileś lotniskowców uderzeniowych.
No i to jest zadziwiające ! bo przecież lotniskowce uderzeniowe powinny go podniecić .... do działania.

: 2010-07-23, 13:15
autor: Sławomir Lipiecki
specjalista ds. ogólnych pisze:
Ale jeśli uzasadniał to tym, że widział tam lotniskowce uderzeniowe i się ich wystraszył ( upraszczam, ale do tego się to sprowadza ), to jest to paranoja - bo przecież te lotniskowce były głównym celem, priorytety z początku wojny nieco się zmieniły a transportowce stają się mniej ważne jak można zatopić ileś lotniskowców uderzeniowych.
No i to jest zadziwiające ! bo przecież lotniskowce uderzeniowe powinny go podniecić .... do działania.
Na wojnie nieważne jest, ile zatonie okrętów wojennych.
Liczy się tylko wynik danej operacji / stałe dostawy surowcowe / zaplecze logistyczne i jego ochrona.

: 2010-07-23, 14:07
autor: Maciej3
To prawda, ale realia byly takie ze wojny na wyniszczenie Japonia nie mogla wygrac. Musieli co najwyzej zadac tyle strat zeby przeciwnikowi sie odechcialo. Pod samar teoretycznie mieli szanse. Z kazdym miesiacem coraz mniejsze, co bylo jasne dla kazdego kto mial oczy.
Wycofali sie w obliczu takiej szansy.
Wnioski sa dla mnie oczywiste.

: 2010-07-23, 15:29
autor: Sławomir Lipiecki
Maciej3 pisze:To prawda, ale realia byly takie ze wojny na wyniszczenie Japonia nie mogla wygrac. Musieli co najwyzej zadac tyle strat zeby przeciwnikowi sie odechcialo. Pod samar teoretycznie mieli szanse. Z kazdym miesiacem coraz mniejsze, co bylo jasne dla kazdego kto mial oczy.
Wycofali sie w obliczu takiej szansy.
Wnioski sa dla mnie oczywiste.
Czy utrata kilku transportowców przerobionych "na prędce" na CVE + 3 niszczyciele i 3 niszczyciele eskortowe miałaby znaczenie?
Na pewno wielokrotnie mniejsze, niż zniszczenie jednostek desantowych i ostrzelanie pozycji USMC na brzegu.
Czy ew. zniszczenie tych kilku CVE rekompensowałoby choćby w 1% utratę wszystkich pancerników i krążowników liniowych, prawie wszystkich krążowników ciężkich i wielu niszczycieli???
W końcu, gdyby to były CV (nie CVE), czy ich ew. zniszczenie, cokolwiek by zmieniło? Czy Amerykanom by się odechciało operacji?
NIE!
To było możliwe TYLKO poprzez odcięcie dostaw i zniszczenie transportowców wraz z armią USMC, która już wylądowała...

: 2010-07-23, 15:37
autor: Maciej3
To, żę by się nie odechciało to wiadomo. Mówię o tym co Japończycy mogli wiedzieć i na co liczyć, a nie o tym co wiemy dziś.
Po utracie filipin flota japońska była stracona. Bez ropy to tylko tarcze w porcie - to było jasne.
W tej konkretnie sytuacji najlepsze co mogli zrobić to walczyć do końca.
A o lotniskowcach uderzeniowych piszę, bo Kurita wspominał, że był przekonany że właśnie je ma przed sobą co dadatkowo sprawia, żę decyzja była bzdurna.

: 2010-07-23, 16:16
autor: Maciej3
Moze inaczej. Kurita wystepowal w greckiej tragedii, co by nie zrobil I tak mial przegwizdane. Ocalil okrety, tylko po co? Wiadomo bylo ze to ostatnia akcja bo na wode nie poplynal. Czyli co chcial ocalic ludzi? To sie kupy nie trzyma.