: 2005-07-18, 21:15
Krazownik podwodny, niemniej krazownik.jareksk pisze:Orzeł był i bałtycki (jak w tamtej dyskusji) i oceaniczny. To był znakomity okręt. Podobnie O 21.
Warship Discussion Board
https://www.fow.pl/forum/
Krazownik podwodny, niemniej krazownik.jareksk pisze:Orzeł był i bałtycki (jak w tamtej dyskusji) i oceaniczny. To był znakomity okręt. Podobnie O 21.
A Ty nie twierdzisz juz, ze flota byla budowana do wojny z ZSRS?Ksenofont pisze:karolk pisze:no zwykły okret podwodny z tamtego okresu nie był zdolny do operowania 1,5 misiaca bez zawinięcia do bazy, tylko krązowniki podwodne, zaś Orzeł nie był na pewno krązownikiem, bo nie spełniał jednego warunku, więc był tylko bardzo dużym okrętem podwodnym, tylko niemal niestety podobnie jak Gryf
1,5 miesiąca autonomiczności nie wynikało z megalomanii, a z doktryny obrony wybrzeża: W razie wojny z Niemcami (a wówczas zajęcie baz to pewnik) okręty wychodzą i jak najdłużej utrzymują się na Bałtyku, a potem albo do państwa neutralnego, albo do sojusznika. Przecież toto, to wiadomo, odkąd Świrski wspomnienia wydawał, a Orzeł na Bałtyku polował.
Więc może warto rozejrzeć się za "rozsądkiem" albo przynajmniej poczytać klasyków, a nie propagandzistów?
Pozdrawiam
Ksenofont
Kolega SE interesujace tezy przedstawia. A skad wiesz, ze Swirski zebral?! Byles tam?! Widziales?! Czy moze jak zwykle konfabulujesz?!SmokEustachy pisze:Akurat. Szczegolnie, ze Sworski _żebrał_ w Warszawce kase na okrety w tym czasie, na Blyskawice.
Hehe a potrafisz napisac cos madrzejszego niz przepisywanie Rudzkiego [str. 69]?!SmokEustachy pisze:Dwa - zamowienie na Orly zostalo zredukowane powaznie.
Wiesz, o ile?
Nie wiesz.
Mialy byc 4 OP o wartosci okolo 37 000 000 zl.
Jeszcze przed zawarciem umowy zredukowano zamowienie do 3 a potem 2 jednostek. Szacunkowo 2 te OP, nazywane krazownikami podwodnymi mialy kosztowac ok. 21 000 000 zl, a nie 17 000 000.
Dokladniej zaplacono 15 879 900 zl za budowe, 4 139 300 zl za uzbrojenie oraz 913 500 zl na wyposazenie, co lacznie daje sume 20 932 700 zl za dwa okrety.SmokEustachy pisze:Stocznom zabulilismy 3,235 mln. florenow, 103 000 funtow szterlingow, 900 000 frankow szwajcarskich 226 tys zlotych, co wynioslo ok 15 440 000 zlotych okolo.
Z budzetu marynarki realizoane bylyu wydatki uzbrojenie, osprzet radiowy, osobiste rzeczy zalogi i material zuzywalne.
Ogolny koszt budowy wyniosl ok. 20 000 000 zlotych.
Duza autonomicznosc i zasieg - to przeciwko Niemcom [dlugie patrolowanie].SmokEustachy pisze:A Ty nie twierdzisz juz, ze flota byla budowana do wojny z ZSRS?
fdt pisze: 1. Nie rozumiem twojego algorytmu z pierwszych dwóch zdań.... Ja niczego takiego nie napisałem.
2. Tak tak... drobiazg... "Po zawarciu pokoju z WB i np. skutecznym podboju na wschód" ... to o czym wyrażasz się jako o interludium, było prawdziwym celem politycznym malarza.
3. A kto mówi o zaniechaniu rozbudowy floty nawodnej, mówimy tu o budowie B i T.
4. Analogii do Francji nie kumam... inna sytuacja geopolityczna, inne sojusze, inny potencjalny wróg... no w ogóle wszystko inne.
Dlatego, że do wojny z GB był mało jeżeli w ogóle przydatny. Co Niemcy zrobili z Tirpitzem po "zejściu" Bismarcka? Ano zapuszkowali w fiordzie. Uznali, że do działań bojowych jest bardzo mało przydatny. Sami jego twórcy ocenili jego przydatność na coś około zera i zdecydowali, że ma pełnić chwalebną rolę stracha na wróble.MiKo pisze: Co to był za okręt? Ano bezsensowny. Okręty wojenne buduje się aby były przydatne w czasie ewentualnej wojny. Bismarck tego warunku niegdy nie spełniał
Dlaczego nie spełniał:
Czyli wg ciebie "prawie każdy pancernik WW2", tonął w swojej pierwszej akcji bojowej...MiKo pisze:W trakcie rzeczywistych działań wojennych okazał się być pierońsko kosztowną jednorazówką.
Jak prawie każdy pancernik II w.ś.
No nie piszę, bo nie muszę. Zadania B. w jego jedynej operacji bojowej są powszechnie znane... zatapiać statki handlowe. Jeżeli zaś chodzi o cel w jakim B i T zostały zbudowane to inna para kaloszy, ale o tym poniżej.MiKo pisze: Do zadań mu wyznaczonych nadawał się słabo... bardzo słabo, jeżeli w ogóle.
Nie piszesz jakie to były zadania.
Zgoda w 100%. Został zbudowany po to, żeby być pancernikiem... Używając terminologii rodem z filozoficznych dzieł Immanuela Kanta, miał być "pancernikiem samym w sobie"... bez szczególnych założeń i założonych zadań.... Taki filozoficzny abstrakt "zaklęty" w górze stali.... czyli coś tak jak gdyby okręty te "powstały" nie w wyniku decyzji rządu, sztabów flot i budżetowego wysiłku narodu, ale w wyniku dyskusji shiploverów na FOWMiKo pisze:Mi wydaje się, że Bismarck miał mieć jedno zdanie - być pancernikiem. Nie rajderem, nie wielkim krążownikiem, nie killer-krążownikiem, nie straszakiem, czy pływającym germańskim ego.
Do bycia pancernikiem Bismarck się nadawał.
Znowu 100% zgoda. Nikt wtedy nie wiedział jaka będzie ta wojna i kiedy wybuchnie, ale w przeciwieństwie do ciebie uważam to akurat za świetny argument. B i T powstały po to żeby być "pancernikami samymi w sobie" w okresie kiedy nikt nie wiedział kiedy i jaka wojna wybuchnie. Dlaczego nikt nie wiedział jest jasne (wiedza to rzecz konkretna), ale dlaczego jego twórcom zabrakło wizji przyszłej wojny? Luftwaffe, broń pancerna przystepowały do wojny z nowymi koncepcjami użycia swoich rodzajów broni i z uzbrojeniem do tego odpowiednim. Kriegsmarine ... nie.MiKo pisze:Piszesz jeszcze o przebiegu ich służby. To chyba nie jest dobry argument bo w czasie kiedy je budowano nikt, łącznie z Hitlerem, nie wiedział kiedy ta wojna wybuchnie i jaki będzie jej przebieg.
Nieprawda. Angolskie pancerniki harowały jak woły... osłona, wsparcie itd itp. Angolskie pancerniki i KL były w dużej mierze gorylami (po nowomodnemu bodyguardami) to, że w czasie ich szychty bylo relatywnie mało rozrób i rzadko była okazja żeby dać komuś w ryja nie znaczy, że nic nie robiły... Podobnie było też z pancernikami USN (choć tu więcej było zadań samodzielnych i wsparcia niż "czystego obstawiania"). Jeżeli zaś chodzi o "czysty" koszt/efekt to maleńkie u-booty albo "maiale" sporo lepiej tu wypadają w konkurencji "kasowanie angolskich OL".MiKo pisze:Stosunek koszt/efekt dla B i T wypada miażdżąco.
Jak i dla 3/4 pancerników II w.ś.
Załóżmy, że w 1939 roku Polska ma na stanie puszkę klasy Warspite.... też napisałbyśMiKo pisze:Reasumując jeśli dobrze zrozumiałem (i dobrze odgadłem tajemniczy termin "zadanie"), bezsensowność BiT polegała na tym, że Niemcom w 1935 roku okręt klasy pancernik po prostu nie był potrzebny. Z czym się zgodzić nie mogę.
Po pierwsze, nie z perspektywy dnia dzisiejszego... to było już widoczne gołym okiem w 1942 roku, kiedy niemieckie czołgi stały u bram Egiptu i Kaukazu. Po drugie: piszesz, że decyzja (o budowie BiT) z 1935 roku w tymże 1935 roku była nie "naturalna i logiczna". A ja powiem zgoda... biorąc pod uwagę "lotność umysłu w sprawach morskich" ówczesnych władców Rzeszy była ona zaiste "naturalna" i na swój nielogiczny sposób "logiczna".Miko pisze:Oczywiście, że oceniając to z perspektywy dnia dzisiejszego można powiedzieć: "budowa BiT to było wywalenie kasy w błoto". W 1935 to była naturalna i logiczna decyzja. Nie ma co tworzyć różnych fikcji ale w 1935 nikt nie wiedział jak ta wojna będzie wyglądać, i czy posiadanie dwóch silnych nowoczesnych pancerników będzie pożyteczne pożyteczne.
Kardynalny błąd logiczny... popatrz na mapę. Jeżeli >>"Niemcy mieli ambicje stania się znowu mocarstwem światowym "<< to bez silnej armii lądowej i lotnictwa nigdy by się to nie mogło stać. Popatrz na histroię Niemiec, tamn zawsze obowiązywała zasada "najpierw wojska lądowe a potem flota". Gdybu Niemcy wygrali na lądzie i mieli silne lotnictwo, zawsze mogli wybudować (za pieniądze całej podbitej Europy) na Bałtyku taką flotę, że duszonym blokadą angolom pozostaloby się dogadywać lub poddać. Ta sekwencja (najpierw ląd potem morze) zawsze obowiązywała w XX wiecznej myśli strategicznej Niemiec.Miko pisze:Niemcy mieli ambicje stania się znowu mocarstwem światowym a bez silnej floty nawodnej nigdy by się to nie stało.
Zdefiniuj "trochę"... bo albo brakowało albo nie. To, że piszczeli nie znaczy, że sobie jakoś nie radzili.Miko pisze:co z tego że sprzątnął Huda... czy Angolom zabrakło od tego okrętów z wielkimi działami
Trochę brakowało.
Fajoska ta fikcja, ale dlaczego z realnego przebiegu zdarzeń wyłączasz tylko jedno nadzwyczajne zdarzenie i to akurat to które jest dla ciebie niewygodne. Wyłącz oba tzn "ekspresową kasację Huda" i konsekwentnie torpedę ze Swordfisha.... No i jak to teraz wygląda?Miko pisze:Załóżmy mała fikcję. Hood i PoW zatapiają Bismarcka już w Cieśninie Duńskiej. Jest to w sumie możliwe. Nic się w sumie nie zmienia poza jednym dodatkowym krążownikiem liniowym. Nuda.
Ale załóżmy chyba bardziej prawdopodobny scenariusz, że Bismarka nie trafiła w ster ta torpeda (co jest dość możliwe mogła chybić, mogła nie eksplodować, Swordfish mógł zostać zestrzelony itd.). Wtedy Bismarck zawija do Brestu i tam jest naprawiany.
Na początku 1942 mamy naprawione już S&G, Bismarcka i Tirpitza. Ile mają Brytyjczycy okrętów z wielkimi działami:
QE i Valaint uszkodzone, Warspite i R-ki w Indiach, Malaya i Renown na Śródziemnym.
Nelson uszkodzony.
Dostępne:
KGV, DoY i Rodney.
Zakładając że Rodol i tak nigdzie nie zdąży, to tych armat trochę brakowało...
Sorki, ze się wcinam w dyskusję, ale...fdt pisze: Nieprawda. Angolskie pancerniki harowały jak woły... osłona, wsparcie itd itp.
Paliwo - dowódctwo w Berlinie wydało 28.III.1942 rozkaz, ze "ciężkie siły morskie zaleznie od dostaw oleju musza wstrzymywać operację"fdt pisze:Dlatego, że do wojny z GB był mało jeżeli w ogóle przydatny. Co Niemcy zrobili z Tirpitzem po "zejściu" Bismarcka? Ano zapuszkowali w fiordzie. Uznali, że do działań bojowych jest bardzo mało przydatny. Sami jego twórcy ocenili jego przydatność na coś około zera i zdecydowali, że ma pełnić chwalebną rolę stracha na wróble.MiKo pisze: Co to był za okręt? Ano bezsensowny. Okręty wojenne buduje się aby były przydatne w czasie ewentualnej wojny. Bismarck tego warunku niegdy nie spełniał
Dlaczego nie spełniał: