Strona 9 z 17

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 13:51
autor: Peperon
Maciej3 pisze:...Anglicy też sobie kiedyś zbudowali flotę większą niż cała reszta świata razem wzięta i co z tego?
Ano tyle, że tak zachwycali się "porządkiem wersalskim", że po traktatach dusili kasę na okręty i to w takim stopniu, aż pozamykali niektóre huty. Jak się sytuacja zaczęła podgrzewać, to część płyt pancernych musieli szybko ściągać z Czechosłowacji. :lol:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 17:26
autor: MacGreg
Peperon pisze:
MacGreg pisze:...Nie chce wyjsc tutaj na upartego osla, ale moim zdaniem decyzja kontynuowania rejsu po zatopieniu Hooda, czyli przeprowadzenie planowanego rajdu po atlantyku przez Bismarcka bez posiadania w zbiornikach odpowiedniej ilości paliwa (i liczenie chyba na mozliwisci zatankowania na morzu) byla decyzja co najmniej pochopna.
Tak po zastanowieniu, to nie była taka całkiem zła decyzja. Tym bardziej, że to miało być przejście do Francji, a nie kontynuacja rajdu. .

Wyglada na to ze musze sie wycofac na z gory upatrzone pozycje :?
Ale tezy ze Bismarck nie powinien wychodzic z Bergen bez uzupelnienia paliwa bede bronil do upadlego :lol:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 19:14
autor: jogi balboa
Tak naprawdę to Niemców i tak czekało uzupełnienie paliwa zaraz po wejściu na otwarty ocean i to bynajmniej nie ze względu na pojemność zbiorników Prinz Eugena. Opcjonalnie zespół mógł również uzupełnić paliwo przed wejściem na Drogę Duńską z oczekującego zbiornikowca. Tyle że napływające meldunki o brytyjskiej nieaktywności nastrajały zdecydowanie do pośpiechu.
Tak wiem, biedni admirałowie co to nie wiedzieli co się dookoła nich dzieje, nie mieli koncepcji, przeciwnika i w ogóle byli zagubieni. Zbudowali więc pancerniki obrony wybrzeża które jakoś tak tylko przypadkiem przypominały korsarzy itd. taka a nie inna charakterystyka to tylko zbieg okoliczności i tyle.
Tak jak dyplomacja brytyjska w okresie międzywojennym też była zagubiona i nie wiedziała co się dokoła dzieje i dobrą wola chciała zbudować pokój na świecie.
Tere fere.
No ja wiem że Niemiec to zło wcielone spiskujące przeciwko światowemu pokojowi już od kołyski, ale zapewniam że przedstawiony w wymienionych przeze mnie pozycjach obraz kadry marynarki wojennej trzyma się kupy o wiele lepiej niż rzekoma koncepcja wyposażenia właśnie zamawianych okrętów w stopięćdziesiątki z powodu braku okrętów eskorty w momencie gdy równolegle składa się zamówienie na te brakujące okręty eskorty.
A co do czasu – to czegoś nie rozumiem.
W czasach projektowania Bismarcka czy Scharhorsta to się wydawało, że jest dużo czasu. Można było sobie podejmować decyzje o takim czy innym dziale plot czy innym takim.
I potencjalnie zostać z okrętem pozbawionym uzbrojenia przeciwlotniczego. To o czym ty piszesz że „można było” to przeskok z techniki z roku 1918 do poziomu techniki z roku 1934, coś co aliantom zajęło lat piętnaście chcesz zrobić w pięć. Ile eksperymentalnych konstrukcji zbudowali Brytyjczycy zanim zdecydowali się na te 5,25”? W jaki sposób Niemcy mają nagle zbudować sobie coś co inni wypracowywali przez lata? Jak oszacować masę i rozwiązania w kadłubie pozwalające na ich zamontowanie?
Za jednej strony piszesz że Niemcy nie mieli stoczni do budowy okrętów, z drugiej nie wiadomo skąd nagle mają wziąć biura konstrukcyjne i zakłady opracowujące i produkujące nowe uzbrojenie.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 19:19
autor: Peperon
MacGreg pisze:Wyglada na to ze musze sie wycofac na z gory upatrzone pozycje :? ...
Tu nie chodzi o wycofywanie, bo każdy ma swoje spojrzenie na różne sprawy ;)
Gdyby każdy był nieomylny, to Forum byłoby nudne z powodu jednomyślności dyskutantów. Wtedy byłby pewnie wyścig "wazeliniarzy" :diabel: w dziedzinie słodzenia uczestnikom "wymiany uprzejmości".
W kwestii paliwa, to zawsze lepiej mieć przed rajdem pancernik, który jest zatankowany "pod korek" niż ryzykować "wyścig" ze zbyt małą ilością paliwa. Sądzę jednak, że ten fakt nie był decydujący o losach Bismarcka.
Kopii o to nie będę kruszył, bo różnica zdań jest normalna i możliwa. :lol:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 19:34
autor: jogi balboa
Kluczem jest ustalenie których zbiorników nie napełniono. Bo jeśli których z tych dziobowych później uszkodzonych lub odciętych to... :clever:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 19:42
autor: Peperon
jogi balboa pisze:Kluczem jest ustalenie których zbiorników nie napełniono. Bo jeśli których z tych dziobowych później uszkodzonych lub odciętych to... :clever:
Ale w tym momencie nie ma to znaczenia.
Podczas rejsu paliwo jest zużywane i tak naprawdę nie wiadomo, czy nie było przetaczane między zbiornikami. Albo lepiej będzie zapytać - Jak było przetaczane. Bo pewnie było, żeby utrzymać odpowiednie balastowanie okrętu. W opróżnione zbiorniki łatwiej pobrać wodę zaburtową i nie obniżać jakości paliwa.
Ale to tylko taka moja dygresja. 8)

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 21:15
autor: Maciej3
Ale tezy ze Bismarck nie powinien wychodzic z Bergen bez uzupelnienia paliwa bede bronil do upadlego
Oceniasz to z dzisiejszej perspektywy czy ówczesnej?
Jak z dzisiejszej, to w sumie zgoda. Nawet kawaleryjska ciągotka Lindemana jest słuszna. W końcu Bismarck 3 dni po Hoodzie zatoną i niczego w sumie potem nie dokonał. Nawet tylko uszkodzenie PoW to już byłby sukces większy niż historycznie, a ewentualne zatonięcie wcześniej wiele nie zmienia.
Ale zgodnie z tym co wiedzieli Niemcy, to można się sprzeczać. Spit sobie przeleciał i nie trzeba było być prorokiem żeby zgadnąć czemu tam się zjawił i co przywiezie do bazy.
W tym czasie siły główne Royal Navy miały jeszcze stać w bazach.
Istniała szansa, że jak się pośpieszymy, to się wyrwiemy zanim przeciwnik zareaguje.
Dotankować można było potem, po ucieczce na ocean – zaopatrzenie czekało.
Wydaje mi się, że warto było podjąć ryzyko. A że się nie udało – takie życie. Jak się ryzykuje to czasem się udaje a czasem nie.
No ja wiem że Niemiec to zło wcielone spiskujące przeciwko światowemu pokojowi już od kołyski
A tego to nie rozumiem.
W polityce to jest tak – że ci nasi to dobrzy a ci obcy to źli. Jakbyśmy się zjednoczyli z Niemcami i podbili Moskwę ( podobno całkiem możliwe ) i potem zagarnęli część CCCP dla siebie ( trochę mniej możliwe ) to Niemcy byliby bardzo dobrzy.
Niemcy chcieli budować wielkie Niemcy.
Francuzi chcieli budować wielką Francje.
Anglicy Anglię ( no może raczej utrzymać to co się da bo się trochę sypało ) itd.
Akurat wyszło na to, że my byliśmy po drugiej stronie i dlatego dla nas są źli.
Znaczy po dojściu do władzy pewnego kaprala to w sumie można ich uznać za złych ( państwo niekoniecznie obywateli ), ale wcześniej to byli równie źli jak teraz. Ot budowali sobie coś i tyle, a że mieli poczucie że zostali skrzywdzeni – takie życie.

A wracając do meritum.
W tych książkach jest przedstawione, że Deutschandy to wyszły tak niechcący bo to nie wiadomo po co było, bo ograniczenia itd. Ot przypadek, miał być okręt obrony wybrzeża a wyszło takie coś.
A wyszedł idealny raider.
Teraz pytanie – jak ktoś sobie zbudował coś co wygląda jak raider i się do tego nadaje i w zasadzie do niczego innego to czemu to zbudował?
1. Bo jest kretynem i nie umie projektować i nie wpadł na to, że można zamontować tylko połowę silników diesla, co da prędkość jakieś 18-20 węzłów, a zaoszczędzoną masę wsadzić w pancerz/działa ( nawet skrócenie kadłuba pomoże ). Ot nie wpadli na to i dlatego tak wyszło.
2. Bo chcieli mieć coś co idealnie nadaje się do raiderowania.

Jeśli wybieramy opcję 1, to nie ma tematu.
Jeśli jednak 2 – to pytanie po co raider? Żeby się na niego patrzeć?
rzekoma koncepcja wyposażenia właśnie zamawianych okrętów w stopięćdziesiątki z powodu braku okrętów eskorty w momencie gdy równolegle składa się zamówienie na te brakujące okręty eskorty.
To samo co wcześniej.
Ile miało być tych okrętów eskorty a ile miał ich mieć przeciwnik. Jakie były szanse na obronę przed przeciwnikiem?
Kiedy można było zbudować odpowiednią ilość okrętów eskorty ( taką coby miała szansę w starciu z eskortą przeciwnika )
I potencjalnie zostać z okrętem pozbawionym uzbrojenia przeciwlotniczego. To o czym ty piszesz że „można było” to przeskok z techniki z roku 1918 do poziomu techniki z roku 1934, coś co aliantom zajęło lat piętnaście chcesz zrobić w pięć. Ile eksperymentalnych konstrukcji zbudowali Brytyjczycy zanim zdecydowali się na te 5,25”? W jaki sposób Niemcy mają nagle zbudować sobie coś co inni wypracowywali przez lata? Jak oszacować masę i rozwiązania w kadłubie pozwalające na ich zamontowanie?
Za jednej strony piszesz że Niemcy nie mieli stoczni do budowy okrętów, z drugiej nie wiadomo skąd nagle mają wziąć biura konstrukcyjne i zakłady opracowujące i produkujące nowe uzbrojenie.
Zdaje się, że się nie rozumiemy
Ja nie twierdzę, że jakby w 34 Niemcy podjęli decyzję o uzbrojeniu Scharnhorsta/Bismarcka w działa uniwersalne to by mieli broń pierwszej klasy.
Możliwe że by wyszedł knot, zacinający się, z małą szybkostrzelnością itd.
Ja twierdzę, że jakby chcieli mieć działa uniwersalne to by zaczęli przy nich grzebać. Francuzi jak sobie projektowali Dunkierki też nie mieli żadnego doświadczenia z taką bronią a jakoś sobie ją stworzyli.
A biura konstrukcyjne – proszę bardzo. W tym samym mniej więcej czasie zaprojektowali nowe działa 280 mm i wieże dla nich dla Scharnhorstów, zrobili całkiem nowe działa 203 ( nigdy wcześniej nie było takiego kalibru w Niemczech ) i wieże dla nich, a jak rok czy dwa później zapragnęli nowej broni dla niszczycieli – to sobie zaprojektowali nowe 150-tki dla niszczycieli, które ze starymi miały wspólny kaliber – i nowe wieże dla nich w tym te 65 stopniowe.
Trochę przy cięższych działach i wieżach też kombinowali.
Jakoś się dało.
Jakby działa uniwersalne były dla Niemców krytyczne to by sobie Hippery uzbroili w 12x150 – wieże jak z Nurnberga – projekt gotowy – i by się skupili na projektowaniu dział uniwersalnych.
Z jakiegoś powodu za uniwersalne się nie zabrali.
Opcje widzę 2
1. Byli kretynami i nie potrafili przewidzieć że się samoloty rozwiną ( a sami nad nimi pracowali ).
2. Mieli jakiś powód nie pracowania nad nimi, podczas gdy w tym czasie pracowali nad nowymi broniami przeciwokrętowymi i powiedzmy półprzeciwlotniczymi.

Jak wybieramy opcję 1 nie ma tematu
Jak opcję 2 – to pytanie czemu? Brak środków – bzdura. Kwestia zmiany priorytetów, niekoniecznie trzeba dokładać do biur nowego projektu.
Czy może jakiś inny powód – jakieś przemyślenia decydentów?

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 21:24
autor: domek
Maciej pisze:Przeciwnie, rozmieszczenie stanowisk art. było bardzo dobre - dużo lepsze niż na amerykańskich pancernikach z końca wojny, bo chyba do tego nawiązujesz, prawda?
Proponuję również przyjąć jako pewne, że działa kalibru 150mm są nieporównywalnie skuteczniejsze w roli artylerii średniej od tzw. uniwersalnych kalibru ok. 120mm ( około 4,5-5" ). Podobnie rzecz ma się z cieżką artylerią plot w odniesieniu do dział kalibru 100-105mm gdy porównamy ją z tą samą tzw. uniwersalną, o czym pisał wcześniej Maciej3.


Pozdrawiam,
Maciej
Dam taki przyklad Bismarck mial komin po obu stronach komina na platformie po obu stronach dzialka 20 mm oba strzelajace na burte ile trzeba zachodu by je rozmiescic by strzelaly na obie burty.......... :?: a reszta :roll:

a 150 mm na francuskich Rychelieu 9x 152 mm x3 przeciw niemieckim 6x2 x 150 mm

francuz jak by sie nie obrucil to traci max 3 armaty a niemiec.....a co z systemem kierowania ogniem :-D u niemca tylko na burty a zdolnosc sledzenia celu :) a u francuza indywidualny na dla kazdej z wiez :)

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 21:46
autor: domek
Maciej3 pisze: 1. Byli kretynami i nie potrafili przewidzieć że się samoloty rozwiną ( a sami nad nimi pracowali ).
i wyszlo im jak z bismarkiem :roll:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 22:00
autor: domek
Maciej3 pisze:
rzekoma koncepcja wyposażenia właśnie zamawianych okrętów w stopięćdziesiątki z powodu braku okrętów eskorty w momencie gdy równolegle składa się zamówienie na te brakujące okręty eskorty.
To samo co wcześniej.
Ile miało być tych okrętów eskorty a ile miał ich mieć przeciwnik. Jakie były szanse na obronę przed przeciwnikiem?
Kiedy można było zbudować odpowiednią ilość okrętów eskorty ( taką coby miała szansę w starciu z eskortą przeciwnika )
To ciekawa koncepcja ale mam pytanie co latwiej znalezc lotnikom na oceanie samotny pancernik czy pancernik w zespole 30 40 jednostek :roll: Panom pewnie chodzi o taki rajder z pacyfiku najlepiej w stylu amerykanskim iowka i setka bensonow na sam widok wszystko przed nami ucieka... i to jest piekne w oddali czaja sie esexy tak z dziesiec plus kilka dla wymiany utraconych w boju ze wsparciem lotniczym dla samotnego raidera cos 1000 samolocikow i kolejna setka niszczycieli

nigdy wiecej frytek to mi szkodzi :oops:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-05-31, 22:55
autor: jogi balboa
A tego to nie rozumiem.
Odnosiłem się do twojej wypowiedzi jakoby kadra popierając Hitlera wiedział co się święci. Ale nacjonalistyczne nastroje i soczyste mowy polityków jeszcze nie oznaczają że za kilka lat kraj będzie wypowiadał komuś wojnę lub napadał. Flotę również budowało wiele państw, lecz ponownie nie oznaczało to że będą one nazajutrz nią wojować.
W tych książkach jest przedstawione, że Deutschandy to wyszły tak niechcący bo to nie wiadomo po co było, bo ograniczenia itd. Ot przypadek, miał być okręt obrony wybrzeża a wyszło takie coś.
A wyszedł idealny raider.
Teraz pytanie – jak ktoś sobie zbudował coś co wygląda jak raider i się do tego nadaje i w zasadzie do niczego innego to czemu to zbudował?
Tuż obok akapitów z Deutschlandem, jak i zresztą w kilku innych miejscach, są jasno przedstawione nadzieje na odzyskanie w przyszłości kolonii i odbudowę marynarki wojennej bynajmniej nie w kształcie wersalskim. Zbudowali sobie więc okręt kolonialny, lub jak kto woli rajder. Co nie oznacza że już za 5 lat zamierzają z pomocą 6 dozwolonych traktatem okrętów prowadzić wojnę handlową z Francją czy tym bardziej z Anglią.
Ile miało być tych okrętów eskorty a ile miał ich mieć przeciwnik.
Dobre pytanie. Stwierdziłeś że na początek 16 na dwa nowobudowane pancerniki. Ile niszczycieli na pancernik przypadało w Royal Navy lub Marine Nationale? To drugie pytanie szczególnie intryguje mnie w kontekście wypożyczenia później 50 starych od US Navy.

Domek pisze:iowka i setka bensonow na sam widok wszystko przed nami ucieka...
Jakbym zobaczył takie wielkie niekształtne dupsko też bym uciekł :diabel:

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-06-01, 00:45
autor: ALF
Obawiam się, że zakładacie w podejmowaniu przez Niemców decyzji zbyt dużą racjonalność. W państwach totalitarnych ten aspekt jednak szwankował i Niemcy nie byli wolni od tego problemu.
Odnoszę wrażenie, że budowa floty niemieckiej była bardziej podyktowana przypadkiem skrzyżowanym z możliwościami (o których pisał Maciej - stocznie, przemysł) niż racjonalnością i dokładnym planowaniem pod kątem zapotrzebowania. I nie odnosi się to tylko do pancerników, ale do całej floty. Dla mnie to jeden wielki chaos, marnowanie potencjału, czasu i pieniędzy. Co, swoją drogą jest charakterystyczne w państwach totalitarnych.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-06-01, 09:39
autor: Maciej
domek pisze:Bismarck mial komin po obu stronach komina na platformie po obu stronach dzialka 20 mm oba strzelajace na burte ile trzeba zachodu by je rozmiescic by strzelaly na obie burty.......... :?: a reszta :roll:

Nie jestem pewny czy dobrze rozumiem to co piszesz ale tak, Bismarck miał komin. :clever:
Co do "dwudziestek"; co Twoim zdaniem jest niewłaściwego w ich umieszczeniu na platformach wokół kominu?
I po co mają strzelać, jak to określiłeś na obie burty?
domek pisze: 150 mm na francuskich Rychelieu 9x 152 mm x3 przeciw niemieckim 6x2 x 150 mm

I gdzie tu wyższość francuskiego rozwiązania?
Bismarck strzela na burte z 6-ciu luf jak i Richelieu - tyle, że ma trzy stanowiska, czyli pod względem bojowym lepiej a więc "plus" dla Bismacka.
domek pisze: francuz jak by sie nie obrucil to traci max 3 armaty a niemiec.....

Jakie znaczenie ma ile traci skoro nic nie zyskuje ( poza ustawieniem rufą do przeciwnika.. ) ten Twój "francuz" w porównaniu z Bismarckiem.
I nieprawdą jest to co napisałeś; w walce z niszczycielami w dziobowej strefie, mniej więcej do 45 stopni na lewo i prawo Richelieu ma do dyspozycji tylko jedną wieże artylerii średniej podczas gdy Bismarck dwie. I choć przy tak różnej konfiguracji uzbrojenia okręt francuski ma jedynie przewagę wrufowej ćwiartce to jak myślisz, z której strony rozwinie się atak niszczycieli?
domek pisze: a co z systemem kierowania ogniem :-D u niemca tylko na burty a zdolnosc sledzenia celu :) a u francuza indywidualny na dla kazdej z wiez :)
Znów nie wiem czy dobrze rozumiem ale czy Twoim zdaniem system kierowania ogniem na Bismarcku nie miał możliwości śledzenia celów morskich lub powietrznych w dziobowej i rufowej "ćwiartce" ? Jeśli tak, to większej bzdury nikt tu jeszcze nie wymyślił! Wyjaśniając; Bismarck miał trzy niezależne od siebie i rozmieszczene w znacznej odległości od siebie dalmierze artyleryjskie do strzelań nawodnych. Takie ich umieszczenie wykluczało pozbawienie okrętu "oczu" jednym, nawet bezpośrednimi trafieniami w dalocelowniki - bo dwa kolejne byłyby nietknięte. A jak to wyglądało na Richelieu? Dwa potrójne "bloki" dalmierzy umieszczonych współosiowo. Po jednym trafieniu w taki zespół nie mamy połowy urządzeń dalocelowniczych.
Jeśli przyjrzymy się rozmieszczeniu dalocelowników plot to Bismarck "bije" angielskie i francuskie okręty liniowe na głowę - mamy cztery urzączenia w pełni stabilizowane umożliwiające prowadzenie TRZECH celów atakujących z lewej lub prawej burty. Mało tego, chwilami nawet czterech ( od rufy ). Rozmieszczenie stanowisk plot w ogóle nie ma co porównywać do Richelieu, który może stracić wszystkie burtowe stanowiska od jednego trafienia bombą lotniczą. A Bismarck? No właśnie.. Który zatem okręt jest lepiej zaprojektowany do realnej walki? To oczywiście nieco przewrotne twierdzenie ( poniekąd ) ponieważ w projekcie Bismarcka widać coś jakby "konieczność" uwzględnienia walki z liczniejszym przeciwnikiem - odwrotnie niż w projektach jednostek angielskich czy francuskich. Ta zasada również wpłynęła ( i to bezpośrednio ) na wiekszą ilość urządzeń kierowania ogniem oraz na sposób rozmieszczenia stanowisk artyleryjskich i naprowadzających je na cel. W efekcie był mniej wrażliwy na ciosy.
I prośba na koniec, domek: pisz proszę gramatycznie bo niesposub się ciągle domyślać "co autor miał na myśli"... :wink:

Pozdrawiam,
Maciej

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-06-01, 16:25
autor: MacGreg
Z wielkim zainteresowaniem przygladam sie dyskusji pomiedzy Maciejem3 i Jogim Balboa .
Chociaz podzielam zdanie wyrazone przez Alfa
ALF pisze:Obawiam się, że zakładacie w podejmowaniu przez Niemców decyzji zbyt dużą racjonalność. W państwach totalitarnych ten aspekt jednak szwankował i Niemcy nie byli wolni od tego problemu.
Wyglada nato ze Niemcy budowali swojego Bismarcka i Tirpitza nie dlatego ze musieli a dlatego ze juz mogli. Duza role odegrala tez tu polityka - wzgledy prestizowe, i ograniczone mozliwosci budowania i projektowania. Niemcy wchodzili w faze ponownego zbrojenia sie, a tu w kolejce do kasy byly wojska ladowe ,lotnictwo i marynarka ktora nigdy nie byla oczkiem w glowie niejakigo Adolfa H.
ALF pisze: Odnoszę wrażenie, że budowa floty niemieckiej była bardziej podyktowana przypadkiem skrzyżowanym z możliwościami (o których pisał Maciej - stocznie, przemysł) niż racjonalnością i dokładnym planowaniem pod kątem zapotrzebowania. I nie odnosi się to tylko do pancerników, ale do całej floty. Dla mnie to jeden wielki chaos, marnowanie potencjału, czasu i pieniędzy. Co, swoją drogą jest charakterystyczne w państwach totalitarnych.
Chociaz wracajac do zasadniczego tematu tej dyskusji mimo wszysyko uwazam ze do wad lub jak kto woli nie do zalet Bismarcka malezy zaliczyc brak tej artylerii uniwersalnej, niezaleznie z jakiego powodu jej nie bylo.
Gdyby jednak Niemcy pokombinowali przy swoich 150mm byc moze efekt bylby troche lepszy niz przy np. Francuskich. A nawet jezeli nie bylyby lepsze a tylko co najmniej takie same, to i tak mozna znalezc zalety tego rozwiazania.
Do niszczycieli moglyby sobie strzelac tak samo jak tradycyjne armaty, i do celow lotniczych rowniez. Francuzi zdecydowali sie na demontaz swoich 150 bo jak twierdzili nie nadawaly sie do prowadzenia ognia do nisko i szybko lecacych samolotow.
W tym naszym konkretnym przypadku Bismarck musial sie bronic przed Swordfishami ktore lataly co prawda nisko ale na pewno nie szybko.
Jako jeszcze jedem przyklad braku zdecydowanej koncepcji uzycia i zastosowania budowanych okretow byla kwestia wyrzutni torpedowych na Bismarcku.
Skoro byl budowany jako rasowy pancernik a nie rajder to po co mu te torpedy? Byc moze bylo to spowodowane duza luka czsowa w projektowaniu pancernikow, a moze po prostu dodano je na wszelki wypadek.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-06-01, 18:54
autor: Peperon
MacGreg pisze:...Wyglada nato ze Niemcy budowali swojego Bismarcka i Tirpitza nie dlatego ze musieli a dlatego ze juz mogli. Duza role odegrala tez tu polityka - wzgledy prestizowe, i ograniczone mozliwosci budowania i projektowania...
Chociaz wracajac do zasadniczego tematu tej dyskusji mimo wszysyko uwazam ze do wad lub jak kto woli nie do zalet Bismarcka malezy zaliczyc brak tej artylerii uniwersalnej, niezaleznie z jakiego powodu jej nie bylo...
...Gdyby jednak Niemcy pokombinowali przy swoich 150mm byc moze efekt bylby troche lepszy niz przy np. Francuskich... Francuzi zdecydowali sie na demontaz swoich 150 bo jak twierdzili nie nadawaly sie do prowadzenia ognia do nisko i szybko lecacych samolotow... Jako jeszcze jedem przyklad braku zdecydowanej koncepcji uzycia i zastosowania budowanych okretow byla kwestia wyrzutni torpedowych na Bismarcku...
Również odnoszę wrażenie, że Niemcy postawili Bismarcki, bo już mogli i dodałbym - chcieli. Jakby nie patrzeć, polityka była matką i ojcem tych okrętów. W przeciwieństwie do Scharnhorstów, miały być to pancerniki pełnowartościowe bez politycznych ograniczeń. Czasem odnoszę mam wrażenie, że przy Bismarckach Niemcy poszli drogą Japończyków i chcieli mieć pancerniki jednostkowo silniejsze od każdego potencjalnego przeciwnika i to nie tylko przy papierowych porównaniach.
W kwestii braku na Bismarkach artylerii uniwersalnej, to chciałbym się dowiedzieć: CO mieli wsadzić im na pokłady, jeżeli nie posiadali dział uniwersalnych ? Można sobie po latach wyliczać wady takie lub inne. A ja proponuję postawić się w miejscu konstruktorów i wykombinować, co dać na pokłady. I nie teoretycznie, ale faktycznie. Najciekawszy w uzbrojeniu Bismarcka jest fakt posiadania przez niego dwóch modeli armat 105 mm.
Jedyną rzeczą, do której mógłbym się przyczepić, to brak działań w celu nabycia Boforsów. Te działa byłyby znacznie lepsze od 37-ek, które okręty posiadały.
O ile mi wiadomo, to Francuzi nie zdążyli zamontować burtowych wież z armatami 152 mm, gdy zapadła decyzja o ich zamianie na zestawy uniwersalnych armat 100 mm. Tak więc nie mieli co demontować.
Nie będę ukrywał, że o wyrzutniach torpedowych na Bismarcku słyszę pierwszy raz. A rysunki, które posiadam nie potwierdzają takiego wyposażenia okrętu.
Natomiast te na Tirpitzu były zamontowane później.

Re: Potęga Bismarcka-prawda czy mit?

: 2013-06-01, 19:26
autor: ALF
Peperon pisze:Również odnoszę wrażenie, że Niemcy postawili Bismarcki, bo już mogli i dodałbym - chcieli.
Tu się zgadzamy. Mogli, chcieli... tylko nie wiedzieli po co ;) Bo nikt nie nakreślił długofalowej koncepcji użycia sił morskich. To co było bardziej przypomina wielką improwizację.