Tak. Bo brak finansowania wynikał wynikał wyłącznie z braku woli politycznej. A teraz ta wola jest i nie zniknie, bo potrzeba jest uświadomiona.
Wybacz, ale ręce opadają... Czyli, według Ciebie, pieniądze są bo władza tak zadecydowała?
Pieniędzy nie było, nie ma i tym bardziej nie będzie. Przynajmniej na tyle by to wszystkie szaleństwa sfinansować.
Wyjaśnij mi w takim razie, skąd jest aktualna inflacja? Biedniejemy nie tylko z powodu Putina czy covidu (zresztą, to że surowce energetyczne kupujemy drożej wynika też ze słabości złotówki, co już jest WYŁĄCZNIE zasługą rządu). Biedniejemy także, a nawet przede wszystkim dlatego, że rząd w przyczyn czysto politycznych, wygenerował ogromne stałe wydatki (związane z transferami - jakieś 60-70 mld. rocznie) na które nas absolutnie nie stać. A także każdy swój błąd i niedociągnięcie stara się "zasypywać" kasą. Doraźnie, byle się jakoś trzymało, na zasadzie, że "potem będziemy się martwić". To jest główna przyczyna inflacji. A inflacja oznacza, że żyjemy ponad stan. Skoro zaś już żyjemy ponad stan, to i na zakupy uzbrojenia nas nie stać. Przynajmniej w takiej skali.
Wola polityczna nie ma tu kompletnie żadnego znaczenia. To znaczy ma o tyle, że w przypadku stosownej woli politycznej kontynuującej to co się dzieje, pójdziemy w skarpetkach.
Czy naprawdę tak to trudno zrozumieć, że pieniędzy jest ograniczona ilość - zawsze! Zawsze będzie go tyle co dóbr i usług dostępnych w ramach wymiany za niego. Możemy sobie zwiększać nominalną ilość pieniądza jak chcemy, ale realnie, pod względem siły nabywczej, będzie go ZAWSZE tyle samo. W tej chwili jest ZDECYDOWANIE za mało by sprostać tym wszystkim wydatkom, które rząd sobie sam sprokurował. Przecież to wszystko widać jak na dłoni! Czy jesteście aż tak ślepi?
Nasze dochody maleją w zauważalny sposób. Jak sądzę, przeciętne realne zarobi w okresie rządu PiS mogą się nawet zmniejszyć (w tej chwili są niewiele większe niż na początku 2016 roku). a przeciętne zarobi mniej więcej dają jakieś pojecie o sytuacji ekonomicznej.
Jeszcze raz przypomnę Grecję, której w szczycie kryzysu zadłużeniowego sprzedawawano uzbrojenie i nikt się nawet nie zająknął, że powinni oszczędzać na armii.
Zbrojenia znacząco przyczyniły się do problemów gospodarczych Grecji. W chwili obecnej Grecy wydają na zbrojenia jakieś 3,5-4 % PKB. Co bardzo im ciąży. Na tyle jednak obawiają się Turków, że społeczeństwo to akceptuje. Więc skoro ty Peceed po raz kolejny powołujesz się na grecki przykład, ja się zapytam (też po raz kolejny - odpowiedzi się nie doczekałem do tej pory) czy Polacy zaakceptują likwidację 500+, 300+, 13. i 14. emerytury itd. by środki te przeznaczyć na zbrojenia? Jak sądzisz? To by było rocznie pod 70 mld. Czyli dałoby się pokryć wydatki zbrojeniowe. No i?
Sytuacja finansowa Polski jest FATALNA. Niewiele nam brakuje do załamania finansów publicznych. W zasadzie, gdyby nie kasa (wydatki) wyprowadzona poza budżet (negatywne skutki tego zjawiska ostatnio potwierdził NIK), to już przekroczylibyśmy spokojnie 55 % PKB i trzeba by już było zacząć hamować.
Bo będziemy ich używać przez kolejną dekadę.
Już zupełnie nic nie rozumiem. To po kie licho kupujemy aż tyle pozostałych czołgów? Ile ich potrzebujemy - może od tego należałoby zacząć.
Pozyjemy zobaczymy - jak to sie skonczy i czym.
Błąd w rozumowaniu panie Franku Wichuro. Bo jak już "zobaczymy", to będzie za późno. Nie będzie kasy - nie będzie armii. Nic nie będzie.