A przecież Rosja działa wielopłaszczyznowo i tak powinno się rozważać jej działania.
Prawda. Z tym, że o ile działania rosyjskie w rejonie Bałtyku (np.) mogą stanowić dla nas bezpośrednie zagrożenie, to w Syrii już niekoniecznie. Po prostu "klimat" dyskusji poprowadził nas w takim kierunku w jakim poprowadził. Ale uwaga słuszna.
Tak nawiasem, to w ostatniej "Polityce" jest na ten temat artykuł z naszego podwórka a konkretnie o niejakim panu Mirosławie Majkowskim z Przemyśla, który znany jest ze swych akcji "rekonstrukcyjnych" (m.in. rzezi wołyńskiej) i który organizuje wokół siebie środowiska nacjonalistyczne i antyukraińskie. Facet ma dość ciekawe powiązania i kontakty, które pozwalają podejrzewać iż jest właśnie takim, świadomym lub nie, wykonawcą woli Kremla. To osobny temat do dyskusji.
Podczas dyskusji padło pytanie: Po co Rosji jest potrzebny Krym ?
Gazu nie brałem pod uwagę, fakt. Choć mam pewne wątpliwości czy to był decydujący czynnik i czy nie jest to co najwyżej "dodatkowy bonus".
A o znaczeniu Sewastopola wspominałem (jak i o tym, że w moim przekonaniu nie trzeba było zabierać całego Krymu aby Sewastopol mieć).
Zwróćcie uwagę, że w praktyce ma ona w garści taki kraj, jak Niemcy.
Raczej Putin tego by chciał. Na razie nie sądzę by tak było (nie negując rosyjskich wpływów w tym zakresie).
...warto może odświeżyć dawnego znakomitego historyka W. Konopczyńskiego i jego swego czasu bardzo śmiałą tezę o wyjątkowej szkodliwości krajowego tworzenia jednej opinii na ważny temat.
A co to ma do naszej dyskusji? Już sam fakt, że się ona toczy świadczy o tym, że opinii jest wiele i nie ma jednej obowiązującej.
Poza tym nie czarujmy się, jeżeli PiS porządzi dłużej to będziemy mieli mocne zbliżenie z Rosją. Bo jako państwo autorytarne w formule UE mieścić się nie będziemy a swój ciągnie do swego (patrz obecne relacje Putina i Erdogana). Więc jeżeli PiS będzie rządzić kolejną kadencję a kurs polityczny utrzyma dotychczasowy (to wystarczy) to nastąpi ocieplenie w stosunkach polsko-rosyjskich przy jednoczesnym oziębieniu naszych relacji z UE (do wyjścia włącznie, choć to by już zależało od wielu czynników). Ale możemy się doczekać ciepłych i serdecznych spotkań na szycie pomiędzy Putinem i Kaczyńskim. Tego bym nie wykluczał.
Tyle, że jeżeli tak będzie, to wtedy powróci kwestia "tworzenia jednej opinii na ważny temat". I sądzę, że tak swobodnie jak obecnie będzie już nań trudniej dyskutować.
Po drugie co do rosyjskiej propagandy na dowolny temat - czy się komu podoba czy nie jest dużo lepiej zorganizowana od naszej ale daleko jej do zachodnich możliwości
Propaganda państwa autorytarnego/autokratycznego ma zawsze znacznie większe możliwości niż dowolnego państwa demokratycznego (jeżeli oczywiście władze tego autorytarnego państwa tak będą chciały i jeżeli zechcą na to wyasygnować odpowiednie środki). Przy czym naszych możliwości bym nie lekceważył. Tyle, że liczą się priorytety - w naszym wypadku jest to polityka wewnętrzna a nie zagraniczna. Propaganda PiS może i jest toporna ale skuteczna (tak jak rosyjska, która też finezją raczej nie błyszczy, ale efekty daje). W końcu przekonano w ten sposób większość społeczeństwa, że "Polska w ruinie". To jednak sztuka nie byle jaka jeżeli spojrzeć co się dzieje wokół. Propaganda rosyjska to de facto propaganda jednego ugrupowania rządzącego, które dysponuje większymi środkami, podstawowe cele wewnętrzne w zasadzie już zrealizował i teraz tylko należy utrzymać pewien stan, zadania zaś wychodzą poza granice (w końcu "Rosja wstaje z kolan" - skąd to znamy?

).
Więc spokojnie. W zakresie propagandy też mamy spore osiągnięcia a pewno jeszcze dużo zobaczymy.
Niekonicznie do tego trzeba dorabiać ideologię - jest to element gry w której nas nie ma
Niestety, my w tym też jesteśmy. I w sensie dosłownym (o ile pamiętam, to w momencie incydentu na pokładzie niszczyciela był polski śmigłowiec) i przenośnym (jesteśmy w NATO). Ideologii zaś dorabiać nie trzeba bo ona w tym wszystkim jest.
Po czwarte wreszcie i na zakończenie już polityka każdego kraju ma to do siebie, że obojętnie czy głupia czy nie jest pewną kontynuacją wcześniejszych działań.
Niekoniecznie. W 1991 roku ZSRR się rozpadł. Przestał istnieć. A wraz z rozpadem ZSRR przestała istnieć jego imperialna polityka, co aż nadto wyraźnie odczuliśmy (pozytywnie) na naszej skórze. Putin zaczął jednak do tej polityki wracać. Tyle, że nie jest to kontynuacja ale NOWA polityka odwołująca się do starych wzorców. Nie mylmy pojęć. Nie tylko naszym politykom wydawało się, że coś się zmieniło po 1991 roku - tak się wydawało WSZYSTKIM politykom (znów jakieś kompleksy?). I była to prawda - po 1991 wiele się zmieniło. Ale teraz wraca stare, co dopiero do polityków UE i USA zaczyna docierać. Oczywiście można dyskutować o tym, że to można było przewidzieć już 7-8 lat temu itd. Ale nie zmienia to faktu, że tu żadnej ciągłości nie ma. I być wcale nie musiało.
Problem w tym, że dokładnie prześledziwszy temat znajdujemy motywacje stricte ekonomiczną praktycznie każdej takiej agresji.
Niekoniecznie. Pomijam już fakt, że w dzisiejszych czasach agresywne działania militarne na ogół są wątpliwym sposobem na realizowanie celów ekonomicznych (a już na pewno nadzwyczaj ryzykownym). Osobiście większe znaczenie przypisałbym celom wewnętrznym - Putin, jak każdy autokrata MUSI utrzymać się u władzy. Za wszelką cenę, bo jeżeli władzę straci to.... Rządzić musi on albo jego pewni ludzie. Nie może sobie pozwolić na to by oddać władzę komuś "niepewnemu" a już nie daj Boże przeciwnikom politycznym. A nie ma nic tak skutecznego w umocnieniu pozycji rządzących niż jakiś konflikt i wróg. Jak wróg staje u bram, to trzeba się zjednoczyć - oczywiście wokół władzy. No i to uzasadnia "trudne" decyzje. Na wroga można też zrzucić winę za niepowodzenia itd. Jak dla mnie to ważniejsze niż jakieś cele ekonomiczne do realizacji których żadna wojna nie jest potrzebna.
Każda władza autokratyczna/autorytarne kreowała, kreuje i kreować będzie wroga. Po to tylko by skutecznie rządzić i utrzymać popularność/posłuch. Zaczynamy myśleć jak typowi obywatele państwa demokratycznego - gdzieś musi być jakiś racjonalny interes tych awantur. A tego interesu może nie być - poza jednym - utrzymanie się u władzy. W demokracji taki powód jest absurdalny (chyba, że tą demokrację chce się najnormalniej w świecie zniszczyć), w autokracjach i wszelkiej maści dyktaturach absolutnie nie.