Tak wiem, biedni admirałowie co to nie wiedzieli co się dookoła nich dzieje, nie mieli koncepcji, przeciwnika i w ogóle byli zagubieni. Zbudowali więc pancerniki obrony wybrzeża które jakoś tak tylko przypadkiem przypominały korsarzy itd. taka a nie inna charakterystyka to tylko zbieg okoliczności i tyle.
Tak jak dyplomacja brytyjska w okresie międzywojennym też była zagubiona i nie wiedziała co się dokoła dzieje i dobrą wola chciała zbudować pokój na świecie.
Tere fere.
Patrz teraz jak ktoś kto siedzi wysoko w Niemczech i ma podejmować strategiczne decyzje.
Taka a nie inna charakterystyka pancernika w moich oczach pod takie decyzje podpada, choć może to nie najlepsze określenie.
Mamy czasy kiedy przystępujesz do projektowania późniejszych Scharnhorstów.
Ciągle obowiązuje wersal. W oczach niemieckich totalnie niesprawiedliwy ( i tu jestem skłonny się z nimi zgodzić ) i Niemcy dążą do jego zrzucenia.
Nie mogą go zwalić od razu, bo w tym czasie musieliby się liczyć z interwencją Francji, a sił do odparcia takiej wojny trochę jakby mało. Można liczyć na pomoc Anglii ( ci zawsze chcieli równowagi w Europie ), ale bez przesady. Było za wcześnie po I wojnie, propaganda zrobiła swoje i ludność państw zwycięskich całą winę za wojnę widziała po stronie niemiec.
Nie możesz zbudować od razu dużej ilości jednostek, o traktat nie pozwala. Jawnie go złamać nie bardzo można – interwencja.
To co się zbudowało jest do dupy i o tym wiesz. Więcej nie zbudujesz i też o tym wiesz ( jawne złamanie traktatu ).
Przełamywanie traktatu małymi kroczkami będzie działało ( masz taką nadzieję ), ale nie wiadomo kiedy pęknie i będzie wojna. Może być równie dobrze zaraz po tym jak się nowe jednostki zbudują a wtedy sił lekkich w dużych ilościach nie będzie, choćby nie wiem co.
Przeciwnik siły lekkie już ma, bo sobie zbudował.
Jakie można mieć wnioski co realności walk swoich sił lekkich w starciu z przeciwnikiem. Chodzi mi o jakąś walną bitwę, nie pojedyncze starcia małych zespołów.
Teraz przyjmujemy, że traktat łamiemy jawnie a przeciwnik nic nie robi. Przeciwnik ciągle Francja.
Nie mamy sporej części przemysłu stoczniowego – choćby Gdańsk sobie poszedł na spacer.
Nie mamy sporej części przemysłu pozwalającego na produkcję ciężkich dział, pancerzy, kotłów itd.
Nie da się naraz budować odpowiedniej ilości pancerników, krążowników i niszczycieli bo nie ma gdzie.
Jeśli chcemy sobie zbudować ze 100 niszczycieli i ze 20 krążowników ( a tyle trzeba by mieć coby przebudować Francję – to co ma + to co buduje ), to najpierw trzeba odtworzyć stocznie, przemysł itd., albo budować po 10 niszczycieli rocznie przez 20 lat i co przeciwnik będzie tak stał i czekał?
Mamy ciągle pierwszą połowę lat 30-tych. Nawet jak się weźmiesz za rozbudowę floty pełną parą to będziesz miał parytet z przeciwnikiem za jakieś 15 lat najwcześniej. Przy założeniu, że przeciwnik współpracuje.
A co do czasu – to czegoś nie rozumiem.
W czasach projektowania Bismarcka czy Scharhorsta to się wydawało, że jest dużo czasu. Można było sobie podejmować decyzje o takim czy innym dziale plot czy innym takim.
Przeciwnik nie mógł budować dużo, bo albo nie miał gdzie, albo traktat nie pozwalał.
W czasach OPQ to już się robiło ciasno, bo widać było, że przeciwnik zbroi się na potęgę ( tu już wchodzi w grę Anglia ) a traktaty się zmieniły tak, że może sobie budować ile chce a ograniczenia są tylko jakościowe. Trzeba więc budować szybko, bo potem kicha.
A tu patrz, jak się znalazła potrzeba na inne modele uzbrojenia to i czas się znalazł żeby je opracowywać.
Dziwy, panie dziwy.
Co szkodziło pokombinować z trzydziałową wieżą artylerii głównej dla Bismarcka? Brali taki wariant pod uwagę.
Ale uważali, że 3x3 to jest gorszy wariant niż 4x2. Pod każdym względem – artyleryjsko, odpornościowo i ciężarowo.