Marek T pisze:Jacek Pytkowski pisze:... W dokumentach po Min.Żeglugi, które przeglądałem, najczęściej używano wyrażenia "ODbudowa poniemieckich KFK".
Czy to odnosiło sie do typu SKS?
Tak, dokładnie. Przez cały 1949 rok (zaczęło się chyba nawet w 1948) trwały narady przedstawicieli Min.Żeglugi, MIR-u (ten Instytut chyba jeszcze pod inną nazwą wtedy występował) oraz Stoczni Rybackich p.t.
"A co by tu zrobić z tymi poniemieckimi KFK w Świnoujściu?. Zachowało się sporo notatek (to nie są dokładne stenogramy, raczej opisy co kto powiedział). Co ciekawe, początkowo przewija się liczba 8, a potem staje na 6 SKS-ach. I nie wiem, czy doszli do wniosku, że dwóch nie warto "odbudowywać", czy też tylko na 6 starczyło budżetowych pieniędzy (problemy finansowe też gdzieś tam się przewijają). A może H.Rutkowski był "siódmy" w tej 8-mce?
W kilku spotkaniach uczestniczył też p.Piechocki - ten, co sobie "przedłużył" KFK. Ktoś tu w wątku pisał, że widział zdjęcie z wodowania jego kutra? Jak ten kuter wyglądał? Bo ja mam takie podejrzenie, że on wcale nie wydłużał stępki (technicznie możliwe, ale dużo z tym roboty i jednak strefa łączenia byłaby słabsza wytrzymałościowo i bardziej podatna na gnicie itp. niż "fabryczna" stępka. Moim zdaniem, to jak Kaszubi w Pucku zobaczyli kuter ze ściętą rufą, a ich przedwojenne łódki miały rufy szpicgatowe, to sobie pomyśleli, że kawałka rufy brakuje i dorobili Piechockiemu te 2 m "szpicgatu".
Korzystając z okazji, to napiszę Wam jeszcze trochę o tych rejestrach rybackich. Jeśli w w tamtym okresie (1947, 1948, 1949) jakiś kuter jest wpisany do rejestru statków rybackich i ma przyznaną oznakę rybacką, to jeszcze wcale nie oznacza, że ten kuter wychodzi w morze i łowi ryby. Umieszczenie go w rejestrze rybackim oznaczało tylko tyle, że została uregulowana sytuacja prawna tej jednostki, tzn. ma (zaakceptowanego przez władzę ludową) właściciela lub użytkownika. Generalnie, to wszelkie łódki i statki "poniemieckie" stawały się z mocy ówczesnego prawa własnością Państwa, i albo były odsprzedawane albo wydzierżawiane rybakom, czy też jakoś sprzedawane na raty (teraz to się nazywa "leasing"). Jednostki nowo budowane lub po generalnych remontach (te wydobyte z wody) stawały się własnością tego, co za budowę lub remont zapłacił. I tu nie tylko Skarb Państwa finansował takie prace stoczniowe, ale i Bank Rybaków Morskich, centrala handlowa Centromor, przedsiębiorstwa rybackie i in.
KFK Gdy-76 po ucieczce (a wedle ówczesnych dokumentów "po dezercji") załogi do Szwecji został rewindykowany do Polski pewnie dlatego, że nie był do końca spłacony. Szwedzi bardzo skrupulatnie badali prawo własności państwa polskiego do kutrów, na co narzekają w pismach służbowych pracownicy Ambasady w Sztockholmie.
Tak, że badając dawne zestawienia statków rybackich trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do wpisów w rubryce "właściciel", bo często wpisywany był tam tylko użytkownik a ten użytkownik mógł się często zmieniać. Wpisany kuter mógł zaś być dopiero "remontowany".
Jak szukacie oryginalnych KFK, to patrzcie też na rubrykę "Silnik". Jeśli jest wpisany MODAAG (albo jakieś 150-180 KM), to raczej oryginalny KFK z oryginalnym silnikiem. SKS-y miały już inne, importowane po wojnie silniki. Jednak niektóre z podniesionych z wody KFK też dostały nowe silniki, a trafiłem też na 1 kuter (z Nowego Portu), który KFK raczej nie był (bo długość miał mniejszą niż KFK - chyba, że się znowu komuś dł.m.p. pomyliła z dł.rej.), ale miał silnik MODAAG wyjęty z jakiegoś KFK.
A w ogóle to sprawa tych najstarszych rejestrów rybackich (1945-55) jest jedną z tych, o których nasza administracja rybacka mówi b.mało i b.niechętnie, bo... wiele z tych rejestrów po prostu poginęło. To były takie malutkie kartoniki jak w katalogach bibliotecznych. Kilka razy były reorganizacje administracji morskiej, urzędy rybackie były łączone z urzędami morskimi, potem znów rozdzielane, potem łączone, teraz znów oddzielnie... a tymi najstarszymi rejestrami nikt się nie przejmował, bo istotny dla urzędników był stan aktualny. W archiwum państwowym w Gdyni znalazłem paczkę takich kartonikowych rejestrów z końca lat 40-tych, ale tylko dla portów Mierzei Wiślanej. Reszty Zatoki "nie ma" albo "nie wiadomo gdzie są".
Jeszcze o oznakach rybackich. SKS-y i większość KFK otrzymały początkowo oznaki "ŚWI", bo wedle założeń Min.Żeglugi te największe kutry ("Super-kutry") miały pływać ze Świnoujścia na Skagerrak i łowić śledzie, pakując je do beczek z solą. Dlatego też SKS-om powsadzano zbiorniki na paliwo o dwukrotnie większej pojemności niż u oryginalnych KFK (15 ton wobec 7,5 tony, jeśli dobrze pamiętam). Z prostego wyliczenia wychodziło mi, że silnik SKS mógł na tym paliwie pracować przez 15 dni i nocy. Ale Duńczycy i Norwedzy jakoś tak w tym czasie powiększyli sobie swoje wody terytorialne czy wyłączne strefy ekonomiczne i się łowienie na Skagerraku skończyło. Superkutry próbowały wychodzić na połowy dalej, na Morze Północne, ale to już było nieekonomiczne i ostatecznie skierowano je na Bałtyk, koncentrując w Kołobrzegu, Ustce i Władysławowie (co powodowało zmiany oznak rybackich).