Kto przed wojna nazywal T-72 i ich klony w WP sprzetem do utylizacji?
Oficerowie WP, pancerniacy dość wysokich rang. WSZYSCY. Fakt, mowa była głównie o T-72, ale i Twarde były według nich do szybkiego zastąpienia "czymkolwiek". Bo "cokolwiek" (aktualne i pochodzące z Zachodu) byłoby według nich lepsze od nich.
Gleboka modernizacja na wzor sowieckich T-72B3 bylyby jak najbardziej mozliwa...
Oczywiście, że byłaby mozliwa. Tyle tylko, że wdług tych gości, byłaby bez sensu - byłaby pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.
Jak policzyc WB+Francja+Wlochy+Niemcy to nie wyjdzie nawet 1.000 MBT - moze powinni sobie zafundowac „koreanskie zakupy“?
W przypadku tych krajów, to tylko kwestia woli politycznej. Ich baza produkcyjna (z uwzględnieniem możliwości rozbudowy) jest na tyle istotna, że w ciągu tej przysłowiowej dekady, któą dali nam Ukraińcy, są w stanie wyprodukować trzy razy tyle czołgów. Dwa razy lepszych od tych kolejnych modyfikacji wozów poradzieckich.
Co z zakupionego uzbrojenia "nie odpowiada standardom"?
Będą się nad tym głowili logistycy. Wojskowi też, bo planując, kwestie logistyczne też będzie trzeba ujmować. A do każdego odrębnego sprzętu potrzeba będzie innych części, w dużej mierze też innej amunicji. Więc bardzo prawdopodobne, że w pewnym momencie ów "sprzęt nie odpowiadający standardom" będzie po prostu gdzieś sobie rdzewiał. Bo nie będziemy w stanie go rozsądnie wykorzystać.
Właśnie takie cudowne zdania są przesłanką, że może nie warto dyskutować. Bo i z czym?
Peceed - proszę. Zastanów się zanim coś napiszesz. Właśnie z tego tytułu dyskutujemy. I mamy o co dyskutować, bo z tych setek miliardów duża część jest właśnie wyrzucana w błoto. a spłacac to będziemy przez kolejne dekady.
Czas kupujemy sobie sami, na przykład przekazując 40% sprzętu zmechu.
Gdyby Ukraińcy nie walczyli, i to nie walczyli skutecznie, to nie mielibyśmy komu ten sprzęt przekazywać. My im tylko udzielamy kredytu w tym kupowaniu czasu. Kupują oni.
Nie ma żadnego problemu z potem, choćby dlatego, że zakupiony sprzęt nie potrzebuje 300 tyś. armii.
Peceed, swego czasu, przy przygotowywaniu projektu Homar, określono ilość potrzebnych nam wyrzutni na maksimum 160. Chcemy podobno kupić 500. Ilośc potzrebnych nam czołgów określano na jakieś 800-1000. Samych K2 mamy mieć coś z tysiąc jeśli nie więcej. Z artylerią to samo - do zastąpienia jest jakieś 350-400 Goździków i 110-120 Dan. A ile kupujemy?
Ciekawa opinia po tym, jak okazał się absolutnie przydatny, skuteczny i podobne płoty zaczęli stawiać wszyscy wokół.
Powtórzę - płot to kretyństwo. I to drogie kretyństwo. Pominę względy ekologiczne. Zadam tylko pytanie - procedury unijne zakładają, że nielegalnych imigrantów przyjmuje państwo na terenie którego się znajdą, sprawdza ich, po czym deportuje mniej więcej tam skąd przybyli. Wszystko odbywałoby się w ramach procedur UE, więc większość kosztów deportacji pokryłaby Unia. Imigrantów nie było dużo. Do Białorusi w większości przybywali droga powietrzną, więc jeśli w taki sposób przybyli, nie byłoby problemy by w taki sam sposób ich odesłać. Z wyłapaniem też nie byłoby problemu, bo ich dużo nie było. Z biegiem czasu trochę się ich, dzięki "wypychaniu", nawarstwiło, ale nigdy nie było ich więcej niż parę tysięcy, może trochę więcej. To tak naprawdę niedużo. Odsyłając ich sukcesywnie, przy założeniu, że nieliczni by sobie zostawali lub szli dalej na zachód (gdyby ktoś ich chciał przyjąć), to na granicy nie byłoby tłoku i wszystko można by załatwić tak, że nawet ludzie by za bardzo niczego nie zauważyli. Potrzebna była jednak awantura by władza mogła okazać "zdecydowanie" i błyszczeć. Za publiczne pieniądze. Których wydano nieporównanie więcej, niż można by wydać na opanowanie całej sytuacji. I nie są to moje opinie tylko pograniczników (w mojej miejscowości jest siedziba Śląskiego Oddziału Straży Granicznej, więc mam kontakt z tymi, którzy już są na emeryturze i tymi, którzy wciąż służą). Dlatego jeszcze raz nawę to KRETYŃSTWEM. Oczywiście, jeżeli patrzymy na kontekst polityczny, to to już kretyństwo nie było o tyle, że rządzący zbili na tym kapitał polityczny. Ponieważ część naiwnych obywateli całą aferę kupiło. W myśl zasady, że "ciemny lud to kupi". Tylko, że chyba nie o to tu chodzi?
Tylko że działania które doprowadziły do tego kryzysu obciążają wszyskie rządy w Europie
Nie. Bo liczy się tu skala. Wysoką inflację mieliśmy już latem rok temu, gdy nikomu nie śniło się o wojnie rosyjsko-ukraińskiej. I była wynikiem głupiej polityki gospodarczej PiS w okresie pierwszej kadencji. Obrazowo, można by się tu odwołać do biblijnej przypowieści o 7 krowach tłustych i 7 chudych. Która niesie za sobą przesłanie, że w dobrych czasach należy przygotowywać się na czasy złe. A myśmy te dobre czasy przejedli. Na dodatek generując kolosalne wydatki (sztywne!) społeczne, których teraz nie dajemy radę sfinansować. To już nie jest zarzut, który można kierować do innych państw.
Ale my jesteśmy obiektywnie przyciśnięci...
Kupujesz bajeczkę sprzedawaną przez rządzących dla "ciemnego ludu". Nie jesteśmy.
I trzeba pamiętać, że część zakupów jest po, aby jak najszybciej uwolnić pozostałe Twarde dla Ukrainy.
Jak sam zauważyłeś, to kwestia "części zakupów". Nie mam nic przeciw temu, że kupujemy 180 K2 z możliwością ich produkcji u siebie (choć zastanawiam się po jaką cholerę wcześniej kupiliśmy 250 Abramsów?!). Ale po co K9? Po co testujemy ich BWP-y?! Po co tyle wyrzutni rakiet?! Coraz więcej mam też wątpliwości do FA-50. Dla mnie to czysta paranoja. Jakieś szaleństwo, które nie da się wytłumaczyć zdroworozsądkowo.
Do pytań zadanych zaś przez Franka Wichurę dodam jeszcze jedno. Połowę wyrzutni chcemy kupić z Korei. Amerykańskie Himarsy mają po 6 rur, koreańskie 12. Ktoś o tym pomyślał? Czy będzie to miało przełożenie na zakupy amunicji? Albo na to jak te wyrzutnie zamierza się wykorzystać (taktyka, logistyka itd.)? Czy w ogóle w naszym MON ktoś myśli? Już niekoniecznie o tym o co się pytam (pytamy). W ogóle - czy jest tam ktoś kto myśli?