W Art 5 nie ma slowa o przywracaniu integralnosci terytorialnej - watpliwosci jak najbardziej mozna miec
Nie chciałbym tu rozszczepiać włosa na czworo, ale pozbawić kogoś terytorium można tylko w wyniku agresji/ataku. Dla mnie tu żadnej wątpliwości nie ma. Otwartą kwestią pozostaje co najwyżej gotowość państw członkowskich NATO do wypełnienia zobowiązań, ale po 24 lutym wątpliwości jest tu wyraźnie mniej. Choć oczywiście, 100 % pewności nie ma. Wystarczy że Trump lub ktoś podobny dojdzie do władzy w USA i wtedy znów się pojawią. W końcu agresja na Ukrainę obliczona była na prezydenturę Trumpa.
Np. Niemcy obiecaly Litwie swoja brygade...
Niemcy są tu akurat jednym ze słabszych ogniw. Ale wojna może (choć nie musi tak jak by się chciało) to zmienić.
A co to konkretnie znaczy?

To co piszę i to co znamy z historii. Sam napisałeś, panie Franku, że Rosjanie zajmują kraje Bałtyckie i bronią frontu. Czy uważasz, że są w stanie osiągnąć przewagę w powietrzu? albo choć stawić skuteczny opór? Bo jeśli nie, to zalegną na ziemi, będą mieli trudności z dostawą zaopatrzenia dla oddziałów na linii frontu i będą ponosić straty w wyniku systematycznych bombardowań. Czyli z grubsza będzie to co w Kuwejcie. Po jakimś czasie stracą dużą część zdolności bojowych. A w tym czasie ściągnie się siły na linię frontu.
To oczywiście scenariusz względnie optymistyczny, ale po doświadczeniach wojny ukraińskiej raczej innego trudno sobie wyobrazić. I o tym piszę.
Zrodlo tej informacj? Bo moze liczyli sie z sankcjami i konfiskata i dlatego oproznili.
Rosjanie na pewno liczyli się z sankcjami. Ale nie takimi. I zapewne liczyli na dużą rozbieżność zdań wśród państw UE i NATO.
Warto też czytać publikowane analizy wywiadowcze. I składać wszystko razem. Gdyby Rosjanie spodziewali się takiej reakcji Zachodu, to pewno wojny by nie zaczynali. Bo powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie wsparcie tegoż Zachodu, to Ukraińcy, mimo swej odwagi i szczerych chęci, nie byliby w stanie stawić Rosjanom czoła. Czy tu jest zgoda? Może byliby w stanie jakoś obronić część na zachód od Dniepru swego państwa (i to głównie na zasadzie zniechęcenia wysokimi kosztami okupacji), ale część wschodnią nie. A skoro się skutecznie bronią, to dzięki Zachodowi. Czyli - Rosjanie, którzy nie zakładali tak skutecznej obrony, nie zakładali tez takiej postawy Zachodu. Gdyby tak nie było - zrezygnowaliby z "operacji specjalnej".
Tylko ze wlasnie zniesienie sankcji pozwoliloby na szybsza stabilizacje sytuacji Zachodu
A co kolega rozumie pod pojęciem "stabilizacji"? Bo stabilizacją nie jest życie na wulkanie. Nawiązanie zaś ponownie stosunków gospodarczych z Rosją, takim życiem na wulkanie by było.
Zachód odbierał Putina jako racjonalnego polityka. Drania (tu nikt nie miał wątpliwości) ale nie szaleńca. Wojna uzmysłowiła Zachodowi, że Putin jest nieobliczalny. Jego następca też taki może być.I następca następcy - taka jest Rosja. A ludzi nieobliczalnych trzeba się bać. Dlatego nie sądzę, by po wojnie, która kiedyś się skończy, wszystko wróciło do stanu sprzed 24 lutego. Być może część sankcji zostanie zniesiona. Ale te, które mają znaczenie militarne - nie. Nie wróci też eksport surowców energetycznych do poziomu sprzed 24 lutego. Owszem, Zachód zapewne zacznie kupować ropę i gaz z Rosji, ale w stopniu ograniczonym. Na tyle, by utrzymywać ceny na określonym poziomie. Główne źródła importu się zmienią. Być może też niektóre firmy znów zdecydują się zainwestować w Rosji. Ale ryzyko ma swą cenę - jeśli się zdecydują, to na warunkach mniej dla Rosjan korzystnych. Bo za ryzyko się płaci. To wszystko będzie miało znaczenie w dłuższym okresie czasu. Rosja na tej wojnie starciła już więcej, niż moglibyśmy sądzić.
Oczywiście zawsze może zdarzyć się cud. Tak jak "cud domu Brandenburskiego" podczas wojny 7-letniej. Gdy jakiś Trump dojdzie do władzy i w swej głupocie zacznie robić rzeczy nieracjonalne a korzystne dla Rosji. Tego do końca wykluczyć nie można. Ale ja np. nie zakładam, że jutro wpadnę pod samochód i planuję sobie długie i szczęśliwe życie. I tak nalezy do sprawy podchodzić.
Byl Kolega proszony by wskazac co to niby Niemcy moga zrobic na szybko w temacie uzbrojenia...
Nie zauważyłem. Ale już np. zamówili F-35, rozwijają program czołgu europejskiego, wyłuskali 100 mld m.in. na uzupełnienie zapasów itd. Pojawiają się problemy (np. w kwestii F-35) to według mnie to bardziej nieudolność administracji. a że nie mam do socjaldemokratów zaufania - już wspominałem, Rzecz jest jednak do przezwyciężenia.
Przy czym według mnie, takie "szybkie" działania nie są tu istotnym miernikiem. Bo Rosja ugrzęzła w Ukrainie na dobre. Tu jest kwestia tego, jak sprawa zbrojeń zostanie rozwiązana w perspektywie dekady lub dwóch.
Sądzę, że często w ocenie sytuacji popełniamy kardynalne błędy.
1) Przeceniamy Rosję, jej potencjał. To jest oczywiście olbrzymi kraj, który choćby przez to, że jest olbrzymi, jest groźny i lekceważyć go nie można. Ale Zachód Rosję, jej potencjał, zdecydowanie przeceniał. Wojna to obnażyła.
2) Putina, przywództwo rosyjskie, na Zachodzie było traktowane jako racjonalne i przenikliwe. Tymczasem wiele wskazuje na to, że są to głupcy. Oczywiście małpy z brzytwą należy się bać. Ale małpa to małpa - nie jest ani przenikliwa, ani rozsądna ani racjonalna. A to ma znaczenie.
3) Lubimy oceniać politykę "cynicznie". Co prowadzi do lekceważenia wartości. A to błąd. Bo to nie interesy determinują wartości, tylko odwrotnie. Wartości mają znaczenie. Putin tego nie rozumiał i za to zapłacił. Wielu z nas tego też nie rozumie. Co by nie mówić Zachód wiążą wartości. Rosja uzyskuje pomoc od państw kierujących się odmiennymi wartościami niż Zachód. Lekceważenie wartości, idei, prowadzi do formułowania błędnych ocen. I popełniania błędów.