Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Słuszna uwaga, ale jakie pole do dalszych badań!
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Ej, dakoblue, czy Ty siebie czytasz?
Bo skoro, cytuję, "nie możesz się oderwać", wychodzi, że robisz to tylko by wyłapywać oczywiste i nieistotne drobiazgi.
Też mógłbym cytować literówki itp. - w tym również w Twoich postach - jednak tego nie robię, bo to nie ma nic do rzeczy.
Jak napisał Piotr, praca jest świetna.
Tadeusz, kończę tom pierwszy i czekam na drugi.
Bo skoro, cytuję, "nie możesz się oderwać", wychodzi, że robisz to tylko by wyłapywać oczywiste i nieistotne drobiazgi.
Też mógłbym cytować literówki itp. - w tym również w Twoich postach - jednak tego nie robię, bo to nie ma nic do rzeczy.
Jak napisał Piotr, praca jest świetna.
Tadeusz, kończę tom pierwszy i czekam na drugi.
-
- Posty: 1301
- Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
- Lokalizacja: Sopot
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Ja tam teraz dostrzegłem także okręt podwodny...
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Pomimo że książkę zakupiłem już jakiś czas temu dopiero teraz chciałbym zamieścić kilka moich uwag na temat tej pozycji.
Po pierwsze to chyba pierwsza polska książka na temat Pierwszej wojny światowej na morzu (Jan Gozdawa - Gołębiowski, Tadeusz Wywerka Prekurat „Pierwsza Wojna Światowa na Morzu” była wydana w 1973 roku – 52 lata temu!!!).
Znając autora z licznych komentarzy na Forum Okrętów Wojennych, moje oczekiwania były bardzo wysokie i nie zawiodłem się.
Od pierwszych stron widać wyraźnie, że autor wie o czym pisze i zna się na tym. Nie jest to zbiór danych czy też faktów, ale logiczne przedstawienie zależności przyczynowo skutkowych. Na przykład sprawa dążenia Grand Fleet do prowadzenia szybkiego ognia co doprowadziło do katastrofalnych skutków w bitwie Jutlandzkiej. Dążenie do wykorzystania przewagi technologicznej (większy zasięg dział głównego kalibru i lepsze urządzenia do korygowania ognia) co dawało dodatkowe 10 minut możliwości szybszego otwarcia ognia.
Dodatkowo wyjaśniona została kwestia wykorzystania wyprysków wody własnych pocisków w celu utrudnienia w celowaniu przeciwnikowi. Niby te wszystkie fakty były mi znane, ale w tej pozycji zostały uporządkowane i zgrupowane razem.
Co mi się bardzo podobało to równie jasne i logiczne wyjaśnienie jak bardzo chaotyczne i przypadkowe były działania pierwszych miesięcy wojny.
Przedstawione zostały fakty jak często za pewnymi decyzjami stały personalne uprzedzenia i animozje.
Za to wszystko cenię bardzo wysoko autora i jego książkę.
Ciekawa też jest koncepcja opisywania zdarzeń. Być może autor pisał swoje dzieło z myślą o czytelnikach, którzy dysponują pewną wiedzą historyczną. Opisując na przykład bitwę pod Dogger Bank pozbawia czytelnika elementu zaskoczenia. Już na samym początku opisuje kto i kiedy został zatopiony, a dopiero na następnych stronach szczegółowo opisuje cały przebieg starcia. Ja to odbieram w ten sposób, że czytelnik i tak wie co się stało, ale z książki może dowiedzieć się dokładnie jak i dlaczego. Taka forma bardzo mi odpowiada, choć dla kogoś zupełnie „zielonego” może to być pewnym zaskoczeniem. To jakby w kryminale już na samym początku powiedzieć kto zabił.
Co bardzo cenię to również, że pomimo zapewnień samego autora – „Robiłem wszystko co w mojej mocy, żeby nie pisać "drugiego Massiego". Naprawdę się pilnowałem!”, znalazł miejsce na sporą dawkę różnego rodzaju ciekawostek, „smaczków” i spraw zakulisowych, które dodatkowo podnoszą wartość pozycji.
Mogę z najwyższą przyjemnością zarekomendować Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919 wszystkim zaineresowanym historią wojen morskich.
Muszę stwierdzić ze z wielką niecierpliwością czekam na drugi tom opowieści o Grand Fleet.
Jeżeli mógłbym o coś prosić autora to o podjęcie sugerowanego przez siebie tematu (s.333) „historia brytyjskiego planowania wojennego i aktywności Churchilla w tym względzie to temat na osobne opracowanie”.
Jeżeli powstałaby taka książka to będę na pewno jej pierwszym nabywcą!
Kwestie literówek, czy też drobnych błędów pomijam jako dla mnie zupełnie nieistotną.
Jest jednak jeszcze jedna rzecz, o którą ośmielam się prosić autora.
Zaznaczam, że jest to mój jak najbardziej subiektywny punkt widzenia i być może nikt inny na to nie zwrócił nawet najmniejszej uwagi. Ale dla mojego subiektywnego samopoczucia prosiłbym autora o nie strzelanie z „sześciocalówek” (s.286), „dwunastocalówek” (s.291) i „13,5 calówek" (s.487 i s.488).
Po pierwsze to chyba pierwsza polska książka na temat Pierwszej wojny światowej na morzu (Jan Gozdawa - Gołębiowski, Tadeusz Wywerka Prekurat „Pierwsza Wojna Światowa na Morzu” była wydana w 1973 roku – 52 lata temu!!!).
Znając autora z licznych komentarzy na Forum Okrętów Wojennych, moje oczekiwania były bardzo wysokie i nie zawiodłem się.
Od pierwszych stron widać wyraźnie, że autor wie o czym pisze i zna się na tym. Nie jest to zbiór danych czy też faktów, ale logiczne przedstawienie zależności przyczynowo skutkowych. Na przykład sprawa dążenia Grand Fleet do prowadzenia szybkiego ognia co doprowadziło do katastrofalnych skutków w bitwie Jutlandzkiej. Dążenie do wykorzystania przewagi technologicznej (większy zasięg dział głównego kalibru i lepsze urządzenia do korygowania ognia) co dawało dodatkowe 10 minut możliwości szybszego otwarcia ognia.
Dodatkowo wyjaśniona została kwestia wykorzystania wyprysków wody własnych pocisków w celu utrudnienia w celowaniu przeciwnikowi. Niby te wszystkie fakty były mi znane, ale w tej pozycji zostały uporządkowane i zgrupowane razem.
Co mi się bardzo podobało to równie jasne i logiczne wyjaśnienie jak bardzo chaotyczne i przypadkowe były działania pierwszych miesięcy wojny.
Przedstawione zostały fakty jak często za pewnymi decyzjami stały personalne uprzedzenia i animozje.
Za to wszystko cenię bardzo wysoko autora i jego książkę.
Ciekawa też jest koncepcja opisywania zdarzeń. Być może autor pisał swoje dzieło z myślą o czytelnikach, którzy dysponują pewną wiedzą historyczną. Opisując na przykład bitwę pod Dogger Bank pozbawia czytelnika elementu zaskoczenia. Już na samym początku opisuje kto i kiedy został zatopiony, a dopiero na następnych stronach szczegółowo opisuje cały przebieg starcia. Ja to odbieram w ten sposób, że czytelnik i tak wie co się stało, ale z książki może dowiedzieć się dokładnie jak i dlaczego. Taka forma bardzo mi odpowiada, choć dla kogoś zupełnie „zielonego” może to być pewnym zaskoczeniem. To jakby w kryminale już na samym początku powiedzieć kto zabił.
Co bardzo cenię to również, że pomimo zapewnień samego autora – „Robiłem wszystko co w mojej mocy, żeby nie pisać "drugiego Massiego". Naprawdę się pilnowałem!”, znalazł miejsce na sporą dawkę różnego rodzaju ciekawostek, „smaczków” i spraw zakulisowych, które dodatkowo podnoszą wartość pozycji.
Mogę z najwyższą przyjemnością zarekomendować Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919 wszystkim zaineresowanym historią wojen morskich.
Muszę stwierdzić ze z wielką niecierpliwością czekam na drugi tom opowieści o Grand Fleet.
Jeżeli mógłbym o coś prosić autora to o podjęcie sugerowanego przez siebie tematu (s.333) „historia brytyjskiego planowania wojennego i aktywności Churchilla w tym względzie to temat na osobne opracowanie”.
Jeżeli powstałaby taka książka to będę na pewno jej pierwszym nabywcą!
Kwestie literówek, czy też drobnych błędów pomijam jako dla mnie zupełnie nieistotną.
Jest jednak jeszcze jedna rzecz, o którą ośmielam się prosić autora.
Zaznaczam, że jest to mój jak najbardziej subiektywny punkt widzenia i być może nikt inny na to nie zwrócił nawet najmniejszej uwagi. Ale dla mojego subiektywnego samopoczucia prosiłbym autora o nie strzelanie z „sześciocalówek” (s.286), „dwunastocalówek” (s.291) i „13,5 calówek" (s.487 i s.488).
'There seems to be something wrong with our bloody ships today!' - Vice Admiral Sir David Beatty
Morskie Opowiesci YouTube
Morskie Opowiesci YouTube
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Chciałbym dołączyć się do recenzji MacGrega.
No będę powtarzał tego co on napisał a z czym się zgadzam.
Dodam od siebie, że bardzo ciekawy był opis jak Brytyjczycy przeorientowywali swoją strategię na Niemcy.
Cieszę się też, że autor podkreślił, że niemieckie bazy z jednej strony były w zasadzie "nie do ugryzienia" w tamtych czasach ale z drugiej niemieckie pancerniki były tam quasi uwięzione i ich wyjścia w może podlegały rytmom pływów.
Duże wrażenie zrobił na mnie opis bitwy pod Dogger Bank. Człowiek przyzwyczaił się czytając wszelkie opisy do tego, że Blucher słabszy i wolniejszy był kulą u nogi Hippera. Autor stawia inną tezę i całkiem nieźle ją argumentuje czym mnie częściowo przekonał (choć nie do końca).
Dodatkowo bardzo się cieszę z tego że dostaliśmy trochę wiadomości na temat technicznej strony medalu. Autor pisze o kłopotach z kotłami, skraplaczami, dostępem do bunkru, problemami z popiołem, itp.
Sam dawno temu pracowałem na parowach. Statki budowane w latach 70-tych a problemów z tymi elementami było sporo. Dlatego nie dziwią mnie problemy z którymi musieli borykać się marynarze obu flot na początku XX wieku.
Chwała autorowi, że nie zamknął tego wszystkiego jedną frazą "problemy techniczne"
(Nota bene, ciekaw jestem czy wówczas problemy ze skraplaczami też doraźnie rozwiązywano za pomocą trocin?)
Książkę przeczytałem i czekam na ciąg dalszy.
No będę powtarzał tego co on napisał a z czym się zgadzam.
Dodam od siebie, że bardzo ciekawy był opis jak Brytyjczycy przeorientowywali swoją strategię na Niemcy.
Cieszę się też, że autor podkreślił, że niemieckie bazy z jednej strony były w zasadzie "nie do ugryzienia" w tamtych czasach ale z drugiej niemieckie pancerniki były tam quasi uwięzione i ich wyjścia w może podlegały rytmom pływów.
Duże wrażenie zrobił na mnie opis bitwy pod Dogger Bank. Człowiek przyzwyczaił się czytając wszelkie opisy do tego, że Blucher słabszy i wolniejszy był kulą u nogi Hippera. Autor stawia inną tezę i całkiem nieźle ją argumentuje czym mnie częściowo przekonał (choć nie do końca).
Dodatkowo bardzo się cieszę z tego że dostaliśmy trochę wiadomości na temat technicznej strony medalu. Autor pisze o kłopotach z kotłami, skraplaczami, dostępem do bunkru, problemami z popiołem, itp.
Sam dawno temu pracowałem na parowach. Statki budowane w latach 70-tych a problemów z tymi elementami było sporo. Dlatego nie dziwią mnie problemy z którymi musieli borykać się marynarze obu flot na początku XX wieku.
Chwała autorowi, że nie zamknął tego wszystkiego jedną frazą "problemy techniczne"
(Nota bene, ciekaw jestem czy wówczas problemy ze skraplaczami też doraźnie rozwiązywano za pomocą trocin?)
Książkę przeczytałem i czekam na ciąg dalszy.
Wśród ludzi człowiek dziczeje.
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak
-
- Posty: 1301
- Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
- Lokalizacja: Sopot
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Dziękuję Greg za komplementy, w tej niszowej dziedzinie historycznej to w zasadzie jedyna zapłata, jaką autor może otrzymać. Tym bardziej cenne, że przecież siedzisz w tej samej epoce a sądząc po Twojej prywatnej bibliotece, jaka pojawia się za Twoimi plecami na filmikach - czytamy te same książki
Co do strzelania z "dwunastocalówek" - może trochę ponosi mnie swobodna stylistyka wypowiedzi - na pewno lepiej to brzmi niż strzelanie z "trzysta pięcio milimetrówek"
Będzie trochę o Churchillu i jego pomysłach w II tomie, muszę tam zrobić małą retrospekcję wydarzeń i cofnąć się do początku wojny. Na przełomie 1914/15 państwo brytyjskie stanęło wobec bardzo zasadniczej kwestii dotyczącej skali zaangażowania w wojnę, której trwanie określano na kilka miesięcy a która przeradzała się w pozycyjny konflikt na wyniszczenie. Śledzenie poczynań Churchilla w materii planowania operacyjnego to prawdziwy sen wariata, w zasadzie potrafił on jednocześnie promować kilka równoległych pomysłów na użycie Royal Navy dla otwarcia drugiego frontu wojny z Niemcami. Przy czym większość z nich była kompletnie odjechana (inwazje na wyspy Borkum, Amrum czy Sylt w celu urządzenia tam baz dla okrętów podwodnych i niszczycieli). W tą samą narrację wpisuje się tzw. "plan bałtycki", który pojawi się w książce przy wprowadzaniu na scenę najdziwniejszych chyba jednostek, jakie miała Grand Fleet czyli wielkich krążowników lekkich.
Sporo o tym jest w książce Shawna Grimesa "Strategy and War Planning in the British Navy, 1887-1918" ale przestrzegam - ta pozycja to niezły usypiacz
Spodziewam się, że ludzie, którzy sięgają po takie książki mają już jakieś podstawowe osadzenie w epoce, w jej realiach historycznych a także w podstawowej terminologii okrętowej. Dlatego budowanie suspensu na zasadzie trzymania czytelnika w niepewności co do wyniku bitwy pod Dogger Bank czy bitwy jutlandzkiej byłoby chyba niecelowe. Kilku znajomych z dobrego serca próbowało książkę przeczytać ale okazało się to sporym wyzwaniem...MacGreg pisze: ↑ Ciekawa też jest koncepcja opisywania zdarzeń. Być może autor pisał swoje dzieło z myślą o czytelnikach, którzy dysponują pewną wiedzą historyczną. Opisując na przykład bitwę pod Dogger Bank pozbawia czytelnika elementu zaskoczenia. Już na samym początku opisuje kto i kiedy został zatopiony, a dopiero na następnych stronach szczegółowo opisuje cały przebieg starcia. Ja to odbieram w ten sposób, że czytelnik i tak wie co się stało, ale z książki może dowiedzieć się dokładnie jak i dlaczego. Taka forma bardzo mi odpowiada, choć dla kogoś zupełnie „zielonego” może to być pewnym zaskoczeniem. To jakby w kryminale już na samym początku powiedzieć kto zabił.
Zaznaczam, że jest to mój jak najbardziej subiektywny punkt widzenia i być może nikt inny na to nie zwrócił nawet najmniejszej uwagi. Ale dla mojego subiektywnego samopoczucia prosiłbym autora o nie strzelanie z „sześciocalówek” (s.286), „dwunastocalówek” (s.291) i „13,5 calówek" (s.487 i s.488).
Co do strzelania z "dwunastocalówek" - może trochę ponosi mnie swobodna stylistyka wypowiedzi - na pewno lepiej to brzmi niż strzelanie z "trzysta pięcio milimetrówek"
MacGreg pisze: ↑2024-10-23, 19:26
Jeżeli mógłbym o coś prosić autora to o podjęcie sugerowanego przez siebie tematu (s.333) „historia brytyjskiego planowania wojennego i aktywności Churchilla w tym względzie to temat na osobne opracowanie”.
Jeżeli powstałaby taka książka to będę na pewno jej pierwszym nabywcą!
Będzie trochę o Churchillu i jego pomysłach w II tomie, muszę tam zrobić małą retrospekcję wydarzeń i cofnąć się do początku wojny. Na przełomie 1914/15 państwo brytyjskie stanęło wobec bardzo zasadniczej kwestii dotyczącej skali zaangażowania w wojnę, której trwanie określano na kilka miesięcy a która przeradzała się w pozycyjny konflikt na wyniszczenie. Śledzenie poczynań Churchilla w materii planowania operacyjnego to prawdziwy sen wariata, w zasadzie potrafił on jednocześnie promować kilka równoległych pomysłów na użycie Royal Navy dla otwarcia drugiego frontu wojny z Niemcami. Przy czym większość z nich była kompletnie odjechana (inwazje na wyspy Borkum, Amrum czy Sylt w celu urządzenia tam baz dla okrętów podwodnych i niszczycieli). W tą samą narrację wpisuje się tzw. "plan bałtycki", który pojawi się w książce przy wprowadzaniu na scenę najdziwniejszych chyba jednostek, jakie miała Grand Fleet czyli wielkich krążowników lekkich.
Sporo o tym jest w książce Shawna Grimesa "Strategy and War Planning in the British Navy, 1887-1918" ale przestrzegam - ta pozycja to niezły usypiacz
Jako humanista z wykształcenia i profesji, a także osoba, która nie do końca wie po co są te wszystkie rurki w kotłowni okrętowej przyjmuję takie słowa zawodowca z dużą ulgą i zadowoleniemGregski pisze: ↑2024-10-24, 00:32
Dodatkowo bardzo się cieszę z tego że dostaliśmy trochę wiadomości na temat technicznej strony medalu. Autor pisze o kłopotach z kotłami, skraplaczami, dostępem do bunkru, problemami z popiołem, itp.
Sam dawno temu pracowałem na parowach. Statki budowane w latach 70-tych a problemów z tymi elementami było sporo. Dlatego nie dziwią mnie problemy z którymi musieli borykać się marynarze obu flot na początku XX wieku.
Chwała autorowi, że nie zamknął tego wszystkiego jedną frazą "problemy techniczne"
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
chyba nie rozumieszwpk pisze: ↑2024-10-22, 21:16 Ej, dakoblue, czy Ty siebie czytasz?
Bo skoro, cytuję, "nie możesz się oderwać", wychodzi, że robisz to tylko by wyłapywać oczywiste i nieistotne drobiazgi.
Też mógłbym cytować literówki itp. - w tym również w Twoich postach - jednak tego nie robię, bo to nie ma nic do rzeczy.
Jak napisał Piotr, praca jest świetna.
Tadeusz, kończę tom pierwszy i czekam na drugi.
1.Jak mam czas i czytam po kawałku to rzeczywiście nie mogę się oderwać ,ale zwykle odrywają mnie inne obowiązki
2Ja nie piszę i nie publikuję więc literówek mogę robić ile chcę .Możesz się czepiać albo nie , btw, ja nie wyłapuję żadnych literówek tylko to, co zauważyłem moim zdaniem błędnego
3.Błędy czy nieścisłości, które wskazałem przy uważnym przeglądaniu, mogą być z łatwością usunięte przy następnym wydaniu ,co tylko poprawi jakość książki
4.Jak pisałem książka jest bardzo dobra wiec Twój komentarz całościowo jest niecelny
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Bez przesady. Czyta się ją dobrze. Ja spokojnie, bez napinki, znajdowałem codziennie czas by przeczytać tę 50 stron i była to przyjemność a nie mordęga.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Kilku znajomych z dobrego serca próbowało książkę przeczytać ale okazało się to sporym wyzwaniem...
W razie co, zawsze możesz liczyć na moją pomoc. (Jeśli tylko będę w stanie to zrobić)Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Jako humanista z wykształcenia i profesji, a także osoba, która nie do końca wie po co są te wszystkie rurki w kotłowni okrętowej przyjmuję takie słowa zawodowca z dużą ulgą i zadowoleniem
Wśród ludzi człowiek dziczeje.
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
str 393 ,z kontekstu wnoszę ,że Naval War Staff się znowu zaplątał


Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
str 418 jeżeli to trafienia z Bluchera to powtórzyło się 280 mm i wjechał C9 bez trybu jakby brakowało jednego zdania? 

Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Str 426 mapka : Pościg za Hipperem -bój niszczycieli ,lepiej gdyby się pojawiła 20 stron wcześniej po stronach 404-405 gdzie te wydarzenia były opisywane .W tym miejscu nie pasuje nijak do kontekstu
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Str 437
skąd pochodzi info o 400 ofiarach śmiertelnych ? Zwykle dane podają ok 120-130 (zresztą na poprzednich stronach książki autor podaje liczbę zabitych cywili , razem ok 120)
122 civilians killed and 443 wounded
5 soldiers killed
2 sailors killed
14 military personnel wounded in total
https://en.wikipedia.org/wiki/Raid_on_S ... and_Whitby
A total of 17 people lost their lives in Scarborough, with two others dying from their injuries later on. Additionally, over 80 individuals sustained severe injuries. Across Scarborough, Whitby, and Hartlepool, the combined death toll reached 137.
https://www.thewhitbyguide.co.uk/raid-o ... MOxqx-EP5Q
podobnie BBC
https://www.bbc.com/news/live/uk-englan ... 597?page=3

122 civilians killed and 443 wounded
5 soldiers killed
2 sailors killed
14 military personnel wounded in total
https://en.wikipedia.org/wiki/Raid_on_S ... and_Whitby
A total of 17 people lost their lives in Scarborough, with two others dying from their injuries later on. Additionally, over 80 individuals sustained severe injuries. Across Scarborough, Whitby, and Hartlepool, the combined death toll reached 137.
https://www.thewhitbyguide.co.uk/raid-o ... MOxqx-EP5Q
podobnie BBC
https://www.bbc.com/news/live/uk-englan ... 597?page=3
Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
taka drobna uwaga odnośnie info na stronie 459
,czytelnik może poczuć się zaskoczony, w tym tomie nie ma żadnej informacji o zmianach/przyczynach Sturdee za Gamble i nowego składu okrętów 4 eskadry pancerników więc zakładam ,ze zostało zaplanowane opisanie tego w tomie następnym. Wszelkie zmiany w organizacji i składzie GF były dotychczasowo szczegółowo opisywane a tu nagle info takiego kalibru bez wyjaśnienia

Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919

Tadeusz Klimczyk, Grand Fleet 1914-1919
Str 513
taki drobiazg ,ale czytelnik wie ,że "ostatni " to Moltke a nie V5
Dodano po 1 minucie 15 sekundach:
Str 523
hmm ,a nie był to zwrot w lewo ?

Dodano po 1 minucie 15 sekundach:
Str 523
