pothkan pisze: ↑2023-04-05, 23:07Kluczowe jednak -
zgony są na minimalnym poziomie. Wirus ewoluował do łagodnego wariantu (i już z nami zostanie).
Zacznę od końca. Koronawirusy nie zostaną z nami w jakiejkolwiek stałej formie. Będą ewoluować tak jak ewoluowały od momentu gdy je odkryto dekady temu i od tamtego czasu szacuje się, wywołują 10-15% infekcji grypopodobnych rocznie. To znaczy, że były z nami od dawien dawna i będą z nami niezależnie od tego do jakiego wariantu wyewoluują. Cerbery, krakeny, czy inne behemoty też przeminą i pojawią się nowe podgrupy. Z czasem może pojawić się jakiś bardziej agresywny wariant (wszak przed SARS-CoV-2 był inny wirus, czyli SARS-CoV-1, który też w jakiś sposób musiał się pojawić). Czyli tak naprawdę nie wiemy, czego w przyszłości się spodziewać.
Natomiast co do obecnej liczby zgonów to prócz zaszczepienia: primo - gro osób przechorowało przez co przygotowało swój układ odpornościowy, secundo - część najbardziej podatnych na ciężki przebieg już zmarła, tertio - byli lekarze, którzy niemal od początku mówili, że taka będzie spodziewana kolej ewolucji wirusa, czyli do bardziej zakaźnego i mniej zjadliwego. Ergo, pandemia wygasa. Kwestią jest to, że rola szczepień w tymże jest niezaprzeczalna w jednym tj. że istotnie wpłynęły na ograniczenie śmiertelności w grupach najbardziej narażonych. W świetle dzisiejszej wiedzy o transmisyjności i ponownych, wielokrotnych zakażeniach wpływ na samo wygaśniecie pandemii (wszak wygasa w krajach o niskim jak i wysokim wyszczepieniu) co najmniej można poddać dyskusji.
Natomiast wpływ na ekonomię i ograniczenie dostępu do usług medycznych (długotrwałe następstwa dla zdrowia publicznego) sprowadza się do pytania nie o to czy w ogóle, tylko jak bardzo.
pothkan pisze: ↑2023-04-05, 23:07Marmik pisze: ↑Tak, najbardziej smuci, że zamiast czegoś się nauczyć na tej pandemii to w przyszłej będziemy powtarzać to, co w tej było najgorsze.
Z pół roku temu było bardzo ciekawe badanie, oceniające różne strategie pod kątem zysków i strat. Niestety teraz nie znajdę, więc skrót co zapamiętałem z głowy:
- Lockdowny: tylko lokalnie i na krótki okres (do kilku tygodni), w sytuacji np. zagrożenia przeciążenia OZ. Długotrwałe przyniosły więcej szkód, szczególnie w edukacji i OZ.
- Zero covid oraz kwarantanna: tylko do momentu dostępności szczepionek. Nadal niezrozumiałe jest, dlaczego Chiny w tym utknęły (w skrajnej formie, żeby się skończyło musieli zginąć ludzie - pożar w zapieczętowanym budynku) długo po tym, kiedy sporo krajów już zdążyło faktycznie wyjść z pandemii.
- Reżim sanitarny: dezynfekcja (a zatem i rękawiczki) zbędna (poza OZ), ale tutaj usprawiedliwieniem jest mała wiedza na początku pandemii. Natomiast maski (w przestrzeniach zamkniętych!) się sprawdziły (ogólnie wypadły najlepiej w kategorii ograniczenia transmisji w połączeniu z niskim kosztem gospodarczo-społecznym).
- Szczepionki: tak jako ograniczenie zgonów, ale błędem było traktowanie ich jako ograniczenia transmisji.
- Monitoring przypadków, tracking kontaktów, tzw. paszporty - zdania były podzielone. Mocno kontekstowy temat.
Czyli upraszając to co w realu stosowano w wielu przypadkach można co najmniej (wersja łagodna) nazwać błędem z niewiedzy. Ten sam mechanizm (nie te same błędy) zastosujemy w następnej pandemii. Będzie się gnębić społeczności w przekonaniu, że robi się dla nich dobrze. No chyba, że trafi się ktoś pokroju Ewy Kopacz z 2009 roku, która poszła pod prąd i mówiła, żeby spać spokojnie, iść do pracy i cieszyć się wiosną. Resztę zostawić medykom. Nawet nie było mowy o jakiejś przesadnej ostrożności. W szpitalach bez masek się chodziło. Tak, oczywiście pandemia świńskiej grypy była nieporównywalna do CoViD, ale po części było to też wynikiem tego, że chorowali głównie ludzie młodsi, z reguły mający znacznie sprawniejszy układ odpornościowy. Jednak i dla nich ta choroba mogła być groźna, ale mimo to Ewa Kopacz nie zdecydowała się na zakupy szczepionek. Ze szczepionkami tu sytuacja była zupełnie inna i nawet dla produktów warunkowo dopuszczonych do obrotu było uzasadnienie z pewnością w kwestii szczepienia tych grup, dla których potencjalne korzyści znacznie przewyższały potencjalne ryzyko. I jak najbardziej OK. Nie wiem tylko czy swoista penalizacja niezaszczepienia znana z niektórych krajów to był dobry pomysł. To tylko taka konstrukcja zdania, bo oczywiście wiem, że nie był. Natomiast z dużym prawdopodobieństwem przyjęta forma zamówień i ilości zamawianych szczepionek zasługują na dyskusję. O błędach popełnionych przy okazji programu szczepień też już pisałem, a i przytaczałem przy okazji wywiad z prof. Gielerakiem.
Maski to akurat prawdopodobnie najlepiej się sprawdziły ograniczając rozprzestrzenianie się zwykłych chorób przeziębieniowych przenoszonych drogą kropelkową. Natomiast jakby cofnąć się kilkaset postów wstecz to znalazłoby się w moich wypowiedziach dokładnie to co napisałeś o tychże, czyli że mają sens w skupiskach ludzi. Nawet jeśli nie jesteśmy tego w stanie poprzeć badaniami (metodologia) to mając pełną świadomość ograniczeń takiej formy zabezpieczenia wydaje się to dość logiczne przy krótkotrwałym kontakcie i może też przynieść korzyści poboczne. Niemniej ewentualne wprowadzenie jakiegokolwiek nakazu w tej kwestii musi się odbyć nie tylko zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, ale przede wszystkim zgodnie z prawem. To co mieliśmy w wielu przypadkach było absurdalne i zwykli ludzie intuicyjnie to dostrzegali. W tym kontekście trudno mówić o błędach z niewiedzy. A co do powszechnej dezynfekcji rąk to nadal szukam choćby jednego naukowo udowodnionego przypadku zakażenia tym wirusem przez podanie dłoni. Natomiast w ogóle zwykłe mycie rąk, które niektórym pozostało do dziś jest jednym z największych plusów tej pandemii.
Szczepienia od samego początku nie były badane pod kątem wpływu na śmiertelność, a na występowanie objawowej choroby. Oczywiście wpływ na ograniczenie śmiertelności wydawał się logiczny, co potwierdziło się empirycznie. Natomiast poważnym błędem było wytworzenia przekonania o 100% skuteczności szczepionki (szybko zastąpiono to nieco zmodyfikowanym przekazem, ale w świadomości pozostało na długo) w zapobieganiu zgonom. Dziś już wiadomo, że ok 30% zmarłych to zaszczepieni. Wykresy też już pokazywałem. No i oczywiście nadal otwarte jest pytanie o rolę zaszczepionych w transmisji zakażeń w szczytowym okresie IV (czy jak kto liczy III) fali, gdy nie podlegali oni ograniczeniom. Zmiana przepisów praktycznie odwróciła statystyki wykrytych zakażeń.
W każdym razie, jeśli przytaczasz, że napisano iż błędem było traktowanie szczepień jako ograniczenia transmisji zakażeń (przesłanki na to były już przy badaniu szczepionki Astra Zeneca) to błędem jest ograniczanie praw osób niezaszczepionych. Generalnie sam byłem przypadkiem odebrania należnych praw i nie wynikając w szczegóły po 14 miesiącach w II instancji przyznano mi 100% racji w każdym z czterech zarzutów.
Z innej beczki dodam też, że osobiście znam lekarzy, którzy jeszcze całkiem niedawno odmawiali przyjęcia na wizytę osobistą osób niezaszczepionych. Tak, wiem, że to niezgodne z prawem, ale to ewentualnie ścigane na wniosek pokrzywdzonego, a przeważnie lepiej podły lekarz niż żaden.
O kwarantannie (a w szerszym kontekście o społecznej izolacji) nie będę się wypowiadał, bo z jednej strony uchroniły część osób przed zakażeniami, a z drugiej strony doprowadziły do (pomijam aspekt ekonomiczny) psychologicznych spustoszeń wywracając życie do góry nogami zwłaszcza dzieciom. Pisałem już, że dorosłym się wydawało, iż to krótkotrwałe, ale dla małych dzieci to był okres obejmujący 1/4-1/5 życia jakie w ogóle pamiętały. A już np. niemożność spędzenia świat z najbliższymi, bo ktoś w klasie miał pozytywny wynik testu jest czymś co zapamiętają na długie lata. Piszę to jako ojciec, którego dzieci były łącznie ponad 10 razy na kwarantannie (dokładnie nie pamiętam, ale chyba 12 razy), czasami tak absurdalnych, że aż strach (np. na 1 dzień, bo decyzję wydawano w 9 dniu od kontaktu).
Skoro zdania były podzielone w kwestii najważniejszej czyli trackingu kontaktów, tzw. paszportów itp. to znaczy, że w następnej pandemii na bank powtórzymy te błędy.
Mógłbym pisać i pisać, ale ja już tu wszystko napisałem wcześniej. Nic się nie zmieniło. Jedyne co dopisuję to rzeczy, które są nowymi wiadomościami odnośnie pandemii.
Dlatego, czy jestem nudny, czy też nie... uważam, że dobrze się stało, iż w u naszych zachodnich sąsiadów ktoś pochylił się nad wspomnianym dwa posty wcześniej tematem. Może dlatego, że przypadek, który potencjalnie kwalifikowałby się do tego typu badań mam w najbliższej rodzinie.