Do kolegi nie dociera że jesteśmy teraz stroną w wojnie... i mamy znacznie słabszą armię niż Ukraina.
Nie jesteśmy na wojnie. To nie brzmi tak patetycznie, ale jest FAKTEM. Co więcej, wojna nam NIE GROZI. Przynajmniej obecnie. Raz, bo Rosjanie są mocno zaangażowani w Ukrainie i nie mają sił by zaczynać nową awanturę. Dwa, ponieważ ponoszą na Ukrainie duże straty. Oblicza się, że czas potrzebny na odrobienie tych strat i zużytych środków walki to w zależności od rodzaju broni czy amunicji od pół roku do roku za miesiąc działań wojennych. Nie uwzględniając sankcji. A to i tak są szacunki ostrożne, bo w niektórych przypadkach to może być więcej.
Tak więc już w tej chwili, aby Rosjanie mogli odbudować swe siły z którymi zaczęli wojnę, potrzebne im będzie 5-6 lat. Co najmniej, bo zapewne znacznie więcej - wojna trwa a sankcje nie ułatwia im zadania. I tyle czasu w najgorszym razie mamy. Przy czym konflikt z Ukrainą uzmysłowił Rosjanom stan ich sił zbrojnych, odległy od wyobrażeń. A to oznacza, że aby zacząć kolejną awanturę, która mogłaby doprowadzić do starcia z NATO (a teraz wiedzą, że NATO najprawdopodobniej zareaguje), Rosjanie musieliby mieć armię liczniejszą i lepiej przygotowaną niż ta sprzed inwazji na Ukrainę. A to są kolejne lata.
Tak więc jesteśmy względnie bezpieczni i mamy czas by zbroić się na spokojnie, bez nerwowych ruchów. Nie jesteśmy na wojnie i długo nie będziemy. Walczą za nas Ukraińcy.
A że mają silniejszą armię.... Można by tu dyskutować, bo mają takową m.in. dzięki naszemu wsparciu i to wcale nie małemu. Mają też armie zmobilizowaną w stanie wojny. Takie porównanie jest więc, delikatnie mówiąc, ryzykowne.
Przemysł zbrojeniowy to również gospodarka. A my od początku daliśmy się wydmuhać orając nasz eksport zbrojeniowy.
Jak słusznie zauważyłeś Peceed, przemysł zbrojeniowy to gospodarka. I tak jak inne zakłady, zakłady zbrojeniowe muszą spełniać pewne normy rynkowe. W szczegółach mogło to wyglądać różnie, ale ten przemysł zbrojeniowy był wart tyle co nasza gospodarka - czyli bardzo mało.
Moim zdaniem i tak był za bardzo chroniony, co mu na dobre nie wyszło.
A schładzanie gospodarki kraju na dorobku to kryminał, nie jesteśmy USA.
Kryminał powinien być za świadome przegrzanie gospodarki z powodów politycznych. A tak zrobiono.
Peceed, jeżeli gospodarkę napędza się sztucznym zwiększaniem dochodów ludzi (czyli m.in. dosypywaniem pieniędzy do portfeli obywateli) to prowadzi to do tego (w sposób NIEUNIKNIONY!) iż ilość pieniędzy w obiegu rośnie szybciej niż dóbr i usług na rynku. Więc towary i usługi zaczną drożeć. W jakiś sposób można to wyrównać importem, ale wówczas zwiększa się zapotrzebowanie na dewizy. A skoro tak, to wartość dewiz w walucie lokalnej (w naszym przypadku w złotówkach) będzie rosnąć. I mamy podobny efekt, bo importowane towary zaczną drożeć. W efekcie mamy systematyczny wzrost cen - czyli inflację. Przy inflacji taka jak nasza nie opłaca się inwestować. Inwestycja bowiem trwa. Aby inwestować trzeba obliczyć ile na niej można zyskać - inflacja to uniemożliwia. Spadek inwestycji ma wpływ negatywny na podaż towarów i usług, a więc spowoduje dalszy impuls inflacyjny. Aby gospodarka funkcjonowała, ten proces MUSI być zatrzymany. A jedyny sposób to zatrzymanie wzrostu cen, czyli w praktyce sprowadzenie dochodów ludności do realnego poziomu. Bo inflacja wynika z życia ponad stan - mamy więcej pieniędzy niż powinniśmy w stosunku do ilości towarów i usług. To samo jest z inflacją wynikającą ze wzrostu cen surowców - jesteśmy przyzwyczajeni do ich zużywania w określonej ilości. Wzrost ich cen oznacza, że jeśli dalej tak będziemy czynić - będziemy żyć ponad stan. Musimy zacząć zużywać ich mniej.
Nasza inflacja ma jedną i drugą przyczynę, przy czym wzrost cen surowców to góra 1/3, reszta wynika z nieodpowiedzialnej polityki gospodarczej rządu PiS. Zresztą, ten wzrost cen surowców po części to też efekt nieodpowiedzialności rządzących. Bo niby mamy Balic Pipe, ale bez gazu (ktoś sobie zapomniał). Albo węgiel. I w 2015 i obecnie w przemyśle węglowym pracuje jakieś 80 tys. ludzi. Ale obecnie wydobywają oni ok. 20 mln ton węgla mniej. Tyle samo ludzi. Nie ma tu winy rządzących?
W tej sytuacji zbrojenia na taką skalę są nieodpowiedzialne, bo potęgują trudności. A jeśli dojdzie do załamania gospodarki, to w co by armia nie była uzbrojona i ile by żołnierzy nie miała. szybko przestanie być cokolwiek warta.
Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć?
Oczywiście odpowiedzi na moje wcześniejsze pytania, tudzież wyliczenie jak mamy tę 300 tys. armię utrzymać - nie ma. Bo jakiekolwiek wyliczenia potwierdzą tylko, że nas na taką armię NIE STAĆ. Mylę się? to proszę to udowodnić, choć przy takiej mizerii intelektualnej jak mych adwersarzy, wątpię by było to możliwe. Liczę jeszcze na Peceeda, aczkolwiek i on niekiedy doprowadza mnie do rozpaczy swymi wywodami.
A co do Pytela - chodzi o artykuł w Wyborczej? W sumie nic nowego. Mam tu taką propozycję dla mych adwersarzy. Niech mi wyjaśnią lepiej niż Pytel przyczyny inicjatywy Kaczyńskiego w czasie jego wizyty w Kijowie - wprowadzenie sił stabilizacyjnych i de facto zamrożenie konfliktu. Są jakieś pomysły?
A to tylko jedna sprawa z wielu....