Tak sobie śledzę dyskusję i zaczyna mnie irytować i to bardzo...
Jak zwykle zaczęło się przerzucanie kto i z czym ma rację, co i po co komu jest potrzebne oraz do czego to wykorzystać. Jaką przewagę daje lotnictwo i po co nam fregaty. No i jeszcze powoli zaczynają się wycieczki osobiste. Podejrzewam, że za dwadzieścia stron dyskusja ucichnie i jedynym jej skutkiem będzie cisza między prawie obrażonymi na siebie uczestnikami. I nic więcej, bo każdy okopie się na swoich pozycjach. Może się mylę, ale chyba nie za bardzo.
Zanim pociągnę dalej, proponuję takie trochę dziwne (z pozoru) pytania.
1. Co zostanie po bazach lotniczych z F-16 jeśli nie będą chronione przez baterie oplot ?
2. Co nawojują baterie oplot w pasie nadmorskim bez wsparcia z wody ?
3. Jaką mobilność mają lądowe baterie rakietowe ? Chodzi mi nie tylko o przeciwlotnicze, ale o NDR też.
4. Jeśli rosyjskie zestawy rakiet plot pokrywają cały obszar państw bałtyckich, to jak daleko w głąb Polski sięgają ?
5. Ile rakiet manewrujących potrzeba, żeby bazę np. w Krzesinach wyłączyć z użytkowania przy użyciu głowic kasetowych ?
6. Czy siły zbrojne mają działać jako zwarty system, czy każdy rodzaj z osobna ?
Zacznijmy od ostatniego pytania, które jest kluczowe do dalszych rozważań.
Jeśli siły zbrojne maja działać jako zwarty system, to w starciu z takim przeciwnikiem jak Rosja mamy cień szansy dotrwać do nadejścia wsparcia z zachodu. W przeciwnym przypadku możemy spokojnie wydawać pieniądze na coś innego i szykować wazelinę na wejście potencjalnemu agresorowi, gdzie trzeba. Tylko później nie ma co narzekać, że nie tak miało być.
A wracając do meritum, widzę tak.
Okręty nawodne i lądowe zestawy rakietowe powinny się wzajemnie wspierać i uzupełniać, żeby stanowiły realną siłę jak najdłużej. Uważam, że fregaty dla floty powinny być tak zaprojektowane, żeby posiadały jak najsilniejszą obronę powietrzną (plot, prak), ale nie powinny utracić innych zdolności bojowych.
Z drugiej strony zastanawia mnie, czy lądowe zestawy oplot powinny chronić wzmiankowany już Gdańsk, który ze względu na położenie nie jest portem o znaczeniu strategicznym podczas wojny z Rosją. Możliwe, że wielu ruszyłem nerwem, ale taka jest prawda.
Reszta rozważań sprowadza się do tego, co i gdzie zostanie po pierwszym uderzeniu pociskami manewrującymi, które zostałyby odpalone z Obwodu Kaliningradzkiego i innych miejsc.
To na razie tyle, bo straciłem wenę.

Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.