Na pierwszym polu co do zasady powinno być łatwiej, choć znając taki a nie inny sposób patrzenia naszej nacji na dzieje przodków też wcale nie jest tak łatwo jakby się chciało. Na drugim następuje przedziwne zderzenie kilku różnych światów, które niestety prowadzi do wniosków, że nasz rodzimy sposób zarządzania jest delikatnie mówiąc dziwny

Jeżeli Koledze chodzi o to, że narzekamy proszę mieć na względzie, że dotyczy to raczej tego, że chcielibyśmy aby nasza flota rozwijała się - nawet i ze swoją dziwaczną - właściwą dla każdej przecież marynarki specyfiką ale szła do przodu... W zamian niestety od ponad dwóch dekad mamy co mamy - do tego jeszcze tak medialnie podane, że nawet gdy coś się dzieje to tak jakby nic się nie działo. Gdy więc z punktu widzenia zawiedzonego totalnie w swoich nadziejach pasjonata MW zaczyna się jawić jak jakieś przedziwne studium nieumiałkości to dziwi się kolega, że sie po prostu nie chce takiej struktury wspierać czy promować?
Kolega jakby ma o tyle łatwiej, że promuje historyczne aspekty gdzie temat mało kogo interesuje i mało kto o nim wie. Pytanie jednak czy np. nie raziło nigdy kolegi takie "pańskie" przejaskrawienie w sporej części ujmowania tematu, gdzie "wodzowie" to właściwie sedno sprawy a marynarze to jakieś tam tło co najwyżej wzbogacone o jakieś tam niby patriotyczne postawy... Nie brakuje koledze sposobu ujmowania roli marynarza jak w egzotycvznej Australii gdzie marynarz jest na pierwszym miejscu i wcale nie dzieli go morze prawdziwe od będącego przecież tylko człowiekiem oficjera?