Tytuł miss Wilhelmshaven ma niezagrożony..
Peperonie, ja wiem, że o gustach nie wypada ale czy Ty na poważnie z tą elegancją Scharnhorsta?
Pozdrawiam,
Maciej
Ciekawe który?jogi balboa pisze: .. zwykły krążownik może go obić.
Do tych pod Skagerrakiem na pawnoPeperon pisze:Przy Alaskach nikt nawet nie próbuje określać ich jako krążowniki liniowe, a przecież bliżej mają do KL-i niż kieszonki do pancerników.
Rzeczywiście, przedziwne zjawisko elektromagnetyczne. Zakrzywianie toru lotu pocisku o masie 0,8 t i prędkości 2,33 Ma przy mocy nadajnika rzędu 20 kW?jogi balboa pisze: Scharnhorst (w ogóle niemieckie pancerniki z lat trzydziestych) miał poważną wadę konstrukcyjną. Jego stacje radarowe na głównym maszcie generowały potężne pole elektromagnetyczne które zakrzywiało tor lotu pocisków niczym czarna dziura. Dlatego w każdej walce już po kilku strzałach główne stanowisko kierowania ogniem było nieczynne. Gdyby nie to Scharnhorst byłby praktycznie niezniszczalny.
Chociaż jak się dobrze zastanowić to Niemcy nie są bez szans. Amerykanie kierując się wskazaniami radaru w pierwszej kolejności wyeliminowaliby z walki Duke of York, a potem już vizualnie stwierdzili że ta sylwetka na horyzoncie to Tirpitz i sami czym prędzej daliby nogę.
Realnie Alaska to krążownik - nie krążownik liniowy, Scharnhorst to pancernik. Jak mógłby wyglądać pojedynek pancernika z krążownikiem?
Jak starcie Beatty'ego z Hipperem w BItwie Jutladzkiej.jogi balboa pisze:Jak mógłby wyglądać pojedynek pancernika z krążownikiem?
Od kieszonki, poza długimi rejsami, byłby lepszy do wszystkiego.Maciej pisze:Do czego byłby lepszy?...
Peperonie, ja wiem, że o gustach nie wypada ale czy Ty na poważnie z tą elegancją Scharnhorsta?
A dlaczego porażka ? Coś więcej można ?jogi balboa pisze:Że niby taki wunderRenown? Porażka...
W późniejszych czasach też lepsze nie były.jogi balboa pisze:...Do tych pod Skagerrakiem na pawno
Japończycy też tak myśleli o Kongosach, dopóki nie trafili na krążowniki pod Guadalcanalem.Maciej pisze:To zwyczajnie śmieszne i wręcz niedorzeczne założenie, że pierwszy lepszy krążonik miałby jakieś szanse w takim pojedynku.
Idąc tą analogią to SLC z makaroni-nurkami oklepały dwa pancerniki typu Queen Elizabeth..Peperon pisze: Japończycy też tak myśleli o Kongosach, dopóki nie trafili na krążowniki pod Guadalcanalem.
Ja aż takiej pewności nie mam. Rzeczywiście, armaty 38 cm SK C/34 były potężniejsze, niż 28 cm SK C/34, ale coś za coś — sześć armat zamiast dziewięciu. Kłania się typ Renown z analogicznym 'niedoborem' czwartej wieży armatniej. Scharnhorst i Gneisenau były projektowane do roli primo rajderów (były w końcu ewolucją typu Deutschland), secundo przeciwwagi dla szybkich okrętów liniowych w rodzaju Dunkerque i stąd ich uzbrojenie. Podówczas nikt nie myślał, że można zrobić coś takiego jak typ Iowa; jak okręt był szybki i przyzwoicie opancerzony, to musiał mieć mniejszy kaliber armat, a jak miał duży kaliber, to słabsze opancerzenie. Więc 28 cm wyglądało na wystarczające.Peperon pisze:Nie przepadam za Niemcami, ale brak przezbrojenia Gneisenaua w armaty 380 mm uważam za coś więcej niż zbrodnia. To zwykły błąd.
Taki okręt byłby znacznie lepszy niż przerośnięta kieszonka.
Prawdopodobieństwo takiej szansy jest wprost proporcjonalne do szansy wystąpienia pocisku nurkującego. Statystycznie wysokieMaciej pisze:To zwyczajnie śmieszne i wręcz niedorzeczne założenie, że pierwszy lepszy krążonik miałby jakieś szanse w takim pojedynku.
Scharnhorst stoczył 2 bitwy artyleryjskie, w obydwuch zainkasował trafienie w tym miejscu. Globalnie pancerniki niemieckie mają jakieś 75% takich starć, wnioski nasuwają się sameTeller pisze:Rzeczywiście, przedziwne zjawisko elektromagnetyczne. Zakrzywianie toru lotu pocisku o masie 0,8 t i prędkości 2,33 Ma przy mocy nadajnika rzędu 20 kW? No i to wtórne (jak mniemam) oddziaływanie pocisku, powodującego wyłączanie stanowiska kierowania ogniem po paru strzałach. Fascynujące — jak mawiał pan Spock.
Synonimy amerykańskości: guma do żucia, rock and roll i friendly fire.Teller pisze:Skąd się tu przyplątał ten Duke of York, też nie bardzo rozumiem. Prywatny wypad US Navy pod Przylądek Północny w grudniu 1943? Wydaje mi się (choć rzeczywiście pewności nie mam), że brytyjskie okręty były wyposażone w układy IFF kompatybilne z amerykańskimi więc "według wskazań radaru" Amerykanie wiedzieliby, że namierzają 'swoją' jednostkę.
AmenTeller pisze:Jak starcie Beatty'ego z Hipperem w BItwie Jutladzkiej. Tak wyglądał.
Część przymiarek miała takie właśnie założenie 9x305mm, ale co do rajderowania w momencie gdy najnowsze plany strategiczne uwzględniały sytuację strategiczną traktatu wersalskiego to mam spore wątpliwości. Niemieckie pancerniki z lat trzydziestych powstawały głównie w myśl założenia "budujemy szybciej i więcej zanim jakiś Goering zwinie nam kasiorkę sprzed nosa". Cała reszta to strategia salonowa.Teller pisze:Ja aż takiej pewności nie mam. Rzeczywiście, armaty 38 cm SK C/34 były potężniejsze, niż 28 cm SK C/34, ale coś za coś — sześć armat zamiast dziewięciu. Kłania się typ Renown z analogicznym 'niedoborem' czwartej wieży armatniej. Scharnhorst i Gneisenau były projektowane do roli primo rajderów (były w końcu ewolucją typu Deutschland), secundo przeciwwagi dla szybkich okrętów liniowych w rodzaju Dunkerque i stąd ich uzbrojenie. Dziewięć armat o szybkostrzelności rzędu 3/min (27 pocisków na minutę) wobec sześciu o szybkostrzelności 2/min (12 pocisków na minutę) miało swoją zaletę. Pewnie, że jak pocisk o masie 800 kg trafił, to robił daleko więcej szkód, niż pocisk o masie 330 kg; ale za to więcej pocisków dawało większą szansę na trafienie.Peperon pisze:Nie przepadam za Niemcami, ale brak przezbrojenia Gneisenaua w armaty 380 mm uważam za coś więcej niż zbrodnia. To zwykły błąd.
Taki okręt byłby znacznie lepszy niż przerośnięta kieszonka.
Moim zdaniem, najlepszy bylby typ Scharnhorst z armatami 12" L/50 Mark 8.Oczywista to political fiction, ale prawdę mówiąc, Niemcy mogli coś konkretniejszego pomyśleć o armatach 30,5 cm SK C/39.
No, ale oczywista był tu temat przeciążenia.
A, z tym się zgadzam. Zresztą, gdy pisałem swój post, miałem dziwne wrażenie, że o to Ci właśnie chodzi.jogi balboa pisze:Synonimy amerykańskości: guma do żucia, rock and roll i friendly fire.
Sporo tych przypadków miało miejce w historii ciężkich starć, a nawet Deutschland był przed takimi lepiej zabezpieczony niż Alaska - tak czysto akademickoSięgając po argumenty ekstremalne, z kategorii przypadku