'Gdzie mąż stanu, który w pewnym momencie weźmie na siebie odpowiedzialność, walnie ręką w stół i podejmie decyzję? "
- przecież podstawą katechizmu "robioącego karierę" w naszej polityce jest unikanie takich sytuacji jak ognia... a i ogół decydujących o kandydaturach "przywódców" zdecydowanie preferuje takich, którzy akurat tej cechy nie posiadają im samym dając "rządzić" z tylnego siedzenia...model dziwnym trafem preferowany od kilku wieków
W naszych realiach zdecydowanie bardziej użyteczny do faktycznych zakupów byłby ktoś posiadający unikalną mieszankę cech bajeranta, bawidamka i sporej wiedzy o potrzebach MON, umiejącego "wymogami sojuszu" czarować totalnych dyletantów i nie oburzającego się gdy wpływowy przewodniczący komisji wierzy z zdolność OP do obrony przeciwlotniczej Podkarpacia

Marynarce zwyczajnie potrzeba umiejących dzialać w naszych warunkach lobbystów na nieco innych poziomach niż nasi dziennikarze, tudzież byli oficerowie MW...
Z niemiekimi okrętami zaś najprawdopodobniej skończy się na niczym bo też warto wiedzieć, że podejmując pewną może i słuszną inicjatywę ktoś tam świadomie lub nie naruszył pewne niepisane zasady dające się streścić w "nie pchać mi się do historii, tylko Hegemon ma w niej miejsce"

na szczeblu decyzyjnym. To więcej niż błąd to zbrodnia stanu dla niektórych
