Marek T pisze:Dzięki, o to chodziło.
Nawiasem mówiąc, sytuacja gdy sternik nie widzi dziobu okrętu była chyba spotykana na statkach z liczną załogą. Na szwedzkich GLADAN i FALKEN stanowisko sterowe znajduje się za nadbudówką, podobnie jak ster awaryjny na DARZE POMORZA i na innych statkach dawnego DSV. Sternik steruje według kompasu, wiatru (żeby żagle dobrze pracowały) i komend oficera (oficerów). Byłem świadkiem takiej akcji w 1994 r., w dodatku jeden z tych Szwedów podejmował wówczas w biegu szalupę spuszczoną (też w biegu) z drugiego z nich. Sternicy mało co widzieli, komendy wydawali oficerowie, nie było problemów.
I na Pogorii też tak jest

Dlatego przy budowie Iskry mostek ze sterem przenieśli na śródokręcie
Myślę, że ten rysunek z "Morza" jest najbardziej dokładny, bo - jak pisałem wcześniej - Woźniak miał do dyspozycji plany stoczniowe.
Ale może ten rysunek przedstawia wersję projektową? Podobnie, jak w przypadku tego niemieckiego ...
Mam kilka wycinków na temat RUTKOWSKIEGO, ale są zbyt nowe i nic w nich ciekawego. Sieński od lat 1980tych pisze cały czas to samo, o wraku znalezionym na mieliźnie. Miciński pisał w "Morzu" z lat 1970tych o kutrze zakupionym przez PCWM w Świnoujściu.
Tylko Murawska pisze ("Poczet Polskich Żaglowców" 7, w Gazecie Morskiej z 29.11.1992? r.):
W 1945 roku na torze wodnym koło Świnoujścia miejscowy rybak znalazł na wpół zatopiony, prawie nowy, niewielki, poniemiecki żaglowiec. Zawiadomił o tym miejscowy oddział PCWM. Kadłub z połamanymi masztami podniesiono z wody i przeholowano do stoczni remontowej w Gdyni. To dopiero legenda, co najmniej na miarę FORDELA! A może to nie legenda?
NIE!!! to wcale nie musi być legenda! albo chodzi o Janka Krasickiego, bo Zew Morza był wedle dokumentów po PCWM znaleziony w Dziwnowie (lub Dziwnówku, wtedy jeszcze polskie nazwy niekoniecznie pokrywały się geodezyjnie z nazwami niemieckimi), albo.... kadłub H.Rutkowskiego miał maszty i dlatego dali go na statek szkolny a nie jako zwykły kuter. Tylko ta data 1945 nie pasuje, już prędzej 1946, a najlepiej 1948/49.
Po namyśle - a może to jednak o ZEWa chodziło? Znaleziony wiosną czy wczesnym latem 1946 w Dziwnowie (lub okolicach), ale w notatkach po PCWM nie napisali, czy był w wodzie, czy na brzegu. W sumie to "koło Świnoujścia", zwłaszcza jesli od południowej strony Dziwnowa, i nawet "tor wodny" może tam był.
Po znalezieniu jednak musiałby być wyciągnięty, bo przez całe lato trwały prace przy uszczelnianiu kadłuba. Na jesieni zwodowany i przeholowany do Gdyni. Stał sobie "obok PCWM", czyli albo w basenie jachtowym albo w prezydenckim ze dwa lata, PCWM dłubało w nim "swoimi siłami", czyli za pomocą swoich kursantów/uczniów. I niewieli im z tego wyszło. Dopiero gdy oddali jacht do Stoczni Rybackiej w Gdyni (a nie do stoczni w Gdańsku - jak napisali Kolicki&Miciński!), to został tam doprowadzony do stanu używalności (w 1949r.).
Przy okazji: nie ma w wielkim słowniku słowa Fordel, najbliższe jest "Förde" - fiord, wąska długa zatoka. Ale może to było w jakimś miejscowym narzeczu?