KFK w polskich rękach

forum to dedykowane jest wszystkim jednostkom pływającym budowanym w celach cywilnych...

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Chemik
Posty: 1393
Rejestracja: 2007-08-10, 20:11
Lokalizacja: Milton Keynes (UK)

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Chemik »

Jacek Pytkowski pisze:
Chemik pisze:Miciński i Kolicki piszą iz "Zubrzycki" miał za sobą służbę w Kriegsmarine, a tylko te dwa "bojowe" KFK były utracone w rejonie Świnoujścia.
Trochę więcej. Wg wykazu u Dannera jeszcze KFK167, wpis taki sam jak u KFK164 "15.3.45 Swinemuende/Bauwerft gesunk. (FliBo).". Podejrzany może być i KFK498 "5.45 gesunk. bei Usedom/FliBo." - co może oznaczać albo zachodnią część Zalewu Szczecińskiego (miasteczko Usedom/Uznam), albo morze - na zach. od ujścia Świny (wyspa Usedom/Uznam). Granica zaraz po wojnie to jeszcze taka "płynna" była, bo i tak porządku pilnowali tam Rosjanie.
KFK 167 nie brałbym pod uwagę, w/g Groenera spłonął wraz z halą montażową (remont?) - wykaz wraków KFK na wodach polskich (w/g Groenera) jest na 2-iej stronie.
Jacek Pytkowski pisze:W innej (polskiej) książce znalazłem informację, że wśród wraków wyciąganych z Zalewu (rok chyba 1946) był też "drewniany kuter z bombami głębinowymi na rufie". Tylko oczywiście brak dokładniejszego opisu miejsca odnalezienia, natomiast nie mam wątpliwości, że KFK, bo nie było innych "kutrów" podobnej wielkości, które woziły bomby na rufie. A propos bomb, to w rejonie budowy gazoportu oprócz lotniczych bomb i min alianckich wydobyto też niemieckie bomby głębinowe - być może wypadły z rufy KFK506 "blisko wejścia do Świnoujścia".
Czyli tez z 1946 to mógł być KFK 164 :-)
Jacek Pytkowski
Posty: 200
Rejestracja: 2011-12-17, 21:14

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Jacek Pytkowski »

Zapytałem Dannera, dlaczego występują pewne różnice w opisie okoliczności zatonięcia KFKutrów w jego książce i w innych publikacjach niemieckich. Odpowiedział mi, że niestety pod koniec wojny był już taki bałagan (zwłaszcza na Bałtyku), że mają różne dane w różnych zasobach archiwalnych. Zwłaszcza co do dokładniejszego opisu miejsca utraty KFK. Temu się akurat nie dziwię, bo GPS-u wtedy nie było, a określenie położenia statku według miejscowości na lądzie jest raczej mało precyzyjne. Np. wpis "zatonął w ujściu Wisły" tak naprawdę nic nie określa, bo nie wiadomo, o którą odnogę Wisły chodziło. Tak samo z tym "Swinemuende" - to dość rozległy rejon.

ps. a dlaczego przyjąłeś założenie, że ten, co "się spalił w hali" nie nadawał się do odbudowy (może tylko sterówka mu się sfajczyła?), a 164 i 506 się nadawały?

Dzisiaj to się wydaje absurdalne, że żadnych fotografii ze Świnoujścia A.D. 1945 nie ma, ale może i faktycznie nikt tych ruin stoczniowych nie fotografował, bo... mało kto miał wtedy aparat :wink:
Ale żeby nie było opisów tego, co tam zastano? Żadnej inwentaryzacji tych wraków, ich spisu?
Marek T
Posty: 3270
Rejestracja: 2004-01-04, 20:03
Lokalizacja: Gdynia

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Marek T »

Jacek Pytkowski pisze:... Różnica w sylwetce: KFK203-204 sterówka na rufie za tylnym masztem, RYBAK(H.RUTKOWSKI) sterówka przed tylnym masztem. Ale........... Znany jest tylko ten rysunek projektowy KFK203-204. Nie wiem, czy one zostały dokładnie tak wykończone, często w trakcie budowy lub po próbach morskich czy nawet po pierwszych rejsach robi się modyfikacje, bo projekt okazuje się niezbyt przemyślany. Tutaj takie ustawienie sternika na rufie z pewnością nie było najlepszym pomysłem. Na Głowackim ster jest na rufie, ale tuż przy lewej burcie i dzięki temu widać, co przed dziobem (maszty zasłaniają trochę to, co jest lekko w prawo od dziobu). Ale gdy stanie się obok sternika - w drzwiach tylnej zejściówki, centralnie w osi statku, to ma się przed oczami tylko gruby tylny maszt. Być może ta modyfikacja ustawienia sterówki była dokonana w stoczni w Gdyni, właśnie żeby zapewnić sternikowi lepszą widoczność?
Dzięki, o to chodziło.
Nawiasem mówiąc, sytuacja gdy sternik nie widzi dziobu okrętu była chyba spotykana na statkach z liczną załogą. Na szwedzkich GLADAN i FALKEN stanowisko sterowe znajduje się za nadbudówką, podobnie jak ster awaryjny na DARZE POMORZA i na innych statkach dawnego DSV. Sternik steruje według kompasu, wiatru (żeby żagle dobrze pracowały) i komend oficera (oficerów). Byłem świadkiem takiej akcji w 1994 r., w dodatku jeden z tych Szwedów podejmował wówczas w biegu szalupę spuszczoną (też w biegu) z drugiego z nich. Sternicy mało co widzieli, komendy wydawali oficerowie, nie było problemów.
... Natomiast ten rysunek z "Morza" z 1952 roku... hm... maszty jakby krótsze (niższe) niż na planie KFK203-204 (u Kolickiego&Micińskiego mniej więcej odpowiadają wysokością planowi KFK203-204). Może ten rysunek z 1952 roku nie jest zbyt dokładny?
Myślę, że ten rysunek z "Morza" jest najbardziej dokładny, bo - jak pisałem wcześniej - Woźniak miał do dyspozycji plany stoczniowe.
Ale może ten rysunek przedstawia wersję projektową? Podobnie, jak w przypadku tego niemieckiego ...

Mam kilka wycinków na temat RUTKOWSKIEGO, ale są zbyt nowe i nic w nich ciekawego. Sieński od lat 1980tych pisze cały czas to samo, o wraku znalezionym na mieliźnie. Miciński pisał w "Morzu" z lat 1970tych o kutrze zakupionym przez PCWM w Świnoujściu.
Tylko Murawska pisze ("Poczet Polskich Żaglowców" 7, w Gazecie Morskiej z 29.11.1992? r.):
W 1945 roku na torze wodnym koło Świnoujścia miejscowy rybak znalazł na wpół zatopiony, prawie nowy, niewielki, poniemiecki żaglowiec. Zawiadomił o tym miejscowy oddział PCWM. Kadłub z połamanymi masztami podniesiono z wody i przeholowano do stoczni remontowej w Gdyni. To dopiero legenda, co najmniej na miarę FORDELA!
A może to nie legenda?
Jacek Pytkowski
Posty: 200
Rejestracja: 2011-12-17, 21:14

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Jacek Pytkowski »

Marek T pisze:Dzięki, o to chodziło.
Nawiasem mówiąc, sytuacja gdy sternik nie widzi dziobu okrętu była chyba spotykana na statkach z liczną załogą. Na szwedzkich GLADAN i FALKEN stanowisko sterowe znajduje się za nadbudówką, podobnie jak ster awaryjny na DARZE POMORZA i na innych statkach dawnego DSV. Sternik steruje według kompasu, wiatru (żeby żagle dobrze pracowały) i komend oficera (oficerów). Byłem świadkiem takiej akcji w 1994 r., w dodatku jeden z tych Szwedów podejmował wówczas w biegu szalupę spuszczoną (też w biegu) z drugiego z nich. Sternicy mało co widzieli, komendy wydawali oficerowie, nie było problemów.
I na Pogorii też tak jest :-( Dlatego przy budowie Iskry mostek ze sterem przenieśli na śródokręcie :D
Myślę, że ten rysunek z "Morza" jest najbardziej dokładny, bo - jak pisałem wcześniej - Woźniak miał do dyspozycji plany stoczniowe.
Ale może ten rysunek przedstawia wersję projektową? Podobnie, jak w przypadku tego niemieckiego ...

Mam kilka wycinków na temat RUTKOWSKIEGO, ale są zbyt nowe i nic w nich ciekawego. Sieński od lat 1980tych pisze cały czas to samo, o wraku znalezionym na mieliźnie. Miciński pisał w "Morzu" z lat 1970tych o kutrze zakupionym przez PCWM w Świnoujściu.
Tylko Murawska pisze ("Poczet Polskich Żaglowców" 7, w Gazecie Morskiej z 29.11.1992? r.):
W 1945 roku na torze wodnym koło Świnoujścia miejscowy rybak znalazł na wpół zatopiony, prawie nowy, niewielki, poniemiecki żaglowiec. Zawiadomił o tym miejscowy oddział PCWM. Kadłub z połamanymi masztami podniesiono z wody i przeholowano do stoczni remontowej w Gdyni. To dopiero legenda, co najmniej na miarę FORDELA! A może to nie legenda?
NIE!!! to wcale nie musi być legenda! albo chodzi o Janka Krasickiego, bo Zew Morza był wedle dokumentów po PCWM znaleziony w Dziwnowie (lub Dziwnówku, wtedy jeszcze polskie nazwy niekoniecznie pokrywały się geodezyjnie z nazwami niemieckimi), albo.... kadłub H.Rutkowskiego miał maszty i dlatego dali go na statek szkolny a nie jako zwykły kuter. Tylko ta data 1945 nie pasuje, już prędzej 1946, a najlepiej 1948/49.

Po namyśle - a może to jednak o ZEWa chodziło? Znaleziony wiosną czy wczesnym latem 1946 w Dziwnowie (lub okolicach), ale w notatkach po PCWM nie napisali, czy był w wodzie, czy na brzegu. W sumie to "koło Świnoujścia", zwłaszcza jesli od południowej strony Dziwnowa, i nawet "tor wodny" może tam był.
Po znalezieniu jednak musiałby być wyciągnięty, bo przez całe lato trwały prace przy uszczelnianiu kadłuba. Na jesieni zwodowany i przeholowany do Gdyni. Stał sobie "obok PCWM", czyli albo w basenie jachtowym albo w prezydenckim ze dwa lata, PCWM dłubało w nim "swoimi siłami", czyli za pomocą swoich kursantów/uczniów. I niewieli im z tego wyszło. Dopiero gdy oddali jacht do Stoczni Rybackiej w Gdyni (a nie do stoczni w Gdańsku - jak napisali Kolicki&Miciński!), to został tam doprowadzony do stanu używalności (w 1949r.).

Przy okazji: nie ma w wielkim słowniku słowa Fordel, najbliższe jest "Förde" - fiord, wąska długa zatoka. Ale może to było w jakimś miejscowym narzeczu?
Ostatnio zmieniony 2011-12-30, 20:59 przez Jacek Pytkowski, łącznie zmieniany 1 raz.
Marek T
Posty: 3270
Rejestracja: 2004-01-04, 20:03
Lokalizacja: Gdynia

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Marek T »

Jacek Pytkowski pisze:... albo chodzi o Janka Krasickiego, bo Zew Morza był wedle dokumentów po PCWM znaleziony w Dziwnowie (lub Dziwnówku, wtedy jeszcze polskie nazwy niekoniecznie pokrywały się geodezyjnie z nazwami niemieckimi), albo.... kadłub H.Rutkowskiego miał maszty i dlatego dali go na statek szkolny a nie jako zwykły kuter. Tylko ta data 1945 nie pasuje, już prędzej 1946, a najlepiej 1948/49 ...
O JANKA KRASICKIEGO raczej jej nie chodziło, o nim zazwyczaj piszą, że był znaleziony niekompletny, w zasadzie w postaci zestawu trzonowego, w Nowym Warpnie.

A przy okazji: czy znane są nazwy i ewentualne losy jachtów znalezionych w Trzebieży?
Jeżeli tak, to zaczniemy nowy temat - o jachtach poniemieckich.
Jacek Pytkowski
Posty: 200
Rejestracja: 2011-12-17, 21:14

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Jacek Pytkowski »

Marek T pisze:
Jacek Pytkowski pisze:... albo chodzi o Janka Krasickiego, bo Zew Morza był wedle dokumentów po PCWM znaleziony w Dziwnowie (lub Dziwnówku, wtedy jeszcze polskie nazwy niekoniecznie pokrywały się geodezyjnie z nazwami niemieckimi), albo.... kadłub H.Rutkowskiego miał maszty i dlatego dali go na statek szkolny a nie jako zwykły kuter. Tylko ta data 1945 nie pasuje, już prędzej 1946, a najlepiej 1948/49 ...
O JANKA KRASICKIEGO raczej jej nie chodziło, o nim zazwyczaj piszą, że był znaleziony niekompletny, w zasadzie w postaci zestawu trzonowego, w Nowym Warpnie.
Tak piszą, ale... o Rutkowskim też pisali, że miał kadłub dłuższy "o dwie odległości między wręgami" :D
przeglądałem teczkę dokumentów po Stoczni Rybackiej w Nowym Warpnie i w spisie łódek, które są/były u nich nic takiego dużego nie było. Chyba był trochę bardziej kompletny, choć raczej zgodzę się z informacjami, że do Stoczni Rybackiej w Ustce dotarł lądem (pewnie koleją, bo ówczesne ciężarówki małą miały ładowność). Widziałem pisma stoczni w Ustce, żeby im ministerstwo załatwiło wypożyczenie dźwigu pływającego, bo "slip mają zamulony", nie mogą zwodować wyprodukowanych kutrów, które "się rozsychają na nabrzeżu". Kiedy dostali wreszcie ten dźwig, to zwodowali i kutry i "żaglowiec", który przeholowano do Stoczni Rybackiej w Gdyni i tam razem z przyszłym H.Rutkowskim był dokończony. (Jeśli nie mogli zwodować, to wyslipować na brzeg też nie mogli co potwierdza lądową podróż tego kadłuba).

Nie wykluczam, że J.Krasickiego mogli znaleźć na Zalewie "koło toru wodnego", przyciągnąć do N.Warpna - tam rozłożyć i zapakować do wagonu(-ów) kolejowego(-ych).
A przy okazji: czy znane są nazwy i ewentualne losy jachtów znalezionych w Trzebieży?
Jeżeli tak, to zaczniemy nowy temat - o jachtach poniemieckich.
Ech, nie mylmy na razie tematów. Tam nic ciekawego (dużego) nie zostało. To, co pływało Niemcy zabrali przy ewakuacji. Jakieś małe łódeczki wydobyte z Zalewu naprawiano - głównie w Nowym Warpnie.
Ostatnio zmieniony 2011-12-30, 21:16 przez Jacek Pytkowski, łącznie zmieniany 1 raz.
Marek T
Posty: 3270
Rejestracja: 2004-01-04, 20:03
Lokalizacja: Gdynia

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Marek T »

Racja, skoncentrujmy się na RUTKOWSKIM i KFKach.
Jacek Pytkowski
Posty: 200
Rejestracja: 2011-12-17, 21:14

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Jacek Pytkowski »

Marek T pisze:A przy okazji: czy znane są nazwy i ewentualne losy jachtów znalezionych w Trzebieży?
Jeżeli tak, to zaczniemy nowy temat - o jachtach poniemieckich.
Chcesz wiedzieć, co zostało w Trzebieży? - Rutkowski!!! :D
COZ_Trzebiez_1942.jpg
COZ_Trzebiez_1942.jpg (77.98 KiB) Przejrzano 8028 razy
(żart :diabel: , ale nie mogłem się powstrzymać. Może to ten mityczny FORDEL?)
Awatar użytkownika
Chemik
Posty: 1393
Rejestracja: 2007-08-10, 20:11
Lokalizacja: Milton Keynes (UK)

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Chemik »

Jacek Pytkowski pisze: ps. a dlaczego przyjąłeś założenie, że ten, co "się spalił w hali" nie nadawał się do odbudowy (może tylko sterówka mu się sfajczyła?), a 164 i 506 się nadawały?
Jakoś wyobraźnia za bardzo zadziałała....
Jacek Pytkowski
Posty: 200
Rejestracja: 2011-12-17, 21:14

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Jacek Pytkowski »

Jeśli nawet przyjąć, że tylko te dwa nadawały się do odbudowy, i jeden z nich stał się potem Fr.Zubrzyckim, to zostaje już tylko jeden "bojowy" KFK a tych kutrów jakoby ze Świnoujścia SPRZED okresu budowy SKS-ów było więcej. Czyżby one też były robione z tych "niedokończonych"? To wychodzi, że ponad połowa z tych "niedokończonych" została po wojnie "odbudowana", bo jeszcze na kilka B-12 starczyło. Czyli zniszczenia jakoś strasznie duże by nie były?
A może jednak trzeba brać do rozważań wszystkie "bojowe" KFK, dla których źródła niemieckie podają miejsce zniszczenia/zatonięcia "Swinemuende" i okolice ("Stettiner Haff"). Opisy powojennej akcji "oczyszczania" Świnoujścia i Zalewu mówią o tym, że starano się podnosić wszelkie wraki z dna i doholować do brzegu - a tam była ocena: "przyda się do czegoś, czy nie przyda". Niestety, nie znalazłem dokładniejszych zestawień co, kiedy i w którym miejscu wyciągnięto tam z wody.
Ostatnio zmieniony 2011-12-31, 18:05 przez Jacek Pytkowski, łącznie zmieniany 1 raz.
Jacek Pytkowski
Posty: 200
Rejestracja: 2011-12-17, 21:14

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Jacek Pytkowski »

JB pisze: Po miesiącu uzupełniania informacji można przyjąć, że prawdziwe jest takie przyporządkowanie:
SKS-240/1 --> Świ 57 (?) --> ARKA 152 Wła 70 (Arka) --> Wła 70 (Szkuner)
SKS-240/2 --> Świ 63 (Barka) --> ARKA 154 Gdy 172 (Arka) --> Wła 117 (Szkuner)
SKS-240/3 --> Świ 64 (?) --> ARKA 155 Wła 71 (Arka) --> Wła 71 (Szkuner)
SKS-240/4 --> Świ 62 (Barka) --> ARKA 153 Gdy 171 (Arka) --> Wła 116 (Szkuner)
SKS-240/5 --> Świ 65 (?) --> ARKA 151 Wła 69 (Arka) --> Wła 69 (Szkuner)
SKS-240/6 --> Świ 66 (?) --> ARKA 156 Gdy 175 (Arka) --> Wła 118 (Szkuner)
Jako pierwsze zostały ukończone i oddane do eksploatacji Świ 62 i Świ 63 (były wyposażane w Stoczni Szczecińskiej w czerwcu 1950 r.), pierwszy z nich był zarejestrowany w szczecińskim MUR w sierpniu 1950 roku. Te dwa superkutry były budowane dla świnoujskiej "Barki" (miała też oddział w Kołobrzegu). Przyjmująć, że Świ 62 był pierwszą jednostką tego typu trochę dziwne jest przyporządkowanie numerów budowy.
Wyciągnąłem ten wpis, bo odnalazłem już część moich notatek i właśnie pasujące do tego zestawienie wykonane przez dyrekcję Stoczni Rybackich:
StocznieRybackie1949_51.JPG
StocznieRybackie1949_51.JPG (35.35 KiB) Przejrzano 8011 razy
Marek T, te stoczniowe "numery budowy" mogą Ci się przydać, kiedy będziesz grzebał w dokumentach po stoczni.
"Data odbioru" dla SKG240 i szkunera, to daty spisania protokołów zdawczo-odbiorczych St.RybackaGdynia - PCWM.
Dla SKS-ów są to daty zwodowania i przeholowania kadłubów ze Świnoujścia do Szczecina.
Awatar użytkownika
Chemik
Posty: 1393
Rejestracja: 2007-08-10, 20:11
Lokalizacja: Milton Keynes (UK)

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Chemik »

Jacek Pytkowski pisze:Jeśli nawet przyjąć, że tylko te dwa nadawały się do odbudowy, i jeden z nich stał się potem Fr.Zubrzyckim, to zostaje już tylko jeden "bojowy" KFK a tych kutrów jakoby ze Świnoujścia SPRZED okresu budowy SKS-ów było więcej. Czyżby one też były robione z tych "niedokończonych"? To wychodzi, że ponad połowa z tych "niedokończonych" została po wojnie "odbudowana", bo jeszcze na kilka B-12 starczyło. Czyli zniszczenia jakoś strasznie duże by nie były?
A może jednak trzeba brać do rozważań wszystkie "bojowe" KFK, dla których źródła niemieckie podają miejsce zniszczenia/zatonięcia "Swinemuende" i okolice ("Stettiner Haff").
Pozostałe świnoujskie to są na 95% nie ukończone ze Stoczni Burmestera... drugim "bojowym" KFK była najprawdopodobniej "Wiktoria" Gda 20, ale ona pochodziła z innego "teartru działań wojennych" ;) ... prościej było wykańczać kadłuby ze stoczni... ale do B-12 to chyba całe kadłuby już nie szły, tak mi się wydaje
Jacek Pytkowski pisze:zestawienie wykonane przez dyrekcję Stoczni Rybackich:
StocznieRybackie1949_51.JPG
Podzieliłbyś się tym spisem? Ja mam ograniczony dostęp do archiwów :(
Jacek Pytkowski
Posty: 200
Rejestracja: 2011-12-17, 21:14

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Jacek Pytkowski »

Chemik pisze:Podzieliłbyś się tym spisem? Ja mam ograniczony dostęp do archiwów :(
Niestety, mam przepisane tylko fragmenty. To i jeszcze kilkanaście łodzi wiosłowych wykonanych dla PCWM, bo w tamtym okresie szukałem dokumentów o PCWM.
Marek T
Posty: 3270
Rejestracja: 2004-01-04, 20:03
Lokalizacja: Gdynia

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Marek T »

Jacek Pytkowski pisze:
JB pisze: Po miesiącu uzupełniania informacji można przyjąć, że prawdziwe jest takie przyporządkowanie:
SKS-240/1 --> Świ 57 (?) --> ARKA 152 Wła 70 (Arka) --> Wła 70 (Szkuner)...
Wyciągnąłem ten wpis, bo odnalazłem już część moich notatek i właśnie pasujące do tego zestawienie wykonane przez dyrekcję Stoczni Rybackich: ...
Dzięki.

Najwcześniej wodowano jednostki nr 4 i nr 5 czyli one właśnie powinny być najwcześniej dokończone przez Stocznię Szczecińską. Z postów JB wynika, że dwa (późniejsza ARKA 153 i ARKA 154) były zarejestrowane w MUR już w 1950 r., ale odesłane do stoczni dla poprawek (pozostałe zarejestrowano w MUR po 1950 r.), więc tym samym te dwa statki były najprawdopodobniej numerami 4 i 5.

Z rejestrów PRS i analizy JB wynika, że nr 4 to ARKA 153. Więc nr 5 to ARKA 154.
Przypominam, że w rejestrach PRS dwukrotnie pojawia się numer SKS-240/2, a nie ma SKS-20/5 (mój pierwszy post na str. 4). Numerem 2 opatrzono statki ARKA 154 i ARKA 151 --> czyli numer 2 to późniejsza ARKA 151.

Reszta powinna się zgadzać z zestawieniem podanym przez JB.
Jacek Pytkowski
Posty: 200
Rejestracja: 2011-12-17, 21:14

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: Jacek Pytkowski »

Skoro dwa pierwsze SKSy przeszły ze Świnoujścia do Szczecina 15 marca 1950 r., a pierwszy z nich został zarejestrowany w MUR w sierpniu tegoż roku, to znaczy że stocznia w Szczecinie potrzebowała około 5 m-cy na prace "wykończeniowe" każdego kutra. Zastanawiam się, jakie prace mogli wykonywać w Szczecinie? Chyba ze Świnoujścia spływały same gołe kadłuby i w Szczecinie robili całą zabudowę wnętrza z montażem silnika, zbiorników itp. instalacji, stolarkę wewnętrzną, maszty (te to chyba stalowe były?), sterówkę i inne elementy zabudowy pokładów, w tym kozły i kabestany sieciowe i w reszcie te śmieszne żagielki pomocnicze. Czy macie jakieś dokładniejsze informacje o zakresie tych prac?

ps. właśnie sprawdziłem u Dannera. Kiedy produkcja się już rozkręciła, to Niemcy potrzebowali średnio 28 tys.- 29 tys. roboczogodzin na zbudowanie (całkowite) jednego KFK.
Awatar użytkownika
pothkan
Posty: 4579
Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
Kontakt:

Re: KFK w polskich rękach

Post autor: pothkan »

Chemik pisze:Wymiarom KFK odpowiada mniej więcej kuter celny Forelle zbudowany u Lurssena - wspominałem o nim na stronie 6-ej i tam jest jego charakterystyka z Groenera
Moim zdaniem ślepy trop. Zollkutter to po prostu patrolowiec. W niektórych rejonach stosowano jednostki bardziej zbliżone wyglądem do statków rybackich - ale raczej na burzliwych wodach (np. Islandia). Forelle z 1943 zbudowano dla jednostki w Hamburgu, więc zapewne służyć miał na Łabie... Poza tym ostatni ślad o nim to Zachód - co dodatkowo obniża (choć nie wyklucza) możliwość znalezienia się go na Wschodzie.

Poza tym, cały trop pachnie conieco desperacko - jakiś dziadek coś tam pamięta, nazwę zapewne przekręcił (no właśnie - a może raczej coś VOR...? niestety, mój niemiecki kuleje), a my tu chcemy "na siłę" wyszukiwać. Poza tym, jeśli nawet Forelle - to jest morze jednostek. AvM podał tylko te, które otrzymały ową nazwę jako pierwszą (za Boiem). A np. nawet wśród zachowanych "kaefek" jest jedna tej nazwy: http://www.ms-forelle.de/
Jacek Pytkowski pisze:Dzisiaj to się wydaje absurdalne, że żadnych fotografii ze Świnoujścia A.D. 1945 nie ma, ale może i faktycznie nikt tych ruin stoczniowych nie fotografował, bo... mało kto miał wtedy aparat :wink:
Myślę, że są. Zniszczenia w Gdyni (port) są np. dobrze udokumentowane - tyle że trzeba pogrzebać w archiwach i zbiorach muzealnych. W APG i MMG znalazłem po kilkaset zdjęć na ten temat (aczkolwiek sporo się powtarzało). Co i tobie radzę. Może zacznij od AP w Szczecinie? Chociaż oczywiście, zapewne efekty poszukiwań mogą nie być tak bogate (co nie znaczy, że żadne) - jednak port mniejszy, a do tego w 1945 dostęp był gorszy (Sowieci!). No i dużo zależy od lokalizacji - np. wśród ww. gdyńskich zdjęć zaledwie kilka dotyczyło Basenów VII-VIII, a większość koncentrowała się na I-IV.
ODPOWIEDZ