Okręty hiszpańskie epoki żagla

Okręty Wojenne do 1905 roku

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
pothkan
Posty: 4480
Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
Kontakt:

Post autor: pothkan »

de Villars pisze:Dziękuję za wyjaśnienie. Wracając do tematu, maiłbym jeszcze prośbę o uzupełnienie danych hiszpańskich okrętów liniowych Reina Isabel II i Rey Francisco de Asis z lat 1853 i 1854. Na razie znalazłem tyle, że miały 84-86 dział, wymiary 218x58x29 stóp (po 0,283 m?), załogę 900 osób i wyporność (chyba wyporność, bo nie znam hiszpańskiego) 4250 ton.
http://www.todoababor.es/listado/s_5.htm#ultimosnavios

http://3decks.pbwiki.com/HCMS+Rey+Don+Francisco+de+Asis

http://3decks.pbwiki.com/HCMS+Reina+Donna+Isabel+II

http://candamo.iespana.es/naval/isabel/naviosde.htm

http://www.armada15001900.net/relacion/ ... osvela.pdf
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: de Villars »

dzięki :wink:
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Awatar użytkownika
pothkan
Posty: 4480
Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
Kontakt:

Post autor: pothkan »

AvM pisze:
Napoleon pisze:
AvM pisze:Christian de Saint Hubert opracowal tez liste fregat, ktora nie byla opublikowana.
Zadam niedyskretne pytanie: Andrzej - masz ją? :wink:
Odpowiem dyskretnie: Dostalem od s.p. autora.
Poniżej podaję link do ściągnięcia ww. listy Christiana de Saint-Huberta (1927-1992). Za udostępnienie podziękowania należą się prof. Janowi Gletemu, oraz Johnowi Tredrea (od którego uzyskałem skan). Trzeba zaznaczyć, że jest to jedynie niepublikowany materiał roboczy, przygotowanie do opracowania - do którego nie doszło m.in. z powodu tragicznej śmierci badacza (został zamordowany).

http://www.zshare.net/download/8818218dd8c653/ (plik PDF, 3 MB)

W razie kłopotów ze ściąganiem, proszę się zgłaszać na maila ;)
Nowak Krzysztof
Posty: 2316
Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: Nowak Krzysztof »

Witam, taki obrazek niedawno się pojawił w sieci :
http://i47.photobucket.com/albums/f171/ ... inidad.jpg
jeśli można, chciałbym zapytać czy jest wiarygodny i z którego okresu żywota tego okrętu pochodzi.
Pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Rysunek ten pochodzi z artykułu opublikowanego w „Mariner’s Mirror” w 1980 przez Juliana de Zuluetę i w oryginale nosi podpis:
The „Santisima Trinidad” before the construction of her 4th deck, redrafted from the original plans. Courtesy of Col. R. Berenguer and Museo Naval, Madrid.

Jak prawie wszystko, co kiedykolwiek napisano i pisze się do dzisiaj o tym okręcie, to mieszanina półprawd z jawnymi kłamstwami, ze zdecydowaną przewagą tych ostatnich. Przede wszystkim R. Berenguer nie odnalazł – pomimo lat intensywnych poszukiwań – żadnych oryginalnych planów owego słynnego żaglowca i doszedł do wniosku, że projekt musiał w ciągu wieków ulec zniszczeniu na Kubie (jak wiadomo, Santisima Trinidad został zbudowany w Hawanie). Wszystkie plany, które się gdziekolwiek zamieszcza, z Museo Naval w Madrycie włącznie, są więc tylko rekonstrukcjami. To że sprzedawcy modeli, sprzedawcy rysunków itd. zapewniają nas o „autentyczności” wynika tylko z ich doświadczenia, że reklama dźwignią handlu. Jeśli się położy obok siebie wszystkie te plany, okaże się, ile mamy „autentycznych” wizerunków – szkoda tylko, że gruntownie sobie przeczących.
Po drugie, ta rekonstrukcja Berenguera (nie ostatnia zresztą, jego nowsze wyglądają zgoła inaczej) wcale nie odnosi się do okresu, kiedy Santisima Trinidad nie miał jeszcze „dobudowanego” czwartego pokładu. Pomijając ten drobiazg, że żadnego dodatkowego pokładu nigdy mu w ogóle nie dobudowano (znacznie poszerzono przejścia przyburtowe między pokładem rufowym a dziobowym, podniesiono w tym miejscu stałe nadburcia, wycięto w nich furty i wstawiono garstkę lekkich działek, tworząc razem ciągłą czwartą baterię, ale odkrytą), to wygląd okrętu jako trójpokładowca znamy ze słynnego obrazu porucznika Don Alejo Berlinguero de la Marca y Gallego. Był zupełnie inny, żadne stałe nadburcia śródokręcia nie istniały, jak oczywiście i furty w nich. Natomiast ten rysunek Berenguera z „Mariner’s Mirror” pokazuje furty wzdłuż całej ciągłej, czwartej baterii. Fakt, że nie przykrywa je od góry żadna deska relingowa, nie ma znaczenia. Ponadto fałszywemu podpisowi, że chodzi rzekomo o wizerunek z czasów przed urządzeniem tej czwartej baterii, przeczy takielunek, przede wszystkim gaflowy bezan z długim bomem. To nowinka wprowadzona pod sam koniec istnienia omawianego okrętu (już po przebudowie na niby „czteropokładowiec”), wcześniej na stermaszcie wisiała potężna reja łacińska, a żagiel nie miał – rzecz jasna – ani gafla, ani bomu.
Tak więc mamy naprawdę do czynienia z rysunkiem rekonstrukcyjnym przedstawiającym postać Santisima Trinidad ze schyłkowych lat służby. Rysunek ten nie byłby ani trochę bardziej, ani trochę mniej „wiarygodny” od innych rekonstrukcji, gdyby nie fakt, że sam Berenguer (świetny znawca) sporządzał później kolejne wizerunki, jego zdaniem lepsze. Najnowsze plany – też te „autentyczne” – opierają się raczej na ostatnich ustaleniach Berenguera, więc ten należy raczej traktować jako wizualizację przejściowego stanu wiedzy, która przez ostatnie kilkadziesiąt lat posunęła się jednak naprzód.
Krzysztof Gerlach
Nowak Krzysztof
Posty: 2316
Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: Nowak Krzysztof »

Witam, bardzo dziękuję za objaśnienie.
Pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
Awatar użytkownika
AvM
Posty: 6375
Rejestracja: 2004-08-03, 01:56

Post autor: AvM »

W Barcelonioe kupilem piekny album
"Modelos de Arsenal del Museo Naval
Evolucion de la construction naval espanola, siglos XVII-XVIII"
wydany w 2004 po katalansku i angielsu
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: de Villars »

witam!
czy ktoś dysponuje danymi okrętu Gran Princesa de los Cielos (Nuestra Senora de Loreto) z 1723 r? Na razie mam tylko, iz był to 80-działowy dwupokładowiec...
Z góry dzięki :wink:
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Napoleon
Posty: 4054
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Mam pytanie. Czy zdobyty w Moonlight Battle 16.01.1780 hiszpański liniowiec "Fenix" został, już jako brytyjski "Gibraltar" przezbrojony, jeszcze podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych (dokładniej pod koniec 1781 roku) w armaty 24 funtowe na pokładzie górnym ? Inaczej mówić, czy od końca roku 1781 miał jako główne uzbrojenie 24-funtówki tak na dolnym jak i na górnym pokładzie bateryjnym (razem 62 sztuki)? Byłoby to dość ciekawe rozwiązanie. Tym bardziej, że tak duża jednostka była zdecydowanie niedozbrojona mając na dolnym pokładzie 24-funtówki a na górnym 18-funtówki. Pytam się, gdyż mam na ten temat różne informacje i chciałbym je zweryfikować (nie ukrywam, że liczę na Pana Krzysztofa Gerlacha :wink: ).
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Hiszpanie praktykowali nagminnie niedozbrajanie swoich liniowców (pod względem wagomiaru dział) w porównaniu z innymi flotami, w nadziei, że dzięki temu polepszą własności żeglarskie i trwałość tych jednostek (zmniejszą obciążenie kadłuba). Posiadali kolonie rozrzucone od Filipin do Ameryki, zatem dzielność morska ich okrętów miała duże znaczenie. Fénix, jak inne 80-działowce hiszpańskie sprzed lat 1780-tych, nosił na dolnym pokładzie tylko 24-funtówki. Był tak wyposażony w chwili przechwycenia przez Anglików (zdobywcy odnotowali 30 armat 26-funtowych), a na pokładzie górnym miał 18-funtówki (32 sztuki armat 20-funtowych zgodnie z raportem – z pewnością chodzi o różnice względem funta angielskiego). Brytyjczycy tego nie zmienili, ponieważ chodziło o stary liniowiec, z 1749, BARDZO WOLNY I KIEPSKO ŻEGLUJĄCY. Był istotnie duży, lecz w tej sytuacji obawiano się przeciążeń. Natomiast zgodnie z rozkazem Admiralicji z listopada 1781 zmieniono mu 32 działa 18-funtowe z górnego pokładu na 24-funtówki (razem na obu głównych pokładach dawało to istotnie 62 sztuki). Przyjmuje się, że rozkaz wykonano szybko - dokładnej daty nie znam, jednak nie ulega wątpliwości, że do przezbrojenia doszło, gdyż znany jest spis „z natury” z 1797, precyzujący, że wszystkie owe armaty, nadal znajdujące się na okręcie, były jednego typu, o długości 9’6”. Pod koniec XVIII w. Anglicy próbowali wykorzystać tę przymusową sytuację i dodali mu jeszcze 20 karonad 24-funtowych (w miejsce dział 9-funtowych), eksperymentując z artylerią jednokalibrową. Gibraltar okazał się mieć długi żywot, a w 1805 ponownie wymieniono mu 24-funtówki z górnego pokładu na armaty 18-funtowe, co jest zapewne głównym źródłem podawania sprzecznych danych.
Ponieważ był równocześnie wolny i słabo uzbrojony (jak na swoje rozmiary), dowodzenie nim stało się jednym z najmniej mile widzianych stanowisk kapitańskich w Royal Navy.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Napoleon
Posty: 4054
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Dziękuję - to wszystko wyjaśnia.
Ponieważ był równocześnie wolny i słabo uzbrojony (jak na swoje rozmiary),dowodzenie nim stało się jednym z najmniej mile widzianych stanowisk kapitańskich w Royal Navy.
Z drugiej strony... Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Dowódca musiał jednak mieć dość wygodne i obszerne pomieszczenia do dyspozycji, więc aż tak bardzo znowu nie powinien narzekać :wink: Poza tym..., w końcu Anglicy zostawili go w służbie, co nie z każdym hiszpańskim liniowcem miało miejsce. Czy były ku temu jakieś szczególne powody?
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Dla Anglików w okręcie Fénix/Gibraltar wszystko było szczególne, poza dobrymi liniami, których nie miał. Jednak, by dobrze ocenić powody, dla których go równocześnie zatrzymano i bardzo nie lubiano, warto sobie uświadomić, kto go oceniał, a kto decydował o wcieleniu do Royal Navy. To były dwa KOMPLETNIE RÓŻNE gremia. Oficerowie, którym powierzano jego dowództwo, oraz admirałowie, dla których miał się stać jednostką flagową, wiedzieli, że nie przyniesie im ani pieniędzy, ani sławy. Argument o obszerności wnętrza był bardzo ważny dla pomieszczenia admiralskiego sztabu, lecz nie wystarczający jako atut jedyny. Ostatecznie na byle hulku uwiązanym do boi i pozbawionym połowy uzbrojenia znajdowało się jeszcze więcej miejsca, i tak faktycznie wyglądała większość jednostek flagowych dla stacjonarnych stanowisk admiralskich (admirałowie portów).
Natomiast o pozostawieniu pryzu w służbie decydowała Admiralicja, a konkretnie jej pół-niezależny organ, Urząd Marynarki (Navy Board). Kryteria, którymi się tutaj kierowano nie miały nic wspólnego z chęcią pomocy oficerom (przynajmniej tym niższym od admirałów) w zdobywaniu indywidualnych majątków czy rozgłosu. Chodziło o wygrywanie wojen przy ograniczonych środkach finansowych, ugłaskiwanie ważnych politycznie person, zdobywanie doświadczeń na przyszłość, odciążanie stoczni remontowych i organów zaopatrzenia. Pod wszystkimi tymi względami Fénix/Gibraltar miał ważne argumenty!
Po pierwsze, zdobyto go w środku wojny o niepodległość kolonii amerykańskich, kiedy Royal Navy już stała lub za chwilę miała stanąć wobec zjednoczonych flot Francji, Hiszpanii, Holandii, o marynarce kolonistów nie wspominając. Po raz pierwszy od długiego czasu znalazła się w sytuacji liczebnej przewagi przeciwników, którzy na dodatek dysponowali silnymi okrętami (Francuzi i Hiszpanie) i świetnie wyszkolonymi załogami (Francuzi). Łapała więc wszystko, co się tylko dało – niech Pan zwróci uwagę, że w tej samej Bitwie Pod Światłem Księżyca Brytyjczycy zdobyli jeszcze trzy inne liniowce hiszpańskie i WSZYSTKIE wcielili do swojej marynarki, chociaż były wśród nich takie kompletne rupiecie jak Princessa i Diligente, których pozbyli się natychmiast po zawarciu pokoju wersalskiego. Wybrzydzanie wśród pryzów odbywało się wcześniej i w następnej wojnie, kiedy Anglicy stale kontrolowali sytuację, a brakowało im raczej ludzi niż okrętów.
Po drugie (i może najważniejsze), Fénix został zbudowany w Hawanie, z tamtejszego słynnego mahoniu i znakomitego kubańskiego cedru. Takie okręty wydawały się prawie niezniszczalne i z tego powodu były zawsze wysoko cenione przez Navy Board, ponieważ oszczędzały kupę pieniędzy na remonty oraz budowę nowych jednostek.
Po trzecie, jego zdobywcą był wpływowy admirał, Georges Rodney. Wszyscy wiedzą, że ten wybitny dowódca nie mógł wydobyć się z nałogu hazardu i długów innego pochodzenia, a szukanie lukratywnych zdobyczy stanowiło na to receptę. Miał także polityczne koneksje. Dla każdego zdobywcy pryzu w Royal Navy było bardzo istotne, co się stanie ze zdobyczą. Najwięcej pieniędzy i sławy przynosiło wcielenie go do brytyjskiej marynarki. Listy wybitnych oficerów brytyjskich, w tym samego Nelsona, pełne są skarg i utyskiwań, że Admiralicja odmówiła kupienia takiego to a takiego gruchota, a w rezultacie jego dochody się obniżyły. Jak w każdej demokracji, poparcie polityczne kupowało się gestami prywatnymi, więc często Navy Board wcielał do służby (choćby bardzo podrzędnej) coś, czego nie potrzebowano. Raz zainwestowawszy pieniądze, głupotą byłoby nie prowadzić remontów tak długo, jak długo się to opłacało.
Po czwarte, Fénix był przedstawicielem nowej, obiecującej klasy, której Brytyjczycy jeszcze nie znali. Ostatnie swoje dwupokładowce 80-działowe, do tego wyjątkowo nieudane, budowali pod koniec XVII w. Potem, przez sto lat, żadnego! Warto więc było zdobyć trochę doświadczeń z konstrukcją, do której coraz większą sympatią pałali Francuzi i Hiszpanie (a która, nota bene, miała stać się standardem w Royal Navy po wojnach napoleońskich).

Zatem Navy Board miał wiele ważnych powodów do wcielenia i długiego utrzymywania w służbie okrętu Gibraltar. A oficerowie? Nic ich nie skłaniało do dzielenia tej argumentacji, skoro i tak nie oni ponosili koszty, a mieli być pozbawieni zysków. Np. kiedy w 1800 Borlase Warren obejmował dowództwo eskadry kierowanej ku wybrzeżom Hiszpanii, wolał już na swój okręt flagowy dwupokładowiec 74-działowy Renown o tonażu 1899 ton, kiedy Admiralicja chciała go uszczęśliwić 80-działowcem Gibraltar o tonażu 2184 tony.

Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Napoleon
Posty: 4054
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Z tym, że np. Princessa bodajże od maja 1781 pełniła funkcję okrętu flagowego kontradm. Drake'a - praktycznie do końca wojny (w tej roli okręt ten brał udział w kilku bitwach: pod Chesapeake, St. Kitts i w końcu Saintes (o ile dobrze pamiętam). Poza tym okręt ten też był zbudowany w Hawanie (co sugeruje użycie do jego budowy dobrego materiału). Przyznam, że nie wiem dokładnie w jakim stanie technicznym (chodzi nie tyle o uszkodzenia ile stan kadłuba) jednostka ta znajdowała się w momencie dostania się w ręce Anglików, ale chyba nie było znów aż tak źle. Chyba, że po prostu okręt "spodobał się" Drakeowi.
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Chyba nie do końca się zrozumieliśmy. Nie twierdziłem, że Brytyjczycy wcielali w czasie wojny o niepodległość kolonii amerykańskich okręty nie nadające się do użytku. ONI TYCH ŻAGLOWCÓW NA GWAŁT POTRZEBOWALI i włączali do służby każdy pryz, który mógł się do czegoś przydać, nie wybrzydzając.
Princessa, podobnie jak Gibraltar, nosił na dolnym pokładzie tylko 24-funtówki i był klasyfikowany jako 70-działowiec. Wszystkie zwykłe, dużo mniejsze brytyjskie 74-działowce miały wtedy 32-funtówki i były w rezultacie nieporównanie silniejszymi okrętami, chyba że stan morza nie pozwalał na otwarcie dolnych furt. Princessa rzeczywiście był zbudowany w Hawanie (w 1750) i faktycznie pełnił rolę flagowca Drake'a od maja 1781 do lipca 1783 (biorąc udział we wspomnianych bitwach), ponieważ zapewniał obszerność kabin. Jednak to była wyjątkowa sytuacja w wyjątkowej wojnie. Jej koniec wszystko zmienił. Już w lipcu 1783 odstawiono Princessę do rezerwy, w lipcu i sierpniu następnego roku przekształcono w hulk-koszary. Dobre drewno z Kuby pozwoliło mu przetrwać jeszcze 25 lat, ale na cumach przy kei.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Napoleon
Posty: 4054
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Dziękuję za odpowiedź. Czyli jednak obszerność pomieszczeń miała jakieś znaczenie :wink:
Tak nawiasem mówiąc, zastanawiała mnie też klasa hiszpańskich 68-działowców, które pełniły rolę podobną jak w innych marynarkach okręty 64-armatnie. Jednostki te, przy 24-funtówkach na pokładzie dolnym (26 sztuk) niosły 12-funtówki na pokładzie górnym (28 sztuk, plus 14 8-funtówek na pokładzie rufowym i forkasztelu) - czy mógłby Pan coś o nich napisać. Chciałbym też sprawdzić ich wykaz (dość często dochodzi do "mieszania" owych 68-działowców z 70-74 działowcami, co powoduje, że w przypadku kilku jednostek mam wątpliwości - tu małe pytanie, czy klasyfikacja hiszpańskich liniowców jako okrętów 70-działowych to swego rodzaju "zwyczaj" czy rzeczywiście niosły one tyle armat - w większości znanych mi wypadków tak klasyfikowane okręty uzbrajane były bowiem w 74 armaty).
A skoro już jestem w temacie hiszpanskich okrętów mam jeszcze pytanie odnośnie okrętu Guipuscoano, zdobytym przez Anglików na początku 1780 roku (angielska nazwa - Prince William), należącym do Real Compania Guipuscoana de Caracas. Czy był to okręt wojenny (prywatny?, "firmowy"? "eskortowiec") czy po prostu uzbrojony statek handlowy?
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Guipuscoano – myślę, że najlepszym określeniem byłoby „okręt wojenny kompanii handlowej”. W sensie konstrukcyjnym był to żaglowiec wojenny, dwupokładowy, silnie uzbrojony, w zasadzie pod względem wymiarów i artylerii nie odbiegający od regularnych jednostek 64-działowych. Nie należał jednak do hiszpańskiej marynarki wojennej, tylko do kompanii handlowej o wymienionej nazwie. Tym niemniej owa kompania nie była jakąś tam małą spółką kilku kupców, tylko wielkim tworem, monopolizującym w swych rękach – oczywiście za zezwoleniem króla – handel całej Hiszpanii z Wenezuelą. Nasuwa się pewna analogia (w dużo mniejszej skali) do angielskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, która też niby była stowarzyszeniem handlowym, a naprawdę miała własną flotę wojenną i prowadziła wojny na własną rękę.

Klasy 64-66-68-70-74-działowców istniały także w innych marynarkach, częściowo jako odrębne, ale czasem się przenikając w wyniku przezbrojeń, wzrostu wymiarów w obrębie starej klasy, albo po prostu zmiany przyzwyczajeń i klasyfikacji. Szeroko i szczegółowo wyjaśniałem tu kiedyś rozmaite takie przypadki dla Royal Navy. Nie mam równie dokładnych danych dla marynarki hiszpańskiej (jej badacze zazwyczaj zadowalają się podaniem nominalnej liczby dział tylko dla początku służby danej jednostki), jestem jednak przekonany, że sama natura tych zmian musiała być identyczna.
Przypomnę więc, że na początku XVIII w. modne były liczby okrągłe – stąd budowano 50-, 60- i 70-działowce. Potem pojawiły się we flotach, w tym hiszpańskiej, 64-działowce, a znacznie później 74- i 68-działowce. Z uwagi na podkreślaną przeze mnie tendencję Hiszpanów do ogólnego zaniżania wagomiarów dział na swoich okrętach, dość trudno jest wyrokować, jakim klasom „zagranicznym” miały odpowiadać poszczególne kategorie hiszpańskie. Tym niemniej nie jestem zbyt przekonany, aby 68-działowce pełniły rolę podobną do 64-działowców w innych marynarkach, ponieważ Hiszpanie budowali przecież swoje okręty 64-działowe dużo przed i dużo po 68-działowych. Raczej podejrzewałbym proces podobny do brytyjskiego - w Royal Navy 68-działowce, które pojawiły się nawet wcześniej niż w Hiszpanii, były po prostu okrętami 70-działowymi na tyle krótkimi, że wygodniej było instalować na nich o dwa działa na dolnym pokładzie mniej. Oczywiście też nie znaczy to, że da się je wtłoczyć łatwym sposobem do miłych kratek statystycznych w zestawieniach zbiorczych. Większość z nich przeklasyfikowano bowiem potem na 64-działowce. Wagomiar dział również nie jest tu zbyt pomocny – Anglicy miewali równocześnie 64-działowce powstałe przez zdjęcie 6 dział z 70-działowców wyposażonych w 24-funtówki na dolnym pokładzie oraz 64-działowce zbudowane jako takie od początku, wyposażone tam w 32-funtówki! Potem ich 70-działowce i 68-działowce pływały z 32-funtówkami, a regularne 64-działowce stały się niemal synonimem okrętu z działami 24-funtowymi na dolnym pokładzie. Co nie przeszkadza, że jeszcze trochę później wszystkie brytyjskie 70- i 68-działowce znów nosiły tylko 24-funtówki. Ponieważ Hiszpanie długo uzbrajali swoje liniowce „o oczko niżej” od innych nacji, życzę miłych poszukiwań odpowiedników, lecz ja się na to nie piszę :) .
We wszystkich flotach klasyfikacja miała nieco umowny charakter, z różną intensywnością i w różnym czasie odbiegającą od rzeczywistego uzbrojenia. Kiedy łączyło się to na dodatek ze świadomym wykonywaniem na okręcie większej liczby furt niż dział (w miarę upływu lat coraz częstsze), bardzo łatwo było w niewielkim zakresie zmieniać zarówno uzbrojenie jak klasyfikację konkretnych jednostek. Nic więc dziwnego, że część z hiszpańskich 68-działowców trafiała w niektórych okresach do klasy 70-, a nawet 74-działowej i ja tu nie pomogę niczego „naprostować”.
Są powody, by uważać 74-działowce równocześnie za pomniejszone okręty 80-działowe i za powiększone żaglowce 70-działowe. Te ostatnie stopniowo raczej degradowano, a sama nazwa się przeżywała. W okresie wojny o niepodległość kolonii w Ameryce Brytyjczycy klasyfikowali tak wyłącznie zdobyte jednostki hiszpańskie, by podkreślić ich marne uzbrojenie w porównaniu do rozmiarów. Tym niemniej duży 70-działowiec teoretycznie ciągle dało się lekko dozbroić (i przenieść formalnie do klasy 74-działowców lub pozostać przy starej klasyfikacji). Hiszpanie nie byli wolni od ogólnych trendów – ciągle powiększali swoje liniowce, a moda nakazywała najmniejsze zdolne do niesienia 32-funtówek nazywać pod koniec XVIII w. wyłącznie 74-działowcami. W sumie hiszpańskie 70-działowce były przez wiele dziesięcioleci rzeczywistą klasą (jak u innych), stopniowo stając się przeżytkiem słownym.
Natomiast rozpatrywanie zestawień liniowców hiszpańskich z moim udziałem niczego nie da, ponieważ nie mam informacji, które mogłyby skorygować powszechnie dostępne dane. Oczywiście są na forum inni koledzy, być może zechcą się podzielić jakimiś rzadziej występującymi charakterystykami.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
ODPOWIEDZ