Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
: 2018-05-12, 11:41
Chciałbym podzielić się kilkoma uwagami na temat ostatnio zakupionej i przeczytanej przeze mnie drugiej części ‘Amerykańskich Cieżkich Okretów Artyleryjskich na Tle Konstrukcji Innych Państw’ autorstwa Macieja Chodnickiego.
Nie chciałbym uchodzic za marudnego malkontenta, ale podobnie jak pierwsza część tej ksiażki, druga ponownie budzi we mnie mieszane uczucia.
Ale zacznijmy po kolei.
Przede wszystkim muszę wyrazic moje wielkie uznanie dla autora za cierpliwość i determinację przy tworzeniu tak poważnej pozycji ksiażkowej. Na pewno autor poswięcił wiele czasu przygotowując się i pracując nad tworzeniem tej pracy. Jak domyślam się, musiał dzielić swój czas z pracą zawodową, a to na pewno wymagało wiele wysiłku i samozaparcia.
Od lektury pierwszych stron ksiażki widać, że autor dysponuje dużą wiedzą na ten temat i pasjonuje go ta tematyka.
Ksiażka wydana starannie. Rysunki i ilustracje w porównaniu z pierwszym tomem znacznie bardziej nasycone, przez to wyraźne i czytelne.
Pełen profesjonalizm w wypadku rysunków i schematow.
Duża ilość danych technicznych dotyczących okrętów ich wyposażenia i uzbrojenia – prawdziwa gratka dla zainteresowanych.
Chciałbym podkreslić że na bardzo wielki plus dla autora trzeba zaliczyć stwierdzenie że konstrukcja brytyjskich krążowników liniowych nie odbiegała jakościowo od konstrukcji Niemieckich, i analiza tego stwierdzenia.
Teraz kilka uwag na temat szczegułów które wzbudziły moje kontrowersje.
Zdjęcia, rysunki i tabele, niezwykle ciasno upchane tak jakby wciśnięte w tekst co powoduje ze są mało czytelne.
Część rysunków, wcale nie jest podpisana np. str.2
Styl pisania nadal ’lekki’, moim ‘czepialskim’ zdaniem dużo bardziej znośny w porównaniu do pierwszego tomu. Dla mnie jednak ‘sześciocalówki’, ‘siedmiocalówki’, 'ośmiocalówki', dziewięciocalówki', itd. to jednak nadal troche zbyt wiele.
Najpoważniejszym mankamentem jaki dostrzegam w omawianej ksiażce jest absolutny brak przypisów, odnośnikow i bibliografii. Bez nich pozycja książkowa która powinna być postrzegana jako popularno-naukowa, traci bardzo wiele na wiarygodnosci. Tym bardziej jest to widoczne po przeczytaniu stwierdzeń typu ‘...niektóre opracowania wskazują...’
str.30, ‘Wojna Rosyjsko – Japońska … zdarzalo się uzyskiwać pojedyncze trafienia z odległosci nawet kilkunastu kilometrów...’
Bardzo bym prosił o podanie kto kogo i kiedy trafił z kilkunastu kilometrów, no i oczywiście żrodło tej informacji.
Na stronie 150 jest zamieszczony jedyny odnośnik w całej książce ‘..Podana przez Stevena McLaughlina kwota wydaje się być wygórowana...’
Kto to jest Steven Mclaughlin i gdzie podał tą wygórowaną kwote?
W książce jest zamieszczonych kilka znakomicie narysowanych projektów różnych okrętow z adnotacją ‘wygląd domniemany na podstawie opisu’.
Na pewno wielu czytelników chciałoby się dowiedzieć, na podstawie jakich/czyich opisów powstały te rysunki.
Str. 74 Tabelka opisana ‘Pancerniki odpowiadajace typowi South Carolina’
W tabeli zamieszczone są South Carolina, Drednought, Bellerophon i Invincible.
Musze przyznać ze zupełnie nie rozumiem tego typu porównań. Invincible był innym typem okrętu niż South Carolina i nie widzę uzasadnienia w porównywaniu pancernika z krążownikiem pancernym w/g ówczesnej terminologii.
Inną kwestią jest podejście autora do wszystkich kwestii dotyczacych adm Fisher’a.
W jednym miejscu wyczułem nawet pewną ironię, a może to tylko moje przewrażliwienie.
Nie chce powracać do wielokrotnie dyskutowanej także na naszym forum kwestii krażowników liniowych. Ale temat ten był wielokrotnie poruszny w tej książce, więc chcąc nie chcąc, muszę do niego wrócić.
Str. 53 ‘Jak widać wiele z prawdopodobnie przewidywanych funkcji jednostki jak najbardziej przewidywało walki z pancernikami...’
str. 59 ‘...stara prawda mówiła, że jeśli coś jest uzbrojone jak pancernik to wcześniej czy później będzie walczyć z pancernikami...’
str. 59 ‘ Co prawda intencją Fishera (może nie zawsze gloszoną publicznie) były wlaśnie takie walki’
Teoria że krążowniki liniowe były przeznaczone do walki z innymi pancernikami jest mocno dyskusyjna. Uważam że bardziej wskazane było by stwierdzenie że jest to tylko jedna z wielu teorii na ten temat.
Natomiast stwierdzenie że coś było intencją Fishera jest w istocie mocno karkołomne. Nie możemy mówić, jakie ktoś, w tym przypadku adm Fisher, miał intencje, bo tego nie wiemy. Myślę, że nawet sam admirał tego nie wiedział.
Brak konsekwencji w stwierdzeniach autora.
Str. 104 ‘Zresztą Blucher miał nad nimi znaczną przewage prędkości, dzieki czemu mógł się oddalić w miare potrzeby...’
str. 59 ‘...to szanse Invincible na sukces w starciu z pancernikiem typu King Edward VII czy Lord Nelson są niewielkie. W zasadzie to nawet szanse na ocalenie są niezbyt duże, gdyż nie będzie okazji do skorzystania z przewagi prędkości, zanim przeciwnik zdoła zniszczyć, lub chociaż spowolnić, tak słabo opancerzony okręt.’
Szczerze powiem, że nie jest to zbyt zrozumiałe. Czy to znaczy że Blucher mógł uciec, a Invincible nie mógł, mimo ze był szybszy od niemieckiego okretu? I dlaczego Invincible miałby walczyć z zawodnikami ze swojej drużyny?
Niestety takich i innych drobnych ‘wpadek’ jest więcej, ale nie chciałbym się jeszcze bardziej rozpisywać, bo i tak wychodzi z tego dlugi elaborat.
Na koniec jeszcze kilka uwag natury ogólnej.
Niestety korekta książki nadal kuleje. Jest lepiej niż w tomie pierwszym, ale nadal daleko do ideału.
Calkowity brak jakegokolwiek zakończenia, czy podsumowania.
Książka kończy się nagle i niespodziewanie.
Dla mnie cala koncepcja tej ksiażki zwłaszcza drugiego tomu jest troche zagadkowa. Tytuł sugeruje że jest to książka o amerykańskich okrętach na tle okretow innych państw. Natomiast suche liczby wskazuja na coś innego. Amerykanskim okrętom poświęcono 24 strony, a okrętom reszty świata 156 stron !!!
Chciałbym zaznaczyć że tę garść krytycznych uwag zawarłem nie po to aby ‘dogryźć’ autorowi, czy tez zrobic coś na złość. Bardzo cenię Macieja za jego szeroką wiedzę , pasję i zaangażowanie w sprawy związane z historią wojenno-morską. Mam nadzieję że moje uwagi i sugestie zmobilizują Macieja do jeszcze cięższej pracy nad kolejnymi tomami ‘Amerykańskich Okrętow...’.
Nie chciałbym uchodzic za marudnego malkontenta, ale podobnie jak pierwsza część tej ksiażki, druga ponownie budzi we mnie mieszane uczucia.
Ale zacznijmy po kolei.
Przede wszystkim muszę wyrazic moje wielkie uznanie dla autora za cierpliwość i determinację przy tworzeniu tak poważnej pozycji ksiażkowej. Na pewno autor poswięcił wiele czasu przygotowując się i pracując nad tworzeniem tej pracy. Jak domyślam się, musiał dzielić swój czas z pracą zawodową, a to na pewno wymagało wiele wysiłku i samozaparcia.
Od lektury pierwszych stron ksiażki widać, że autor dysponuje dużą wiedzą na ten temat i pasjonuje go ta tematyka.
Ksiażka wydana starannie. Rysunki i ilustracje w porównaniu z pierwszym tomem znacznie bardziej nasycone, przez to wyraźne i czytelne.
Pełen profesjonalizm w wypadku rysunków i schematow.
Duża ilość danych technicznych dotyczących okrętów ich wyposażenia i uzbrojenia – prawdziwa gratka dla zainteresowanych.
Chciałbym podkreslić że na bardzo wielki plus dla autora trzeba zaliczyć stwierdzenie że konstrukcja brytyjskich krążowników liniowych nie odbiegała jakościowo od konstrukcji Niemieckich, i analiza tego stwierdzenia.
Teraz kilka uwag na temat szczegułów które wzbudziły moje kontrowersje.
Zdjęcia, rysunki i tabele, niezwykle ciasno upchane tak jakby wciśnięte w tekst co powoduje ze są mało czytelne.
Część rysunków, wcale nie jest podpisana np. str.2
Styl pisania nadal ’lekki’, moim ‘czepialskim’ zdaniem dużo bardziej znośny w porównaniu do pierwszego tomu. Dla mnie jednak ‘sześciocalówki’, ‘siedmiocalówki’, 'ośmiocalówki', dziewięciocalówki', itd. to jednak nadal troche zbyt wiele.
Najpoważniejszym mankamentem jaki dostrzegam w omawianej ksiażce jest absolutny brak przypisów, odnośnikow i bibliografii. Bez nich pozycja książkowa która powinna być postrzegana jako popularno-naukowa, traci bardzo wiele na wiarygodnosci. Tym bardziej jest to widoczne po przeczytaniu stwierdzeń typu ‘...niektóre opracowania wskazują...’
str.30, ‘Wojna Rosyjsko – Japońska … zdarzalo się uzyskiwać pojedyncze trafienia z odległosci nawet kilkunastu kilometrów...’
Bardzo bym prosił o podanie kto kogo i kiedy trafił z kilkunastu kilometrów, no i oczywiście żrodło tej informacji.
Na stronie 150 jest zamieszczony jedyny odnośnik w całej książce ‘..Podana przez Stevena McLaughlina kwota wydaje się być wygórowana...’
Kto to jest Steven Mclaughlin i gdzie podał tą wygórowaną kwote?
W książce jest zamieszczonych kilka znakomicie narysowanych projektów różnych okrętow z adnotacją ‘wygląd domniemany na podstawie opisu’.
Na pewno wielu czytelników chciałoby się dowiedzieć, na podstawie jakich/czyich opisów powstały te rysunki.
Str. 74 Tabelka opisana ‘Pancerniki odpowiadajace typowi South Carolina’
W tabeli zamieszczone są South Carolina, Drednought, Bellerophon i Invincible.
Musze przyznać ze zupełnie nie rozumiem tego typu porównań. Invincible był innym typem okrętu niż South Carolina i nie widzę uzasadnienia w porównywaniu pancernika z krążownikiem pancernym w/g ówczesnej terminologii.
Inną kwestią jest podejście autora do wszystkich kwestii dotyczacych adm Fisher’a.
W jednym miejscu wyczułem nawet pewną ironię, a może to tylko moje przewrażliwienie.
Nie chce powracać do wielokrotnie dyskutowanej także na naszym forum kwestii krażowników liniowych. Ale temat ten był wielokrotnie poruszny w tej książce, więc chcąc nie chcąc, muszę do niego wrócić.
Str. 53 ‘Jak widać wiele z prawdopodobnie przewidywanych funkcji jednostki jak najbardziej przewidywało walki z pancernikami...’
str. 59 ‘...stara prawda mówiła, że jeśli coś jest uzbrojone jak pancernik to wcześniej czy później będzie walczyć z pancernikami...’
str. 59 ‘ Co prawda intencją Fishera (może nie zawsze gloszoną publicznie) były wlaśnie takie walki’
Teoria że krążowniki liniowe były przeznaczone do walki z innymi pancernikami jest mocno dyskusyjna. Uważam że bardziej wskazane było by stwierdzenie że jest to tylko jedna z wielu teorii na ten temat.
Natomiast stwierdzenie że coś było intencją Fishera jest w istocie mocno karkołomne. Nie możemy mówić, jakie ktoś, w tym przypadku adm Fisher, miał intencje, bo tego nie wiemy. Myślę, że nawet sam admirał tego nie wiedział.
Brak konsekwencji w stwierdzeniach autora.
Str. 104 ‘Zresztą Blucher miał nad nimi znaczną przewage prędkości, dzieki czemu mógł się oddalić w miare potrzeby...’
str. 59 ‘...to szanse Invincible na sukces w starciu z pancernikiem typu King Edward VII czy Lord Nelson są niewielkie. W zasadzie to nawet szanse na ocalenie są niezbyt duże, gdyż nie będzie okazji do skorzystania z przewagi prędkości, zanim przeciwnik zdoła zniszczyć, lub chociaż spowolnić, tak słabo opancerzony okręt.’
Szczerze powiem, że nie jest to zbyt zrozumiałe. Czy to znaczy że Blucher mógł uciec, a Invincible nie mógł, mimo ze był szybszy od niemieckiego okretu? I dlaczego Invincible miałby walczyć z zawodnikami ze swojej drużyny?
Niestety takich i innych drobnych ‘wpadek’ jest więcej, ale nie chciałbym się jeszcze bardziej rozpisywać, bo i tak wychodzi z tego dlugi elaborat.
Na koniec jeszcze kilka uwag natury ogólnej.
Niestety korekta książki nadal kuleje. Jest lepiej niż w tomie pierwszym, ale nadal daleko do ideału.
Calkowity brak jakegokolwiek zakończenia, czy podsumowania.
Książka kończy się nagle i niespodziewanie.
Dla mnie cala koncepcja tej ksiażki zwłaszcza drugiego tomu jest troche zagadkowa. Tytuł sugeruje że jest to książka o amerykańskich okrętach na tle okretow innych państw. Natomiast suche liczby wskazuja na coś innego. Amerykanskim okrętom poświęcono 24 strony, a okrętom reszty świata 156 stron !!!
Chciałbym zaznaczyć że tę garść krytycznych uwag zawarłem nie po to aby ‘dogryźć’ autorowi, czy tez zrobic coś na złość. Bardzo cenię Macieja za jego szeroką wiedzę , pasję i zaangażowanie w sprawy związane z historią wojenno-morską. Mam nadzieję że moje uwagi i sugestie zmobilizują Macieja do jeszcze cięższej pracy nad kolejnymi tomami ‘Amerykańskich Okrętow...’.