II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Nie znasz lub udajesz, że nie znasz, struktur władzy II RP i zadań KMW, ale pełen arogancji wypowiadasz się, jak być powinno. Tak czy siak, szkoda mojego pisania.
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Przykro mi że nie potrafisz się inaczej odnieść niż zarzucając mi brak wiedzy i arogancję. Sięganie do argumentów personalnych świadczy zwykle o braku argumentów.
To nie jest moja wina że wymyślono sobie wygodny, ale oderwany od rzeczywistości plan wojny, a potem rozłożono ręce - że przeciwnik się nie dopasował. Nie było żadnego sensu, ani dla ZSRR, ani dla Niemiec, w ryzykowaniu cennych, nielicznych, bardzo trudnych do zastąpienia ciężkich okrętów nawodnych do ataku na pozbawioną znaczenia bazę. Oceniamy tutaj zawodowych wojskowych, którzy przez dwie dekady pobierali ponadprzeciętnie wysokie wynagrodzenia - zapewniające bardzo komfortowe życie i cieszyli się wysoką pozycję społeczną. Jednocześnie akceptowali zniszczenie legalnych struktur władzy poprzez okupiony setkami ofiar wojskowy pucz. A potem, jak przyszło do prawdziwej wojny to dali d***. Nie widzę powodu stosowania żadnej taryfy ulgowej.
To nie jest moja wina że wymyślono sobie wygodny, ale oderwany od rzeczywistości plan wojny, a potem rozłożono ręce - że przeciwnik się nie dopasował. Nie było żadnego sensu, ani dla ZSRR, ani dla Niemiec, w ryzykowaniu cennych, nielicznych, bardzo trudnych do zastąpienia ciężkich okrętów nawodnych do ataku na pozbawioną znaczenia bazę. Oceniamy tutaj zawodowych wojskowych, którzy przez dwie dekady pobierali ponadprzeciętnie wysokie wynagrodzenia - zapewniające bardzo komfortowe życie i cieszyli się wysoką pozycję społeczną. Jednocześnie akceptowali zniszczenie legalnych struktur władzy poprzez okupiony setkami ofiar wojskowy pucz. A potem, jak przyszło do prawdziwej wojny to dali d***. Nie widzę powodu stosowania żadnej taryfy ulgowej.
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Nie spodziewam się taryfy ulgowej, ale zwyczajnego trzymania się realiów. Żaden z admirałów nie decydował o polityce państwa, ani nie kierował wywiadem II RP. Nie mogli więc odpowiadać za ogólne przygotowania wojenne, ani za zdobycie niemieckich planów wojennych i rozkazów operacyjnych. Zresztą my nie znaliśmy przed wojną rozkazów Kriegsmarine, a oni nie znali rozkazów PMW (a przynajmniej nic o tym nie wiemy). Twierdzenie zaś, że nasi admirałowie mogli lepiej się postarać, bo brali wysokie pensje i akceptowali sanacyjne władze, to czysty populizm.
II RP była stosunkowo biednym krajem, który około 1/3 budżetu państwa wydawał na wojsko. Natomiast z budżetu wojskowego do PMW trafiało tylko kilka procent. Oczekiwania, że PMW mogła w jakimkolwiek zakresie konkurować z Kriegsmarine jak równy z równym, jest absurdem. PMW zbudowano w ciągu zaledwie 20 lat od kompletnych podstaw. Nie docenianie tego dzisiaj może świadczyć tylko o nas.
II RP była stosunkowo biednym krajem, który około 1/3 budżetu państwa wydawał na wojsko. Natomiast z budżetu wojskowego do PMW trafiało tylko kilka procent. Oczekiwania, że PMW mogła w jakimkolwiek zakresie konkurować z Kriegsmarine jak równy z równym, jest absurdem. PMW zbudowano w ciągu zaledwie 20 lat od kompletnych podstaw. Nie docenianie tego dzisiaj może świadczyć tylko o nas.
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Dlatego piszę admirałowie i generałowie
To była decyzja wojskowych którzy od 1926 r., w przemocowy, nielegalny sposób przejęli rządzenie krajem.
Jak nie chcieli odpowiadać za stan gospodarki - mogli nie robić zamachu stanu.
Tego nikt nie oczekuje. Wystarczy żeby wykorzystać racjonalnie wykorzystać posiadane siły, rozpoznać plany i zamiary przeciwnika. Zrozumieć że skoro przeciwnik posiada ogromną przewagę lotnictwa - to trzeba działać nie ignorując tego faktu.
Pamiętajmy tutaj, że tak naprawdę przeciwnik wcale się nie przyłożył do zniszczenia naszej floty. W momencie wybuchu wojny - której po 26 sierpnia już naprawdę można było się spodziewać, wszystkie nasze okręty podwodne (z symbolicznym przecież uzbrojeniem plot i sporą wrażliwością na ataki lotnictwa) znajdowały się w porcie.
Co jest zaniedbaniem.
Wychodzi na to że jestem pozbawionym wiedzy aroganckim populistą.
Niedługo się dowiem że pewnie jeszcze nie umiem jeść nożem i widelcem
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
No tak, bo oczywiście tego nie próbowali robićgreg_tank pisze: ↑Dlatego powinno to być przeprowadzone skrycie, bez polskiej flagi, bez polskiego oficjalnego zaangażowania. Niespełna dwie dekady wcześniej umiano jednak wyposażyć dwóch oficerów w pieniądze w walizce i kupić dwie kanonierki. Teraz podobnie, dwóch przedsiębiorców powinno dostać walizkę pieniędzy i kupić powiedzmy w Amsterdamie mały drobnicowiec do żeglugi kabotażowej,,,,
Brytyjczycy odmówili udziału, Finowie powiedzieli że przymkną okno jeśli polskie oopp będą się zaopatrywały w ropę i amunicję na ich wodach terytorialnych.
Szwedzi byli gotowi sprzedać jeden statek (ale nie wynająć) pod neutralną banderą i fikcyjnym towarzystwem.
No ale ropy już sprzedawać nie byli gotowi i tą trzeba by było kupować w Estonii albo Holandii.
I co by nam dał kabotażowiec? To musiał być ropowiec.
Sprzedaż "Kondorów" zawdzięczamy tylko i wyłącznie osobistej znajomości kpt. mar. Białopiotrowicza z dyrektorem Crichtona Lindmanem. Inaczej by tych okrętów tajnie do Polski nie sprzedano.
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Brzmi jak plan. Kupiony w Szwecji statek, zarejestrowany pod neutralną banderą i fikcyjnym towarzystwem z ropą kupowaną w Estonii, dokonujący zaopatrywania na wodach Finlandii. To są rzeczy z którymi radzili i radzą sobie drobne organizacje przemytników, nie powinny być żadnym wyzwaniem dla służb kilkudziesięciomilionowego państwa.crolick pisze: ↑ Finowie powiedzieli że przymkną okno jeśli polskie oopp będą się zaopatrywały w ropę i amunicję na ich wodach terytorialnych.
Szwedzi byli gotowi sprzedać jeden statek (ale nie wynająć) pod neutralną banderą i fikcyjnym towarzystwem.
No ale ropy już sprzedawać nie byli gotowi i tą trzeba by było kupować w Estonii albo Holandii
Tak. Były dwie dekady żeby sieć takich osobistych znajomości zbudować. Jeśli ich brakowało, to nie z powodu wyroku niebios, tylko zaniedbań. To jest właśnie jedno z zadań ludzi na kierowniczych stanowiskach - nie machanie łopatą, tylko m. in. budowanie kontaktów. No, niestety, taki Kłoczkowski mógł służyć raczej kontaktem do k*****
Nie przesadzajmy. Sama możliwość przesadzenia Kłoczkowskiego na statek, a nie wchodzenia do Tallinna miałaby ogromne znaczenie. Znowu wchodzimy w tradycyjną chorobę polskich zakupów zbrojeniowych - czyli szukanie perfekcji. OP nie wymagały ogromnych zapasów paliwa. Możliwość zatankowania kilkudziesięciu metrów sześciennych, czyli pojemności cysterny kolejowej już poprawiłaby sytuację. Niemcy rozwiązali to w praktyce montując właśnie tego rodzaju zbiorniki na statkach w rodzaju chłodniowca.
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Tylko zobacz ile "szumu" robi się przy okazji w tylu krajach. Cukierek dla wywiadu przeciwnika. Jedyne wyjście, jakie bym widział, to załadowanie pewnej ilości paliwa i zaopatrzenia na któryś ze statków, który już przed wojną mieliśmy i wysłanie go na fińskie wody neutralne. Szkopuł w tym, że Finowie też mogli zrobić nas "w trąbę" i z obietnicy łatwo się wycofać, zagarniając ten zaopatrzeniowiec.greg_tank pisze: ↑ Brzmi jak plan. Kupiony w Szwecji statek, zarejestrowany pod neutralną banderą i fikcyjnym towarzystwem z ropą kupowaną w Estonii, dokonujący zaopatrywania na wodach Finlandii. To są rzeczy z którymi radzili i radzą sobie drobne organizacje przemytników, nie powinny być żadnym wyzwaniem dla służb kilkudziesięciomilionowego państwa.
Może i tak, ale "Kłocz" w ogóle nie musiał wpychać się swoim okrętem do Tallina. Mógł zejść z jednym marynarzem na łódź niedaleko od portu i po prostu tam dotrzeć, a ORZEŁ szybko się oddalić. Co do wyboru statku - może powinno się obarczyć tym zadaniem (zbudowane w Finlandii) nieduże statki Rozewie i Oksywie? Ich ewentualna strata nie zabolałaby nas mocno. To były dodatkowo motorowce, nie parowce.greg_tank pisze: ↑ Nie przesadzajmy. Sama możliwość przesadzenia Kłoczkowskiego na statek, a nie wchodzenia do Tallinna miałaby ogromne znaczenie. Znowu wchodzimy w tradycyjną chorobę polskich zakupów zbrojeniowych - czyli szukanie perfekcji. OP nie wymagały ogromnych zapasów paliwa. Możliwość zatankowania kilkudziesięciu metrów sześciennych, czyli pojemności cysterny kolejowej już poprawiłaby sytuację. Niemcy rozwiązali to w praktyce montując właśnie tego rodzaju zbiorniki na statkach w rodzaju chłodniowca.
Ostatnio zmieniony 2024-01-01, 14:27 przez tom, łącznie zmieniany 2 razy.
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Z jednej strony wieszasz psy na naszym wywiadzie, że nie rozpoznał planu Kriegsmarine, a z drugiej domagasz się przeprowadzenia takiej operacji na bajorze wielkości Bałtyku w sposób niezauważony dla niemieckiego wywiadu.greg_tank pisze: ↑ Brzmi jak plan. Kupiony w Szwecji statek, zarejestrowany pod neutralną banderą i fikcyjnym towarzystwem z ropą kupowaną w Estonii, dokonujący zaopatrywania na wodach Finlandii. To są rzeczy z którymi radzili i radzą sobie drobne organizacje przemytników, nie powinny być żadnym wyzwaniem dla służb kilkudziesięciomilionowego państwa.
Wśród ludzi człowiek dziczeje.
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
No cóż, zarówno z rozpoznaniem planów Kriegsmarine, jak i zorganizowaniem zaopatrzenia dla okrętów podwodnych powinniśmy spokojnie dać sobie radę, bo admirałowie i generałowie brali wysokie pensje...
A tak na poważnie, problem zaopatrywania okrętów podwodnych w czasie wojny traktowano poważnie i w okresie międzywojennym poświęcono tej sprawie parę referatów. Generalnie rozpatrywano budowę bazy logistycznej w jednym z portów krajów bałtyckich, szczególnie długo liczono na Estonię. W 1939 roku KMW zorientowało się, że nie może liczyć ani na oficjalną pomoc krajów bałtyckich, ani na pomoc Sowietów, a Brytyjczycy odmówili udzielenia wsparcia na Bałtyku, więc postanowiono wysłać do krajów bałtyckich wysłannika (kmdr por. Pistel), który miał zapewnić wsparcie dla naszych oop drogą kupna lub wynajęcia statku i zaopatrywania na morzu. Niestety okazało się, że decyzję podjęto zbyt późno i plan spalił na panewce.
Oprócz spraw technicznych i ewentualnego przeciwdziałania ze strony Kriegsmarine podstawową przeszkodą okazało się prawo międzynarodowe. Przez całe lata łudzono się, że kraje bałtyckie wykażą się "przyjazną neutralnością" i zezwolą na uzupełnianie zapasów w swoich portach zgodnie z zapisami XIII Konwencji Haskiej. Tymczasem pobieranie paliwa w porcie państwa neutralnego jest możliwe, ale tylko w ilościach niezbędnych do dotarcia do własnego portu, a po pobraniu paliwa nie można odnowić zapasów w żadnym porcie tego kraju w ciągu 3 miesięcy (art. 19, 20).
https://web.archive.org/web/20140223011 ... _haska.pdf
W dodatku przyjęta przez kraje bałtyckie Deklaracja Sztokholmska z 1938 roku wprost zakazywała stronom walczącym ustanawiania magazynów paliwa w portach i na wodach terytorialnych (art. 14).
1. Belligerents shall not establish fuel depots within the territory of the Republic, whether on land or on vessels stationed in its territorial waters.
Wyprzedzając "dyskusje prawne" proponuję zapoznać się z artykułem prof. Makowskiego, str. 195.
https://www.amw.gdynia.pl/images/AMW/Me ... I_2010.pdf
[Edit: w artykule jest błąd, kraje bałtyckie przyjęły Deklarację Sztokholmską 2 listopada 1938 roku]
A tak na poważnie, problem zaopatrywania okrętów podwodnych w czasie wojny traktowano poważnie i w okresie międzywojennym poświęcono tej sprawie parę referatów. Generalnie rozpatrywano budowę bazy logistycznej w jednym z portów krajów bałtyckich, szczególnie długo liczono na Estonię. W 1939 roku KMW zorientowało się, że nie może liczyć ani na oficjalną pomoc krajów bałtyckich, ani na pomoc Sowietów, a Brytyjczycy odmówili udzielenia wsparcia na Bałtyku, więc postanowiono wysłać do krajów bałtyckich wysłannika (kmdr por. Pistel), który miał zapewnić wsparcie dla naszych oop drogą kupna lub wynajęcia statku i zaopatrywania na morzu. Niestety okazało się, że decyzję podjęto zbyt późno i plan spalił na panewce.
Oprócz spraw technicznych i ewentualnego przeciwdziałania ze strony Kriegsmarine podstawową przeszkodą okazało się prawo międzynarodowe. Przez całe lata łudzono się, że kraje bałtyckie wykażą się "przyjazną neutralnością" i zezwolą na uzupełnianie zapasów w swoich portach zgodnie z zapisami XIII Konwencji Haskiej. Tymczasem pobieranie paliwa w porcie państwa neutralnego jest możliwe, ale tylko w ilościach niezbędnych do dotarcia do własnego portu, a po pobraniu paliwa nie można odnowić zapasów w żadnym porcie tego kraju w ciągu 3 miesięcy (art. 19, 20).
https://web.archive.org/web/20140223011 ... _haska.pdf
W dodatku przyjęta przez kraje bałtyckie Deklaracja Sztokholmska z 1938 roku wprost zakazywała stronom walczącym ustanawiania magazynów paliwa w portach i na wodach terytorialnych (art. 14).
1. Belligerents shall not establish fuel depots within the territory of the Republic, whether on land or on vessels stationed in its territorial waters.
Wyprzedzając "dyskusje prawne" proponuję zapoznać się z artykułem prof. Makowskiego, str. 195.
https://www.amw.gdynia.pl/images/AMW/Me ... I_2010.pdf
[Edit: w artykule jest błąd, kraje bałtyckie przyjęły Deklarację Sztokholmską 2 listopada 1938 roku]
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
No właśnie.
No właśnie.
Od dobrze opłacanych profesjonalistów oczekiwałbym nie łudzenia się, lecz podejmowania decyzji na czas. Przecież te akty prawne nie pojawiły się z powietrza 1 września.
To by nie było głupie,
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Kiedy pojawiły się akty prawne to jest napisane w podlinkowanym artykule. Pewnym wytłumaczeniem jest to, że ani Polska, ani kraje bałtyckie nie ratyfikowały XIII Konwencji Haskiej. Wprawdzie konwencja jest w dużym stopniu tylko kodyfikacją utrwalonych zasad neutralności na morzu, ale diabeł tkwi w szczegółach. Na przykład same zasady waszyngtońskie są dość ogólne i można je było różnie interpretować. Dlatego KMW mogło uważać, że ma dość duże pole manewru. W 1937 roku KMW wydało instrukcję w zakresie prawa międzynarodowego, w której zawarto nawet treść XIII konwencji, ale zasady neutralności miały być realizowane wg oddzielnych wytycznych. Podpisanie Deklaracji Sztokholmskiej w maju 1938 roku, a następnie przystąpienie do niej krajów bałtyckich, zmieniło sytuację prawną i tu należało działać zdecydowanie szybciej, ale wszystko wskazuje na to, że w KMW zabrakło prawnika, który mógłby wytłumaczyć, jakie to ma konsekwencje.
No właśnie tego zabraniała Deklaracja Sztokholmska, wody terytorialne sygnatariuszy nie mogły służyć do uzupełniania paliwa przez strony walczące.
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Kręcimy się w kółko (tak znam te artykuły). Przecież ten brak prawnika w KMW to znowu nie przypadek losowy, tylko zaniedbanie odpowiednich admirałów którzy za personel KMW odpowiadali.
Zwróć uwagę że ja nie zarzucam braku pancerników, czy przegranie kampanii wrześniowej. Zarzucam brak profesjonalizmu - mimo że państw płaciło tym ludziom jak profesjonalistom.
Tymczasem upierasz się nad traktowaniem rzeczy których wypracowanie jest obowiązkiem najwyższego kierownictwa floty jako niezależnych. Kontakty międzynarodowe, budowanie więzi nieformalnych, świadomość środowiska prawnego, współpraca z dyplomacją kreująca to środowisko prawne w sposób oczekiwany itd., nowoczesna taktyka, odpowiedni dobór dowódców. To wszystko zależało nie od pogody - tylko było efektem prac lub zaniedbań kierownictwa.
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Upieram się, żeby odnosić się do faktów, a nie do demagogicznych haseł, że admirałowie i generałowie odpowiadali za wszystko i powinni wiedzieć wszystko, bo takich ludzi nie ma. No chyba, że sam do takich się zaliczasz.
Szczerze mówiąc nie wiem, jak wyglądało wtedy wsparcie prawne w KMW, ale z opracowania ww. intrukcji wynika, że miało dostęp do jakiegoś scepcjalisty w zakresie prawa międzynarodowego. Pytanie jest tylko, jakie miał poglądy na temat zasad neutralności na morzu. Różna interpretacja prawa nie jest i z pewnością też nie była, czymś nadzwyczajnym. Czy KMW po otrzymaniu Deklaracji Sztokholmskej powinno zasięgnąć porady np. w MSZ i działać zgodnie z tymi ustaleniami? Oczywiście, ale nie wiemy, czy tak nie zrobiło i co MSZ odpowiedziało. A może wiemy?
Szczerze mówiąc nie wiem, jak wyglądało wtedy wsparcie prawne w KMW, ale z opracowania ww. intrukcji wynika, że miało dostęp do jakiegoś scepcjalisty w zakresie prawa międzynarodowego. Pytanie jest tylko, jakie miał poglądy na temat zasad neutralności na morzu. Różna interpretacja prawa nie jest i z pewnością też nie była, czymś nadzwyczajnym. Czy KMW po otrzymaniu Deklaracji Sztokholmskej powinno zasięgnąć porady np. w MSZ i działać zgodnie z tymi ustaleniami? Oczywiście, ale nie wiemy, czy tak nie zrobiło i co MSZ odpowiedziało. A może wiemy?
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Od dawna piszę, że zasadniczo PMW przygotowywała się wyłącznie na scenariusze które uzasadniały jej istnienie, to była taka zabawa w reprezentację bandery na bogato.
Nie podjęto najbardziej oczywistych i efektywnych kosztowo działań jak ufortyfikowanie Helu i zabudowę dział artylerii ciężkiej którymi można też było szachować Gdańsk.
Jeśli chodzi o okręty, to z powodu przewagi obu potencjalnych przeciwników, zwłaszcza w powietrzu, jedyną sensowną opcją zbrojeń była rozbudowa floty podwodnej, bo ta jako jedyna zachowywała skuteczność gdy przeciwnika było więcej, a nawet na tym zyskiwała!
Jak dla mnie to powinniśmy zrobić sobie około 20 okrętów podwodnych wielkości trochę większej od Malutkiej, wyprodukowanymi w kraju przez Fablok. z 4wt, tylko że z armatą . Ze 3 mln złotych sztuka, idealnie 2-2,5.
Jeśli liczymy na jakiś handel, to cała nadzieja w szachowaniu i niszczeniu okrętów przeciwnika na drodze do cieśnin Duńskich.
Aby utrzymać możliwość utrzymania transportu podczas wojny przyjąłem koncepcję budowy kilku bardzo szybkich transportowców które będą w stanie przebyć drogę do cieśnin w ciągu jednej nocy, korzystając z tego że przeciwnik nie do końca może operować swobodnie. Albo jako ekstremalnie szybki turbinowy statek czysto cywilny, albo jako okręt będący też opcjonalnie wielkim i szybkim stawiaczem min (aby podpłynąć nocą, zaminować coś i zwiać).
Można je nazwać łamaczami blokady. Transportowce osiągające 30 węzłów są też praktycznie niewrażliwe na zagrożenie okrętami podwodnymi.
Zaletą wersji ze statkami jest oczywiście możliwość używania ich jako jednostek cywilnych, które z oczywiście mniejszą prędkością pokonywałyby trasę transatlantycką być może mogąc się utrzymywać, czyli z zerowym kosztem utrzymania dla państwa i zmniejszonym kosztem nabycia.
Takie podejście pozwala wywierać wielką presję na Bałtyku blokując większość ruchu morskiego przeciwnika, uniemożliwia założenie szczelnej blokady jednostkami nawodnymi a jednocześnie pozwala utrzymać ograniczone dostawy materiałów wojennych podczas wojny.
I "mój" system zasadniczo działa niezależnie od scenariusza wojny, oczywiście pod warunkiem utrzymania wybrzeża - ale to taki aksjomat sensowności posiadania marynarki wojennej.
Do tego schemat można wzmocnić posiadając lotnictwo morskie jako część zadań zwykłej floty bombowej, choć oczywiście istniałyby "dedykowane" patrolowce mogące też naprowadzać okręty podwodne na przeciwnika.
Dodano po 14 minutach 59 sekundach:
Natomiast w przypadku zajęcia wybrzeża przez przeciwnika - zakamuflowane zaopatrzeniowce pozwalające utrzymać zagrożenie okrętami podwodnymi przez kilka miesięcy (ostatecznie okręty korsarskie pływały latami), po czy ewakuacja do sojuszników lub internowanie we Szwecji.
Nie podjęto najbardziej oczywistych i efektywnych kosztowo działań jak ufortyfikowanie Helu i zabudowę dział artylerii ciężkiej którymi można też było szachować Gdańsk.
Jeśli chodzi o okręty, to z powodu przewagi obu potencjalnych przeciwników, zwłaszcza w powietrzu, jedyną sensowną opcją zbrojeń była rozbudowa floty podwodnej, bo ta jako jedyna zachowywała skuteczność gdy przeciwnika było więcej, a nawet na tym zyskiwała!
Jak dla mnie to powinniśmy zrobić sobie około 20 okrętów podwodnych wielkości trochę większej od Malutkiej, wyprodukowanymi w kraju przez Fablok. z 4wt, tylko że z armatą . Ze 3 mln złotych sztuka, idealnie 2-2,5.
Jeśli liczymy na jakiś handel, to cała nadzieja w szachowaniu i niszczeniu okrętów przeciwnika na drodze do cieśnin Duńskich.
Aby utrzymać możliwość utrzymania transportu podczas wojny przyjąłem koncepcję budowy kilku bardzo szybkich transportowców które będą w stanie przebyć drogę do cieśnin w ciągu jednej nocy, korzystając z tego że przeciwnik nie do końca może operować swobodnie. Albo jako ekstremalnie szybki turbinowy statek czysto cywilny, albo jako okręt będący też opcjonalnie wielkim i szybkim stawiaczem min (aby podpłynąć nocą, zaminować coś i zwiać).
Można je nazwać łamaczami blokady. Transportowce osiągające 30 węzłów są też praktycznie niewrażliwe na zagrożenie okrętami podwodnymi.
Zaletą wersji ze statkami jest oczywiście możliwość używania ich jako jednostek cywilnych, które z oczywiście mniejszą prędkością pokonywałyby trasę transatlantycką być może mogąc się utrzymywać, czyli z zerowym kosztem utrzymania dla państwa i zmniejszonym kosztem nabycia.
Takie podejście pozwala wywierać wielką presję na Bałtyku blokując większość ruchu morskiego przeciwnika, uniemożliwia założenie szczelnej blokady jednostkami nawodnymi a jednocześnie pozwala utrzymać ograniczone dostawy materiałów wojennych podczas wojny.
I "mój" system zasadniczo działa niezależnie od scenariusza wojny, oczywiście pod warunkiem utrzymania wybrzeża - ale to taki aksjomat sensowności posiadania marynarki wojennej.
Do tego schemat można wzmocnić posiadając lotnictwo morskie jako część zadań zwykłej floty bombowej, choć oczywiście istniałyby "dedykowane" patrolowce mogące też naprowadzać okręty podwodne na przeciwnika.
Dodano po 14 minutach 59 sekundach:
Natomiast w przypadku zajęcia wybrzeża przez przeciwnika - zakamuflowane zaopatrzeniowce pozwalające utrzymać zagrożenie okrętami podwodnymi przez kilka miesięcy (ostatecznie okręty korsarskie pływały latami), po czy ewakuacja do sojuszników lub internowanie we Szwecji.
Należy zdekolonializować Azję Północną.
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Niby tak, ale czy Andrzej nie pisał wyżej, że Finowie mieli po negocjacjach "przymykać oko" na uzupełnianie paliwa i amunicji na ich wodach? Tylko, że z tej obietnicy łatwo mogli się we wrześniu 1939 r. wycofać, o czym pisałem.
Przecież nasze GROMY mogły nocami minować, WICHRY też. Tylko musiałyby zostać na Bałtyku do momentu zatopienia w walce. A skoro ewakuowano do WB trzy krótko przed wojną, to zostawał do tego celu tylko jeden - WICHER. A na coś w stylu brytyjskich szybkich stawiaczy min takich jak WELSHMAN czy ABDIEL to liczyć nie mogliśmy. Nawet Brytyjczycy nie mieli ich gotowych w 1939 r., bo je dopiero budowano i wchodziły do akcji w początku lat czterdziestych.
Ostatnio zmieniony 2024-01-07, 00:44 przez tom, łącznie zmieniany 1 raz.
II RP vs III RZESZA NA BAŁTYKU. Plany walki skazanej na porażkę. dr Andrzej Bartelski.
Pływały latami, bo wielkie oceany to jednak nie bałtycka "sadzawka". I to też do czasu, gdy Brytyjczycy złamali ENIGMĘ. Większość zaopatrzeniowców nawodnych i część rajderów handlowych "wybili" Niemcom już w 1941 r.