Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Omówienia i recenzje nowych książek, artykułów, publikacji

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
MacGreg
Posty: 614
Rejestracja: 2013-04-24, 19:58
Lokalizacja: Scotland

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: MacGreg »

de Villars pisze:
la mnie cala koncepcja tej ksiażki zwłaszcza drugiego tomu jest troche zagadkowa. Tytuł sugeruje że jest to książka o amerykańskich okrętach na tle okretow innych państw. Natomiast suche liczby wskazuja na coś innego. Amerykanskim okrętom poświęcono 24 strony, a okrętom reszty świata 156 stron !!!
Dla mnie to zaleta. Amerykańskie okręty same w sobie jakoś szczególnie pasjonujące nie są, zwłaszcza na tle konstrukcji innych krajów, które niejednokrotnie były ciekawsze, oryginalniejsze. I dlatego tpo szerokie odniesienie do budownictwa okrętowego pozostałych mocarstw morskich jest tak frapujące, i stanowi wielką zaletę książki. Dla mnie to nie problem, że procentowy układ treści niespecjalnie odpowiada zawartości - liczy się ciekawa lektura, nieszablonowe podejście autora do tematu i masa informacji, których można się z książki dowiedzieć. Jak dla mnie to same plusy ;)
Ja nie kwestionuję merytorycznej treści książki. Starałem się jedynie zwrócić uwagę na pewne kwestie natury formalnej.
Jeżeli w restauracji widzę w karcie zupę pomidorową i ją zamawiam, a dostaję w zamian zupę ogórkową, ktora może być równie smaczna, albo nawet smaczniejsza, to mimo wszystko uważam że coś jest nie tak jak trzeba.
Po prostu uważam że przy wydawaniu książki trzeba mimo wszystko zachować pewne standardy.
Dotyczy to zarówno zgodności tytułu z treścią, jak również, podanie bibliografii, oraz przypisów z podaniem źdódła informacji.
'There seems to be something wrong with our bloody ships today!' - Vice Admiral Sir David Beatty
Morskie Opowiesci YouTube
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4852
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

A ja w pełni świadomie i z pełną premedytacją te standardy łamię. Podobnie jak standardy pisania artykułów "najpierw jakiś opis techniki, wymienienie suchych danych, potem służba z datami". I wiele innych.
Lojalnie przed tym ostrzegam przed zakupem. Ot taka restauracja niespodzianka.
Jeśli jesteś niezadowolony, nie ma problemu. W przyszłym tygodniu zwracam pieniądze. Wcześniej się nie zaksięgują.
Książki oddaj komu chcesz, albo po prostu wyrzuć to śmieci. Zwracać nie musisz.

pozdrawiam

Maciej Chodnicki

PS
To nie złośliwość, ani nic w tym stylu. To poważna oferta.
Zdarzyło mi się parę razy kupić książki, których treść, jak by to ująć, nie przypadła mi do gustu. Byłbym wówczas bardziej niż zadowolony a opcji zwrotu. Niestety nie została uwzględniona.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
MacGreg
Posty: 614
Rejestracja: 2013-04-24, 19:58
Lokalizacja: Scotland

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: MacGreg »


Zupełnie niepotrzebnie emocje biorą górę nad rzeczowymi arumentami.


Jako autor musisz się liczyć z różnymi opiniami na temat swojej książki.
Moja opinia jest właśnie taka, co nie znaczy że musisz się z nią zgadzać, czy też nie znaczy, że ja mam absoutną rację.
Czy to znacza że nie przyjmujesz jakichkolwiek uwag i opinii, które nie są w 100% pozytywne?

Oczywiście że uprzedziłeś przed zakupem, że nie ma bibliografii i przypisów. Mimo wszystko byłem ciekawy, jaka jest druga część Twojej książki.
W dziale recenzje wyraziłem opinię na jej temat.
Bardzo proszę o nie dokonywanie zwrotu pieniędzy.
Książkę kupiłem będąc w pełni świadomy o ostrzeżony przez Ciebie.

Pozdrawiam
'There seems to be something wrong with our bloody ships today!' - Vice Admiral Sir David Beatty
Morskie Opowiesci YouTube
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4852
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Chyba zaszło nieporozumienie.
Ja rozumiem że pozycja ma prawo sie nie podobać z takich czy innych powodów.
Dziwne by było gdyby się podobała każdemu.
Tworzę według pewnej swojej wizji według dokładnie jednego kryterium. Własnego. To co sam chciałbym przeczytać 20 lat temu.
Zresztą troche sie to zmienia w czasie. Sam przyznasz że tom 2 trochę się od 1 różni. Czy w strone lepszą czy gorsza to inna sprawa. Słyszałem obydwie opinie.
Doskonałe rozumiem że ktos inny chciał by przeczytać cos innego 20 lat temu czy teraz.
To wszystko.
Jeśli moja wizja nie spelnia oczekiwan kupujacego, niezależnie od przyczyny, to pozostaje mi przeprosić i jestem skłonny zwracać koszty. Bez emocji. Sam nie lubie byc nabity w balona wiec zakladam ze inni tez.
Formuły zmieniał nie będę, bo wtedy to nie bedzie już mój wizja tylko kogoś innego. Co nie znaczy ze nie słucham opinii. Słucham. Część uwzgledniam innych nie. Opinii. Wskazane błędy oczywiście poprawiłem choć "trochę" się i tak przegrało. Bywa.
To nie jest program komercyjny, więc nie umrę od zwrotu egzemplarzy od niezadowolonych czytelników.
Przyjąłem ze zwrotu nie chcesz i przy tym pozostanmy.

Pozdrawiam

Maciej Chodnicki

Edit
Tak przy okazji. Sytuacja właśnie się zmieniła. Musiałem odmówić sprzedaży tomu 1 paru osobom bo się skończyły.
Dodruk chce zrobić poprawione wersji* ale to chwilę potrwa, a ludziska pytają. Więc jakby kot miał mało zużyty egzemplarz to przyjmę. Na handel

*nie, nie będzie bibliografii ani przypisów. Jak zechce mi się robić pracę naukową to bedę pisal "po naukowemu". To inny rodzaj książki.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: jogi balboa »

Tadeusz Klimczyk pisze:Chatfield był dowódcą Liona oraz pełnił funkcję "flag captain" dla admirała Beatty'ego. Ale w żadnym wypadku nie był oficerem sygnałowym.
No przecież każdy głupi wie że "kapitan flagowy" to ten od machania chorągiewkami :glupek2:
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6535
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Peperon »

Jeszcze nie wiem o co się spieracie, bo jestem pod koniec tomu pierwszego, który nabyłem razem z drugim. Na razie mogę powiedzieć tyle, że pomysł z rozdziałami 2 i 3 jest dla mnie genialny. Niby interesuję się tematyką od paru (paru od urodzin) lat, ale takie kompendium jest dobre dla przypomnienia szczegółów i odświeżenia wiedzy.
Również podoba mi się zestawienie chronologiczne opisywanych okrętów. Bardzo fajne porównania.
MacGreg pisze: ...Ja nie kwestionuję merytorycznej treści książki. Starałem się jedynie zwrócić uwagę na pewne kwestie natury formalnej.
Jeżeli w restauracji widzę w karcie zupę pomidorową i ją zamawiam, a dostaję w zamian zupę ogórkową, ktora może być równie smaczna, albo nawet smaczniejsza, to mimo wszystko uważam że coś jest nie tak jak trzeba...
Ale jeśli zamawiasz zupę pomidorową i dostajesz kupę makaronu polaną odrobiną zupy, to formalnie jest w porządku. :lol:
W tytule masz takie coś, jak "...na tle...", a że tło szerokie... ;)
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Awatar użytkownika
SiSi
Posty: 243
Rejestracja: 2015-03-16, 14:11

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: SiSi »

jogi balboa pisze:
Tadeusz Klimczyk pisze:Chatfield był dowódcą Liona oraz pełnił funkcję "flag captain" dla admirała Beatty'ego. Ale w żadnym wypadku nie był oficerem sygnałowym.
No przecież każdy głupi wie że "kapitan flagowy" to ten od machania chorągiewkami :glupek2:
Hahaha, niezly bubel wyszedl. Tak Chatfield byl kapitanem "Liona" .

Jeszcze dopisze, ze korpus inzynierow bronil konstrukcji pechowej trojki, zlosliwe argumentujac, ze Niemcy strzelali nadwyraz skucznie w komory amunicyjne, skoro okrety RN nie wrocily z trafieniami w silownie...
...
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4497
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: SmokEustachy »

Maciej3 pisze:A ja w pełni świadomie i z pełną premedytacją te standardy łamię.
Nie znasz się. Powinieneś nabijać sobie wierszówkę wrzucając na pół strony:
tamże s 234
tamże s 112
tamże s 3456
tamże.....
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4852
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Nabijać wierszówkę? Proszę cię. Za druk płacę z własnej kieszeni. Każda dodatkowa strona to dodatkowe koszty. Oszczędności objętości są mocno wskazane. Mimo ich wprowadzenia, redukcji marginesów prawie do zera, nabicia tekstem każdej strony i tak ich wyszło ponad 360, a wersja ulepszona będzie mieć dobrze ponad 400. Jakby to zrobić "po ludzki" - odstępy, marginesy itd, to by wyszło z 500, a jak dołożysz te "tamże" to ze 600. W zasadzie niemal każde stwierdzenie ( nawet suche dane ile tam było dział z lufą o jakiej długości ) powinno mieć przypis skąd się wzięło - bądźmy konsekwentni. Mówię poważnie/ Wtedy wyjdzie cegła wielkości Lacroixa, mimo znacznie mniejszej zawartości. Z ceną 300 zł/szt. Znajdziesz choć 10 nabywców?
Mimo, że to nie jest projekt komercyjny, to jednak minimalizuję straty. Im mniej stron - tym lepiej.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4852
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Jeszcze dopisze, ze korpus inzynierow bronil konstrukcji pechowej trojki, zlosliwe argumentujac, ze Niemcy strzelali nadwyraz skucznie w komory amunicyjne, skoro okrety RN nie wrocily z trafieniami w silownie...
Cóż, wskazywano, że nie ma żadnych dowodów na to, że jakikolwiek niemiecki pocisk dotarł do komór, natomiast było sporo poszlak - czy jak kto woli wręcz dowodów - że totalny burdel ( przepraszam za słowo "totalny" ) z obchodzeniem się z ładunkami miotającymi spowodował, że trafienie w wieże/barbety spowodowały dotarcie pożaru do komór i bum.
Najbardziej mi się podobało twierdzenie z bodaj 1919 roku, że doświadczenia wojny wykazały, że nawet Incinvible nie może być zatopiony ogniem artyleryjskim, więc jego opancerzenie się broni. Dość szybko skontrowane, że przeca on zatonął właśnie od ognia artylerii, więc chyba jednak był zatapialny ;)
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4852
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Na razie mogę powiedzieć tyle, że pomysł z rozdziałami 2 i 3 jest dla mnie genialny.
Dzięki
Szczerze mówiąc długo się wahałem przed napisaniem i wstawieniem tego. W końcu "wstęp" o rozmiarach 50+ stron to dość nietypowe podejście, ale ostatecznie dałem. W końcu jak wspomniałem - sam bym chciał to mieć w jednym miejscu 20 lat temu. Tyle i aż tyle.
Podobnie kwestia doboru rysunków i ich sposobu przedstawienia okrętów. Nie ma ani jednego "modelarskiego", bo one mnie nie obchodzą. Może kiedyś się z jeden czy dwa pojawi, ale wątpię. Bo one mnie nie obchodzą. Schematów malowania, maskowania, listy dowódców, historii służby i co tam jeszcze nie będzie. NIGDY. To mogę zagwarantować. Bo mnie to nie obchodzi. Aroganckie? Pewnie tak. Owszem niewielu jest chcących czegoś podobnego, ale cóż - życie. Wiadomo że na okrętach majątku się nie dorobisz.
Analiza uszkodzeń - być może kiedyś się pojawi. Przynajmniej niektórych okrętów, ale nie gwarantuję. Nie wiem. Moim zdaniem to bardzo ciekawe, ale dostępność materiałów mizerna, a fantazjować nie chcę.
Może warto by zmienić tytuł - to możliwe, ale zwłaszcza pierwszy tom bazuje na amerykańcach. Ileś typów "konkurencji" było pominiętych, bo powstawały wtedy gdy Amerykanie nic nowego nie rozpoczynali (będzie gorzej 8) ). Co nazwać "pancerniki" i porównania każdego z każdym? To byłoby nie strawne nawet dla mnie.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Grzechu
Posty: 1642
Rejestracja: 2004-06-29, 16:05
Lokalizacja: Kwidzyn (Powiśle)

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Grzechu »

Maciej3 pisze:Im mniej stron - tym lepiej.
Zawsze możesz zmniejszyć czcionkę.
Wordowska "piąteczka" będzie jeszcze dla większości czytelna bez szkła powiększającego ;)

PS. Ja lekturę zmuszony jestem odłożyć do urlopu - ale to już niedługo.
Republika marzeń...
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: de Villars »

Podobnie kwestia doboru rysunków i ich sposobu przedstawienia okrętów. Nie ma ani jednego "modelarskiego", bo one mnie nie obchodzą. Może kiedyś się z jeden czy dwa pojawi, ale wątpię. Bo one mnie nie obchodzą. Schematów malowania, maskowania, listy dowódców, historii służby i co tam jeszcze nie będzie. NIGDY.
No i dobrze. Przecież te rzeczy można znaleźć w wielu innych pozycjach. A tu mamy dane, które przynajmniej w polskiej literaturze przedmiotu są unikalne. Takich schematów opancerzenia, pozwalających szybko i wygodnie porównywać poszczególne konstrukcje to ja nie widziałem nigdzie indziej.
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6535
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Peperon »

Maciej3 pisze:...Analiza uszkodzeń - być może kiedyś się pojawi. Przynajmniej niektórych okrętów...
...Ileś typów "konkurencji" było pominiętych...
1. Analiza uszkodzeń to byłoby już naprawdę duże coś. Zwłaszcza w Twoim wykonaniu. :clever:
2. Przecież nie wszystkie typy musisz opisywać. Już samo zestawienie okrętów budowanych w tym samym czasie jest rzadko spotykane w literaturze, ponieważ najczęściej są opisywane według państw, które je budowały.

Natomiast co do rysunków, to już de Villars najlepiej to podsumował.
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4852
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Grzechu pisze:
Maciej3 pisze:Im mniej stron - tym lepiej.
Zawsze możesz zmniejszyć czcionkę.
Wordowska "piąteczka" będzie jeszcze dla większości czytelna bez szkła powiększającego ;)
Czy ja wiem. Niektóre cyferki na rysunkach (te oznaczające grubości pancerza) są właśnie piątką.
Chciałbyś mieć tej wielkości litery w normalnym tekście? Nawet tabelki z "ósemką" są według mnie mało czytelne. Tabela czy rysunek jeszcze ujdzie. Jak do tego zaglądasz, to planujesz się skupić tak czy inaczej, więc większy wysiłek "wzrokowy" jakoś do zaakceptowania. Zresztą w przypadku rysunków nie ma wyjścia, jeśli chcę zachować skalę.
Ale tekst? Dla mnie byłoby męczące. Powiedzmy do 10 można by zredukować, ale jak dla mnie za bardzo. Tom 2 był drukowany czcionką wielkości 12. Może to przesada i zejdę do 11, ale dalsze zmniejszanie to, jak dla mnie, dałoby męczący efekt. Podpisy pod zdjęciami i rysunkami są 10.
I tak są narzekania na zbytnie oblewanie tekstem tych rysunków i tabel. Czy po takim zmniejszeniu będzie to w ogóle czytelne?
Wydruki z drukarki domowej bywają mylące

Co do analizy uszkodzeń - bardzo bym chciał. Ale po prostu nie mam danych.
Dzięki otwarciu się amerykańskich archiwów można online zdobyć raporty o dostępie do których autorzy w latach 70-tych czy 80-tych mogli pomarzyć (albo jak mieli dostęp to nie mogli użyć, bo były utajnione), ale to tylko odnośnie bardzo niewielu okrętów. Żeby chociaż komplet dla jednostek USA był, to można by się pokusić. No bo to "amerykańskie".
Ale nie ma.
Inni to już inna bajka. A pazerność brytoli, co za byle gównianą odbitkę każą zaraz płacić, to już mnie do rozpaczy doprowadza. Cholera plany z przed 80 albo i 100+ lat, ale nie, to nasze, nie damy. :dupa:
Jeśli dożyję, to może kiedyś coś popróbuję z uszkodzeniami jak będzie więcej dostępnych danych. Ale mała szansa.
Przecież nie wszystkie typy musisz opisywać.
No i dlatego te "amerykańskie" w tytule. Te są wszystkie. Te duże.
Już samo zestawienie okrętów budowanych w tym samym czasie jest rzadko spotykane w literaturze, ponieważ najczęściej są opisywane według państw, które je budowały.
No właśnie. Kolejne łamanie schematu postępowania. Kolejność opisu dział również. W kolejności ich projektowania. Jak się czegoś konkretnego szuka, to może być upierdliwe, ale za to widać linie rozwojowe. Szczerze mówiąc co do takiej kolejności ustawienia opisu dział sam nie jestem przekonany - podział na państwa wydaje się bardziej logiczny, ale to tak czy inaczej jeden wielki eksperyment. Co do "cięcia w danym roku" opisu okrętów, to takie moje idee fix. Od lat. Z tego nie zrezygnuję.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
cochise
Posty: 959
Rejestracja: 2005-11-03, 22:07
Lokalizacja: daleko stąd nie widać

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: cochise »

Witam, fajna dyskusja się tu rozwija, więc i ja pozwolę sobie zabrać w niej głos zwłaszcza, że podobnie jak poprzedni tom i ten przypadł mi do gustu. Czyta się go bardzo fajnie i pewnie się powtórzę, ale dzięki autorowi dowiedziałem się sporo ciekawych rzeczy, które często umykają innym nawet w monografiach, chodzi mi głównie o rozwój koncepcji i tło powstania tego czy innego okrętu. Z powodu bariery językowej i finansowej też nie znam niestety literatury zachodniej omawiającej takie sprawy, a w naszym języku ciężko jest coś znaleźć w tym temacie. Z kolei w wielu publikacjach jest to omówione po macoszemu, gdzie autor ogranicza się głownie do spraw technicznych i służby okrętu. Dlatego też podoba mi się forma publikacji, choć jak widać niektórzy na nią narzekają, że pod tytułem amerykańskie okręty vs reszta świata gdzie gros treści dotyczy świata. Pozwala to jednak prześledzić przy okazji koncepcje rozwoju flot lub ich brak. Trudno mi tez autorowi zarzucać brak bibliografii, nie miałbym i tak możliwości jej sprawdzenia, a autor dzięki poprzedniej książce i wypowiedziom tu na forum dyskusjom zyskał u mnie zaufanie co do swoich twierdzeń. Oczywiście również dzięki temu, że twierdzenia swoje potrafi uzasadnić. Zresztą sam autor otwarcie mówi, że nie aspiruje swoją praca do pracy naukowej. Nie ma u nas zbyt wielu książek omawiających rozwój jakiejś klasy okrętu na tle innych flot, chętnie poczytałbym coś takiego o rozwoju lotniskowców czy niszczycieli, dlatego już dzięki temu praca ta zasługuje na uwagę. Ze swojej strony mam też małe uwagi głównie do tabelek, panuje w nich lekki chaos i są czasami powciskane trochę na siłę co utrudnia ich czytelność, oczywiście rozumiem powody, dlaczego tak, ale i tak musiałem :P
lecela niye aka ohinni mahel mitawa cante
ODPOWIEDZ