Ceny drewna szkutniczego

Okręty Wojenne do 1905 roku

Moderatorzy: crolick, Marmik

Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Ceny drewna szkutniczego

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Koszt drewna szkutniczego w znacznym stopniu wpływał na możliwości budowania flot w epoce żaglowej, a nawet na konstrukcję konkretnych okrętów, gdyż okresowe lub permanentne braki danego surowca i wiążące się z tym wzrosty cen wymuszały stosowanie zastępczych rozwiązań i zastępczych materiałów, co mogło się przekładać nawet na zmiany parametrów techniczno-taktycznych żaglowców i metod eksploatacji tych jednostek.
Dlatego pozwalam sobie założyć nowy temat, pozornie dotyczący tylko cen konkretnych gatunków drewna do budowy kadłubów i masztów, obowiązujących w określonym czasie i określonym państwie. Na początek sam wpiszę trochę LUŹNYCH danych z wybranej literatury. Mam nadzieję, że z upływem czasu zainteresowani koledzy będą to uzupełniać informacjami, na jakie natrafią podczas własnych umyślnych poszukiwań lub – pewnie znacznie częściej – przez zwykły przypadek. Może się wtedy zrobić z tego – po usystematyzowaniu - użyteczna dla wielu baza.
Ponieważ jednak wszelkie porównania są sensowne tylko wtedy, kiedy się zna systemy pieniężne, w których funkcjonowały wymienione waluty, oraz ich wzajemne stosunki, jest tu miejsce dla ulubionych przez Napoleona (naszego) analiz historycznego rozwoju dawnych systemów pieniężnych w poszczególnych krajach, które przez przypadek ;) i mnie interesują. W ten sposób nawet pozornie odległe od okrętownictwa ciekawostki finansowe nie będą „off-topami”. Oczywiście tym, którzy pilnie dbają, by „pisanie o okrętach” nie wybiegało poza nurt główny, radzę po prostu tego wątku nie czytać, by sobie niepotrzebnie nie szargać nerwów.

Drewno szkutnicze, mimo że bardzo poszukiwane i uważane wręcz za materiał strategiczny, musiało być używane w ogromnych ilościach, stąd jego cena jednostkowa nie była zbyt wysoka. W tej sytuacji transport bardzo silnie podnosił koszty.
Oceniano, że w drastycznych przypadkach jednostka objętości drewna masztowego, warta około połowy XVIII w. na wyrębie w Polsce 5 szylingów, sprzedawana była obcokrajowcom w Gdańsku już za 25 szylingów, a po dostarczeniu do stoczni w Anglii kosztowała brytyjską marynarkę wojenną 5 gwinei (=105 szylingów)! [Robert G. Albion „The Timber Problem of the Royal Navy, 1652-1862”]. Nawet koszty transportu angielskiego dębu z angielskich lasów do angielskich portów były wysokie – na początku XIX w. kształtowały się one następująco za „ładunek” (czyli za 50 stóp sześciennych) – na pierwszym miejscu las, na drugim port docelowy, na trzecim koszt transportu: Dean, Plymouth 4 funty 3 szylingi 3 pensy; New Alice Holt, Portsmouth, 2 funty 19 szylingów 4 pensy; New Alice Holt, Deptford, 4 funty, 2 szyligi, 6 pensów; Waltham, Deptford, 3 funty, 3 szylingi, 8 pensów; Salcey & Wychwood, Deptford, 3 funty 15 szylingów, 8 pensów [Andrew Lambert „The Last Saling Battlefleet”].

Koszt dębu angielskiego, podstawowego materiału szkutniczego na kadłuby okrętów Royal Navy, stale rósł, nie tylko wyniku naturalnych ruchów wszystkich cen. Jeśli cenę z 1600 r. uznać za równą jeden, to w 1805 wynosiła ona już około 6,5. [Robert G. Albion „The Timber Problem of the Royal Navy, 1652-1862”]

Ceny drewna szkutniczego rosły bardzo silnie z wymiarami. W roku 1770 pojedynczy pień na maszty z amerykańskiej „sosny białej” (botanicznie sosna wejmutka, Pinus strobus) kosztował 56 funtów, jeśli nie miał średnicy większej niż 33 cale; pień 34-calowy kosztował już 72 funty, 35-calowy – 88 funtów, a 36-calowy aż 110 funtów [Robert G. Albion „The Timber Problem of the Royal Navy, 1652-1862”].

W 1804 r. cena dębiny w Wielkiej Brytanii wahała się – w zależności od wymiarów i naturalnych krzywizn – od 7 funtów za „ładunek” do 15 funtów 8 szylingów. Wojna i inflacja powodowały zwyżkowanie cen (tylko między 1805 a 1804 o blisko 4,5 %) [Robert G. Albion „The Timber Problem of the Royal Navy, 1652-1862”], a w efekcie w 1812 r. nawet zwykła „czerwona sosna” wykorzystana do budowy kadłubów brytyjskich fregat Cydnus i Eurotas kosztowała 12 funtów za „ładunek” [Robert Gardiner „Frigates of the Napoleonie Wars”].

W 1809 r. stosunek ceny amerykańskiej „sosny czerwonej” do amerykańskiej „sosny żółtej” kształtował się jak 12:10 [Robert Gardiner „Frigates of the Napoleonic Wars”].

Pod koniec lat 1830-tych można było zbudować w Kanadzie żaglowy statek handlowy z modrzewia amerykańskiego w cenie 5 funtów za tonę kadłuba, masztów i łączników, chociaż potrzeba było następnych 4 funtów 10 szylingów (na tonę), aby go olinować, ożaglować, obić miedzią, wyposażyć w kotwice, łańcuchy i inny sprzęt niezbędny do wyjścia w morze [David R. MacGregor „Merchant Sailing Ships 1815-1850”]. Dla porównania, „uśredniona” tona brytyjskiego liniowca 74-działowego kosztowała już w 1805 r. aż 36 funtów [Robert G. Albion „The Timber Problem of the Royal Navy, 1652-1862”].

Ceny dobrej sosny masztowej kupowanej w Rydze, a pochodzącej w większości z lasów naddnieprzańskich, wg Piotr Daszkiewicz, Jacek Oleksyn „Introdukcja „sosny ryskiej” w osiemnasto- i dziewiętnastowiecznej Francji”:
jeden pień pod koniec XVII w. – 1000 liwrów, około 1750 – 3000 liwrów, w 1780 – 4000 liwrów (co nijak się nie ma do podanych wcześniej wartości dla 1784 r., gdzie z przeliczenia wypadałoby za pierwszym razem zaledwie około 400 do 500 liwrów, za drugim około 1350 liwrów, ale może komuś uda się to przeliczyć lepiej);
największe drzewa w XVIII w. do 15000-18000 liwrów; w 1865 r. – 3000 do 5000 franków;
kupowane bezpośrednio w dobrach księcia Poniatowskiego w 1784 r. – z serii próbnej o średnicy 55 cm po 16 dukatów za sztukę, potem zgodnie z umową w zależności od średnicy (w cm) cena za sztukę w „ecu” holenderskich wynosiła odpowiednio 55-30; 58-40; 61-55; 64-75; 67-100; 70-125. Swoją drogą, czy ktoś wie, o jaki z niezliczonych holenderskich talarów chodzi w tym przypadku?

Brak nacisku z okresu wojen napoleońskich oraz umiarkowane używanie drewna egzotycznego powodowało, że po 1815 r. cena dębu angielskiego czasem nawet spadała, mimo wszystkich krzyków o jego rzekomym „wyczerpaniu”. I tak, w 1818 r. jeden „ładunek” nieobrobionej dębiny angielskiej kosztował 8 funtów 19 szylingów 6 pensów, a w 1823 r. – 8 funtów 10 szylingów i 6 pensów. Dla dębiny ociosanej na graniastosłup było to w 1818 r. 13 funtów 8 szylingów, zaś w 1823 r. - 12 funtów 14 szylingów 7 pensów. W 1823 r. tzw. „dąb afrykański”, ociosany, kosztował tylko 8 funtów 13 szylingów 3 pensy [Andrew Lambert „The Last Saling Battlefleet”].

Oczywiście mam znacznie więcej różnych cen drewna szkutniczego z rozmaitych okresów i krajów, będę je też w tym wątku stopniowo dodawał. Liczę jednak na współpracę, czyli włączenie się innych z posiadanymi informacjami. No i na Napoleona z jego niezbędnymi systemami pieniężnymi, chociaż zamierzam je nieco „podszczypywać” :-) .
Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
dessire_62
Posty: 2027
Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
Lokalizacja: Głogów Małopolski

Post autor: dessire_62 »

Jeśli można coś dodać do tematu.
Dobrze mieć współczesny punkt odniesienia, o ile w ogóle jest on możliwy.

Obecnie Lasy Państwowe organizują tzw. "submisje drewna cennego", są tam wystawiane do sprzedaży w drodze licytacji najlepsze okazy drewna z danego regionu np OZLP Krosno. Rekord cenowy padł dwa lata temu, za jeden metr sześcienny kłody jaworu zapłacono 27 tyś. złotych.Czyli za całą kłodę odpowiednio więcej w zależności od jej masy Sztukę tą nabyła niemiecka firma lutnicza. Średnia cena surowca jawora tartacznego wynosi ok 270 złotych, czyli przebicie stukrotne!!!

Podczas submisji w 2009 roku w OZLP Krosno przebojem okazała się dębina z podkarpackich lasów, która sprzedana została niemal w całości za średnią cenę 1535 złotych za metr sześcienny, przy średniej 1248 złotych, uzyskanej w całej submisji. Tutaj średnia surowca tartacznego wynosi ok 350 złotych.Wykorzystuje się dębinę na okleinę oraz kupują ją np Francuzi na beczki przeznaczone do przechowywania szlachetnych trunków.

Wystawiono 1043 metry sześcienne najcenniejszego drewna dziewięciu gatunków, spośród których najwięcej, bo aż 476 metrów sześciennych, było drewna dębu szypułkowego.

Jak się ma do cen drewna szkutniczego z dawnych wieków? Czy można dokonać jakiegoś porównania?

Pozdrawiam Krzysiek.

PS
Kiedyś były takie czasy, kiedy brało się udział w takich submisjach, ale "to było dawno i nieprawda".
Ostatnio zmieniony 2010-01-17, 21:32 przez dessire_62, łącznie zmieniany 1 raz.
Admiral Byng
Posty: 101
Rejestracja: 2009-03-18, 10:41

Post autor: Admiral Byng »

Nie żebym się czepiał, zapewne nie zrozumiałem kalkulacji jakiejś, ale czy nie było przebicie owo nie 10 krotne jeno 100 krotne? Jak tam jednak było (mam rację, czy nie), to fajna informacja.
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

"Jak się ma do cen drewna szkutniczego z dawnych wieków? Czy można dokonać jakiegoś porównania? "

Teoretycznie wydaje się to dość proste. W przypadku statku cywilnego można wybrać jakiś produkt powszechnego wykorzystywania, którego ceny znamy w przekroju wielu wieków (np. chleb) i odnieść odpowiednie ceny drewna dawniej i dziś. Dla okrętów wojennych sensowniejsze byłoby raczej odniesienie do budżetów państwowych, ale może być bardzo trudno znaleźć ich wystarczająco dużo.
Przewiduję jednak sporo trudności - nie ma chyba wśród nas zbyt wielu zainteresowanych historią ekonomii, ja osobiście nie lubię grzebać po rocznikach statystycznych, zaś każdy badacz wie, jak fałszywe wyniki można otrzymać przez arbitralne wybranie obiektów i obliczanie stosunków liczb zupełnie innego rzędu - w tym przypadku skrajnie małych do skrajnie wielkich. Można się cały czas poruszać w granicach błędu i wyciągać zupełnie fantazyjne wnioski.
Poza tym dawny świat był w ogóle całkowicie inny. Drewno służyło nie tylko do budowy instrumentów, beczek do szlachetnych trunków i rozmaitych luksusowych zastosowań. Chodziło o zupełnie podstawowy materiał konstrukcyjny (domy, mosty, często nawet drogi, fabryki, stocznie, nabrzeża, wozy, statki, karety itd. itp.), opałowy, przetwórczy (smoła, pak, potaż). Lasy były nawet terenami wypasów owiec i trzody chlewnej. Nie wiem, czy jakiekolwiek porównanie cen może to wszystko oddać, ale nie zniechęcam innych do spróbowania.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
Jacek Bernacki
Posty: 431
Rejestracja: 2007-03-15, 13:32
Lokalizacja: Siecień k/Płocka

Re: Ceny drewna szkutniczego

Post autor: Jacek Bernacki »

Krzysztof Gerlach pisze:Swoją drogą, czy ktoś wie, o jaki z niezliczonych holenderskich talarów chodzi w tym przypadku?Krzysztof Gerlach
Z zasady ecu było francuskie.
Temat wart zbadania, postaram się wyświetlić problem talarów holenderskich w najbliższym czasie (najpóźniej do końca lutego).
Pozdrawiam.
Co to za ludzie?
Co za różnica ważne, że są!
Awatar użytkownika
dessire_62
Posty: 2027
Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
Lokalizacja: Głogów Małopolski

Post autor: dessire_62 »

Admiral Byng pisze:Nie żebym się czepiał, zapewne nie zrozumiałem kalkulacji jakiejś, ale czy nie było przebicie owo nie 10 krotne jeno 100 krotne? Jak tam jednak było (mam rację, czy nie), to fajna informacja.
Jasne,że stukrotne, już poprawiam. :oops:

Cena za jeden metr sześcienny osiągnęła dwadzieścia siedem tysięcy złotych, czyli jeżeli wziąć pod uwagę, że kloc miał ok 3-4 metry sześcienne, wychodzi dobre auto!
Tzaw1
Posty: 640
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

Swoją drogą, czy ktoś wie, o jaki z niezliczonych holenderskich talarów chodzi w tym przypadku?
Wg Johanna Christiana Nelckenbrechera, Taschenbuch eines Banquiers und Kaufmanns enthaltend eine Erklärung aller ein-und ausländischen Münzen, des Wechsel-Courses..., Berlin 1769, s. 3, w całej Holandii obowiązywał wtedy gulden amsterdamski.
Ale talarów naliczyłem ze sześć :)
Obrazek
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

„Ale talarów naliczyłem ze sześć” :) .

No właśnie, wg pracy Daszkiewicza i Oleksyna zarządca księcia Poniatowskiego w Bobrujsku podpisał umowę, gdzie ceny są podane w „ecu holenderskich”. To tak, jakby ustalić kwotę w polskich frankach. Ponieważ jednak francuski ecu miał być w zamyśle talarem, wnioskuję (może mylnie?!), że chodzi o holenderskie talary. Problem jednak nie tylko w tym, że łobuzy miały ich dla naszego utrapienia wiele różnych. Skoro dla zarządcy Poniatowskiego sprawa była oczywista i nie wymagała wyjaśnień, to znaczy, że Holendrzy kupowali polskie i litewskie drewno (w Gdańsku, Kłajpedzie, Rydze) za stałą, tę samą walutę. Czyli wybrali jeden z kilku talarów i on w tych miastach funkcjonował w charakterze „holenderskiego ecu”. Myślę zatem, że trzeba zabrać się za poszukiwania od strony handlu drewnem szkutniczym w portach bałtyckich.


„Cena za jeden metr sześcienny osiągnęła dwadzieścia siedem tysięcy złotych, czyli jeżeli wziąć pod uwagę, że kloc miał ok 3-4 metry sześcienne, wychodzi dobre auto!”

Bardzo interesujące. Ale by móc tego użyć do porównań, należałoby jeszcze znaleźć informacje, ile kosztowało w Polsce „dobre auto” za króla Stasia :lol: !

Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Ni sil

Post autor: Maciej3 »

Za krola stasia dobre auto typu kabrio z silnikiem mocy jednego konia ( zywego ) z pelnym wyposazeniem kosztowalo ponoc kilka wiosek ;)
Tak przynajmniej twierdza ci co okreslaja owczesne wartosci konia rycerskiego z ekwipunkiem.
Oj ciezko cokolwiek porownac....
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Napoleon
Posty: 4007
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Muszę poszukać informacji o tych holenderskich ecu. Ale póki co (na razie jestem, w pracy) mam dwa pytania:
1.
największe drzewa w XVIII w. do 15000-18000 liwrów; w 1865 r. – 3000 do 5000 franków
Ponieważ przedrewolucyjny liwr i porewolucyjny frank były sobie prawie równe (zmiana polegała tylko na zaokrągleniu wagi przy wprowadzeniu systemu dziesiętnego), wychodzi na to, że wprowadzenie żelaza do budownictwa okrętowego i napędu parowego jednak miały istotny wpływ na ceny drewna szkutniczego (w tym przypadku chodzi o maszty, ale wydaje mi się, że dotyczy to nie tylko ich). Czy dałoby się określić precyzyjnie jak bardzo? Po wybudowaniu Warriora Brytyjczycy np. zostali ze sporymi zapasami dobrego drewna. co prawda drewniane okręty budowano nadal, ale wszystko to wpływ na ceny mieć musiało.
2. Z powodu dostępu do zasobów drewna Hiszpanie zbudowali stocznię hawańską. Czy wiadomo jakie były relacje cen drewna kolonialnego i krajowego/europejskiego? Inaczej mówiąc, jak bardzo im się to opłacało? Bo chyba opłacać się musiało (tu nasuwa się pytanie na ile z kolei budowa okrętów w Hawanie podrażała koszty ich wyposażenia, które chyba w całości na miejscu nie dało się wyprodukować).
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Może znalazłem (aczkolwiek nie polskie auto z 1784 :-) ).
Bilans handlowy Rygi z 1745, o którym jest informacja w archiwum narodowym w Paryżu, został wyliczony w riksdalarach.
Wprawdzie istniały rigsdalary duńskie, norweskie oraz riksdalery szwedzkie, ale w przypadku waluty holenderskiej musiało (?) chodzić o państwowe talary północnoniderlandzkie (rijksdaalder) o wartości 50 stuiverów, czyli 2,5 guldena. Kiedy kolega Jacek dołączy obiecaną analizę talarów Holandii, być może uda się znaleźć sposób przeliczenia i porównania z owymi 16 dukatami dla drzew serii próbnej.
Próba odpowiedzi na inne kwestie - późnym wieczorem.
Krzysztof Gerlach
Napoleon
Posty: 4007
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

ale w przypadku waluty holenderskiej musiało (?) chodzić o państwowe talary północnoniderlandzkie (rijksdaalder) o wartości 50 stuiverów, czyli 2,5 guldena
To może być właśnie ta waluta - holenderski rijksdaalder z XVIII wieku ważył 28,25 g i zawierał 24,9 g czystego srebra. Ale może to też być srebrny dukaton - w połowie XVIII wieku ważył on 33,2 g i zawierał 29 g czystego srebra. Dukaton w zasadzie równał się 1,2 rijksdaadlera i był wyceniany na 60 stuiverów. Ale, aby nie było tak łatwo, to w habsburskich Niderlandach bito jeszcze kronentalery o wadze 29,4 g, zawierające 25,7 g czystego srebra. Wielkościowo, one właśnie odpowiadałyby najbardziej francuskim ówczesnym talarom (ecu), choć z drugiej strony to chyba nie kupcy z południowych Niderlandów kupowali w Rydze drewno szkutnicze.
Mało prawdopodobne aby to był tzw. patagon (28 g i zawartość 24,5 g czystego srebra), raczej na pewno nie gulden (za mały aby go nazwać talarem).

I taka mała dodatkowa dygresja...
Podczas submisji w 2009 roku w OZLP Krosno przebojem okazała się dębina z podkarpackich lasów, która sprzedana została niemal w całości za średnią cenę 1535 złotych za metr sześcienny, przy średniej 1248 złotych, uzyskanej w całej submisji.
Przyjmując, że na budowę standardowaego 74-działowca w połowie XVIII wieku zużywano około 18,5-19 tys. metrów sześciennych drewna, to wg. powyższych cen kadłub powinien kosztować "na złotówki" jakieś 23,5-23,75 tys. PLN (licząc ową średnią). Szacując, że koszty wyposażenia wynosiłyby prawie tyle samo co kadłuba, to ówczesny liniowiec powinien kosztować plus-minus 47 mln naszych obecnych złotówek. Czyli jakiś jeden F-16 :wink:
A idąc jeszcze dalej (ale to już jest "jazda po bandzie"), przyjmując że w czasach Ludwika XVI cena 74-działowca wynosiła w dużym przybliżeniu jakieś milion liwrów, to oznaczałoby, że ówczesny liwr miał realną wartość obecnych 45 złotych (może trochę więcej, może trochę mniej). Oczywiście piszę to z przymrużeniem oka :-) .
Tzaw1
Posty: 640
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

U Nelckenbrechera znalazłem taki przelicznik:
c)nach den Stuck gelten in Courent mehr oder weniger.
[...]
in Silber
[...]
1 Franz. neuer oder Laubthaler ECU neuf......57 stbr.
Ksiązkę można ściągnąć stąd:
http://www.digitalis.uni-koeln.de/Nelck ... index.html
Obrazek
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Nie mam żadnych danych sugerujących, że pojawienie się Warriora miało jakiś natychmiastowy wpływ na ceny drewna szkutniczego. Największe marynarki wojenne nie budowały po nim nowych liniowców drewnianych, ale jeszcze długo kończyły rozpoczęte, eksploatowały stare (co wymagało remontów i zużywało nagromadzone zapasy) oraz konstruowały mniejsze jednostki z drewna. Ceny stale się zmieniały z uwagi na fluktuacje nie tylko popytu, ale i podaży. Po wojnach napoleońskich spadły, ponieważ wszyscy szukali oszczędności i ograniczali budownictwo okrętowe. Ale już wojna krymska i mający po niej miejsce „wyścig zbrojeń” między Wielką Brytanią a Francją ponownie je wywindowały, zwłaszcza że zasoby zaczynały się teraz naprawdę gwałtownie kurczyć. Tylko w latach 1852-1858 ceny angielskiego dębu skoczyły o około 10 procent, a tzw. „dębu afrykańskiego” o blisko 13 procent. Od czasów reform Seppingsa zużywano znacznie mniej naturalnych krzywulców, a pozostałe drewno szkutnicze było zarazem tańsze i mogło być z powodzeniem wykorzystywane do celów ogólnokonstrukcyjnych. Wraz z rozwojem gospodarczym, w tym rozwojem kolejnictwa, zapotrzebowanie w krajach wysoko uprzemysłowionych na drewno ogólnokonstrukcyjne nie tylko nie spadało w czasach Warriora (i po nim), ale bardzo intensywnie rosło! W 1871 import drewna do wielkiej Brytanii wynosił 5,9 mln metrów sześciennych, a w 1901 już 13,4 mln. Oczywiście cena drewna masztowego, kiedy maszty zaczęły w ogóle znikać z okrętów, musiała kiedyś definitywnie spaść, zwłaszcza że jeszcze wcześniej zyskały ostatecznie akceptację maszty metalowe. Tym niemniej znowu nie jest to takie proste na styku popytu i podaży. Dzisiaj, WŁAŚNIE DLATEGO, że prawie nie buduje się dużych jednostek z drewna, czyli brak wyspecjalizowanych dostawców, ceny wielkogabarytowych półfabrykatów z niektórych tradycyjnych gatunków są HORRENDALNIE wysokie, czego doświadcza wielu muzealników zmuszonych paskudzić cenne zabytki plastikami itp.

Budowa okrętów w Hawanie opłacała się Hiszpanom nie z uwagi na różnice w cenach drewna. W Hiszpanii konstruowano kadłuby głównie z rodzimej, bardzo dobrej dębiny, wspomagając się w latach niedoboru importem z innych krajów europejskich (np. Włoch). Brakowało drewna na maszty i te importowano bezpośrednio z Polski, albo kupowano od Holendrów, którzy je przywozili z portów bałtyckich. Wraz z przesuwaniem się centrów hiszpańskiego budownictwa okrętowego z północy na południe (do Kadyksu), nawet krajowy dąb trzeba było wozić na spore odległości, co trochę podnosiło koszty. Stocznia w Hawanie miała pod bokiem masę świetnego mahoniu, konstrukcyjnie może nie lepszego od dębu (mającego zresztą zupełnie inne właściwości z punktu widzenia szkutnika, lecz o tym szerzej w przyszłej książce), lecz za to trwalszego. Okręty budowane z mahoniu nie byłyby tańsze (gdyby w grę wchodził tylko koszt drewna), ale i tak opłacałoby się je robić, gdyż mogły dłużej służyć za zbliżoną lub nieznacznie wyższą cenę. W początkowych latach po podboju Meksyku stocznia w Hawanie miała nawet dostęp do nie najgorszej jakości drzew na maszty, dopiero koło 1760 Hiszpanie je wytępili i dla największych oraz najlepszych okrętów (jak słynny Santisima Trinidad) musieli przywozić maszty na drugą półkulę znad Bałtyku.
Jednak Hawana miała jeszcze jeden atut, który przebijał wszystkie inne. Siłę roboczą zapewniali tam bezlitośnie eksploatowani niewolnicy, więc koszty robocizny były śmiesznie niskie. To, a nie cena drewna, dawało wyższą opłacalność.

Krzysztof Gerlach
Ostatnio zmieniony 2010-01-19, 08:04 przez Krzysztof Gerlach, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Dla porównań.
Posiadłość ziemska w hrabstwie Essex, składająca się z wielkiego domu (pałacyku) pochodzącego z czasów Elżbiety I, razem z dwoma tysiącami akrów dobrej ziemi uprawnej, kosztowała w 1825 r. 150 tysięcy funtów szterlingów.
W 1829 r. budowa jednego brytyjskiego liniowca 120-działowego kosztowała (w tysiącach funtów): robocizna 15,6; materiały na kadłub (czyli prawie w 100 procentach drewno) 77,8; maszty 3,9; olinowanie, bloki 3,0; pozostałe wyposażenie 16,8. Łączny koszt 117100 funtów szterlingów.

W latach 1850-tych budowa z drogiego drewna 131-działowego trójpokładowca śrubowego Duke of Wellington, najpotężniejszego okrętu wojny krymskiej, kosztowała (w tysiącach funtów): kadłub 106; omasztowanie i olinowanie 19; maszynownia 46. Łącznie 172000 funtów szterlingów.
Przejście na oszczędnościową puszkę do konserw – Warriora – oznaczało następujące koszty (w tysiącach funtów): kadłub 286; omasztowanie i olinowanie 21; maszynownia 76. Łącznie 383000 funtów szterlingów. Oczywiście bezpośrednie porównanie z tym ostatnim okrętem, który był eksperymentalny, opancerzony, znacznie dłuższy i z dużo potężniejszym silnikiem, nie jest możliwe – zamieszczam to tylko jako ciekawostkę ze styku dwóch epok.

Krzysztof Gerlach
Napoleon
Posty: 4007
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Jednak Hawana miała jeszcze jeden atut, który przebijał wszystkie inne. Siłę roboczą zapewniali tam bezlitośnie eksploatowani niewolnicy, więc koszty robocizny były śmiesznie niskie. To, a nie cena drewna, dawało wyższą opłacalność.
Przyznam się, że ten argument uszedł mej uwadze (nie myślałem o pracy niewolniczej). Tym bardziej, że gdzieś, kiedyś, czytałem tekst (niestety nie pamiętam autora ani tytułu) o opłacalności pracy niewolniczej (co prawda na plantacjach cukrowych, ale jednak...) z którego wynikało, że praca niewolnicza była generalnie niezbyt wydajna i opłacała się tylko w określonej sytuacji. Przy wyrębie lasu i transporcie drewna na pewno miało to znaczenie. Ale czy także przy budowie okrętu? To jednak trzeba umieć robić. Aczkolwiek tu przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl - koszt robocizny w Hiszpanii był dość wysoki, więc może to działało na korzyść pomysłu z wykorzystaniem siły niewolniczej?
ODPOWIEDZ